Choć piraci w Polsce mają się świetnie, na sprzedaży oryginalnych gier wciąż można zarobić. Najlepiej połączyć sklep tradycyjny ze sklepem on-line.
Polacy kradną w internecie na potęgę – pokazały niedawne badania instytutu SMG/KRC. Codziennie – jak się okazuje – nawet 5 mln Polaków pobiera pliki z sieci, nie płacąc za nie ani grosza. Co gorsza 36 proc. badanych nie widzi w tym nic złego. Pod względem liczby wszystkich nielegalnie udostępnianych plików Polska zajmuje 6. miejsce na świecie, pod względem nielegalnie udostępnianych gier – 2! Straty branży liczone są w setkach milionów złotych rocznie. Czy jest sens wchodzić więc w biznes sprzedaży gier, skoro kradzież, zamiast kupowania oryginału, jest tak powszechna?
Robert Kowalski, znawca i miłośnik gier od ponad 20 lat, całkowicie się tym nie przejmuje. Uważa, że na sprzedaży gier wciąż można zarobić. Trzeba tylko mieć odpowiedni model biznesowy. Właśnie założył własny sklep z grami.
– Ściąganie z sieci oraz proceder piractwa, zwalczany mniej lub bardziej udolnie, istnieje tak długo jak same gry i sieć, więc jeśli mielibyśmy zmierzyć to taką miarą, to rynek gier czy filmów już dawno by zbankrutował i przestał istnieć. A tak się nie stało. Patrząc na rozwój rozrywki elektronicznej – gry dziś zajmują jedno z czołowych miejsc pod względem zysków, jakie wpływają do kas producentów i dystrybutorów gier – mówi.

Sklep wirtualny i realny

Robert Kowalski znany jest wśród fanów gier – zarówno w realu, jak i wirtualu – jako Kowal. Przez kilka lat odpowiadał za serwis poświęcony grom w portalu Onet.pl, wcześniej zajmował się tą samą tematyką m.in. w Wirtualnej Polsce. Gry są jego pasją od ponad 20 lat. Jego znajomi żartują nawet, że Kowal jest osobą, która przegrała całe swoje życie. Teraz postanowił, że na swojej pasji będzie zarabiać nieco inaczej niż dotychczas – nie opisując, ale przede wszystkim sprzedając gry.
– Własny sklep pozwala mi po prostu dalej kontynuować kontakt z grami i realizować swoje zainteresowania odnośnie do rozrywki wirtualnej – mówi.
Zdecydował, że najlepszy sposób na zarabianie to połączenie tradycyjnego modelu sprzedaży – klasycznego sklepu z grami w dobrej lokalizacji – z wykorzystaniem nowych form sprzedaży – czyli sprzedażą on-line.
– Posiadanie stałego miejsca, w którym można eksponować produkty, nadać mu duszę poprzez wystrój i mieć kontakt z klientami, jest dużą zaletą – dodaje Robert Kowalski.
Klienci mogą porozmawiać na temat produktów, wymieniać informacje na temat nowości, testować gry na miejscu, a także poradzić się, jak grać w konkretne gry, jak pokonywać w nich kolejne poziomy itp.



Sieć zwiększa zasięg

Tradycyjny sklep ma jednak swoje ograniczenia. Przede wszystkim niewielki zasięg – na klientów spoza Warszawy Robert Kowalski nie ma raczej co liczyć. Dlatego zdecydował się też na prowadzenie sprzedaży w internecie.
– Sprzedaż on-line pozwala zwiększyć obszar działania. W moim przypadku rozpocznę sprzedaż poprzez Allegro, a następnie uruchomię sprzedaż poprzez własny sklep internetowy – tłumaczy.
Uruchomił sklep na jednej ze stron internetowych. Ponieważ na starcie adres każdego nowego sklepu w sieci jest praktycznie nieznany nikomu, poza najbliższymi znajomymi, by szybko zwiększyć zasięg i liczbę klientów, Robert Kowalski postanowił zacząć sprzedaż od Allegro. To największa platforma aukcyjna w Polsce, przez którą przechodzi ponad 30 proc. wszystkich transakcji w polskim e-commerce, a w serwisie zarejestrowanych jest ponad 7 mln internautów. W ten sposób łatwiej zdobyć pierwszych klientów i przyciągnąć ich bezpośrednio do własne e-sklepu. Aby jednak taki kanał sprzedaży okazał się skuteczny, nie wystarczy tylko w nim być. Konkurencja w internecie jest dziś ogromna (ponad 5 tys. e-sklepów), a do tego istnieje przecież możliwość ściągania plików za darmo. Dlatego Robert Kowalski zamierza sięgnąć po inne narzędzia internetowe, np. serwisy społecznościowe, za pomocą których można zdobywać dziś klientów, na dodatek kompletnie za darmo.
– Korzystając z dobrodziejstw sieci, zamierzam połączyć sklepy on-line z kilkoma serwisami społecznościowymi, co spowoduje, że potencjalny nabywca będzie mógł nie tylko przyjść do sklepu, ale poprzez sieć obejrzeć zwiastuny reklamowe bądź wideorecencje, a także galerie dostępnych w sprzedaży produktów, co pozwoli na lepsze rozeznanie w asortymencie – tłumaczy.

Gry będą sprzedawać się słabiej

Producentów i dystrybutorów gier czekają jednak trudniejsze czasy. Wszystkiemu winne jest spowolnienie gospodarcze.
Zdaniem przedstawicieli branży, drogie, a tym samym pozwalające osiągnąć większą marżę, nowe gry będą sprzedawać się słabiej. W sklepach pojawi się natomiast więcej tańszych serii, w których sprzedawane będą reedycje uznanych już tytułów. Według szacunków samych firm, Polacy wydają rocznie na gry około 500–600 mln zł.
Branży na pewno nie będzie sprzyjał też marazm na rynku sprzedaży komputerów. To poważny problem, bo gracze PC to blisko 70–80 proc. całego rynku i do nich adresowana jest większość gier. Pozostali to użytkownicy konsol. By ratować sprzedaż, producenci już wprowadzili więc wiele atrakcyjnych cenowo kolekcji na PC, w których grę można kupić nawet za 9,90 zł.



Liczy się cena i jakość

Znając specyfikę rynku, Robert Kowalski konstruuje więc na początku ofertę w taki sposób, by zainteresować kupujących w najpopularniejszych segmentach.
– Oczywiście gry na komputery osobiste PC, konsole typu SONY PS3 oraz PSP a także microsoftowy XBOX 360, w moim przypadku w fazie startowej nie wprowadziłem gier dla MAC-a oraz PSX 2, a także pominąłem chwilowo Nintendo Wii i DS, zostawiając sobie ten asortyment na ewentualne zamówienia osobiste – dodaje.
Robert Kowalski ma świadomość, że konkurencja na rynku jest dziś spora, a rynek trudny.
– Są sprzedawcy posiadający po kilka sklepów, są tacy, co mają tylko jeden, są też typowo wirtualni sprzedający wysyłkowo, ale dzięki temu właśnie trzeba walczyć o klienta nie tylko ceną, bo ta może się okazać wszędzie zbliżona – podkreśla, dodając jednak, że nie ujawni innych pomysłów, które mają odróżniać go od konkurencji – dodaje.
4 KROKI DO BIZNESU
Jak założyć sklep
1 Znajdź dobrą lokalizację. Cena za wynajem powierzchni sklepowej w takim centrum handlowym, jak np. CH Arkadia czy Galeria Mokotów w Warszawie, wynosi do 70 euro za metr kwadratowy.
2 Zbuduj stronę sklepu w internecie. W zależności od jakości i rozmachu to wydatek, który wahać się może od kilku do nawet kilkunastu tysięcy złotych. Do tego potrzeba systemu zarządzania sprzedażą (w sieci są rozwiązania darmowe, ale warto sprawdzić oferty płatne, wraz z którymi można też skorzystać np. z usług hostingowych).
3 Zadbaj o reklamę i dystrybucję. Aby szybko przyciągnąć klientów i zwiększyć świadomość istnienia twojego sklepu, korzystaj z serwisów aukcyjnych i społecznościowych. To ogromne, tyle że wirtualne centra handlowe, przez które dziennie przewija się dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy osób. Do tego warto stosować też reklamę – na początek zacząć można od reklamy konktekstowej w wyszukiwarkach czy marketingu afiliacyjnego.
4 Powalcz o dotację na biznes. Można ją zdobyć w urzędach pracy, pod warunkiem że zarejestrujesz się jako osoba bezrobotna. Robert Kowalski otrzymanie takiej dotacji nazywa cudem. – Dlaczego używam tego słowa, wie każdy, kto próbował, ale zawsze próbować warto – tłumaczy, dodając, że sam musiał skorzystać z kredytu. Pomijając przygotowanie lokalu, stworzenie strony internetowej i czynszu, koszty początkowe to także asortyment, na który trzeba mieć 15–30 tys. zł.