Nieudana oferta żywieckiego Famedu pokazuje, że nie każdą stosunkowo dużą, jak na polskie warunki, emisję akcji może sprzedać każdy dom maklerski.
Famedowi, który działa w dość atrakcyjnym segmencie rynku medycznego, w czasie IPO wiatr wyraźnie wiał w oczy. Pogorszyły się nastroje na giełdzie i zmaterializowały się pogłoski o planowanej na kwiecień megaofercie akcji Cyfrowego Polsatu. Spółce w sprzedaży akcji nie pomogło dwukrotne zmienianie widełek ceny emisyjnej (najpierw korekta w dół górnej granicy widełek, a potem drastyczne obniżenie dolnej wartości). Emisja się nie udała.
Na giełdzie nie wszystko da się przewidzieć, jednak o pewnych rzeczach doświadczony broker - a to on odpowiada za proces sprzedaży akcji - powinien wiedzieć. Taką rzeczą, a właściwie zdarzeniem, było zderzenie oferty Femedu z IPO Cyfrowego Polsatu. Przy ograniczonych zasobach gotówkowych inwestorów finansowych siłą rzeczy duzi gracze wybierają emisję większą. Spółka o znaczącej kapitalizacji i z ciekawego sektora jest bowiem - przynajmniej przez jakiś czas - obowiązkowym składnikiem portfeli inwestycyjnych.
Z drugiej strony owa większa emisja jest doskonałym alibi do wymuszania na mniejszych spółkach jak najbardziej atrakcyjnego poziomu ceny emisyjnej. Na mój nos, paradoksalnie, gdyby Famed nie obniżył dolnej granicy widełek, być może miałby większą szansę na sprzedanie akcji. Radykalny ruch w dół sprawił, że można było odnieść wrażenie, iż zarząd nie wie, ile warta jest firma, a poza tym, że z jakichś powodów musi sprzedać akcje nowej emisji. Przy okazji obniżki ceny emisyjnej radykalnie spadła kapitalizacja firmy. A to z kolei mogło sprawić, że część inwestorów po prostu przestała się interesować spółką.
Famed zapowiada, że za jakiś czas wróci na rynek z ofertą. Mam nadzieję, że dotrzyma słowa.