Tym razem przedsiębiorcy dostali nieco więcej czasu niż poprzednio na przygotowanie do nowych obostrzeń, gdyż pierwszy projekt rozporządzenia pojawił się na stronach Ministerstwa Zdrowia już w miniony czwartek. Oficjalna publikacja nastąpiła jednak dzień później (Dz.U. z 2020 r. poz. 1972) i zaskoczyła przede wszystkim właścicieli dużych sklepów meblowych. Choć we wstępnej wersji przepisów były one wyłączone spod zakazu funkcjonowania, niemal w ostatniej chwili okazało się, że muszą zostać zamknięte.
Obowiązujące od soboty rygory tym razem uderzają szczególnie w galerie handlowe. Jak wskazano w uzasadnieniu, w tego typu obiektach „otwarte pozostają tylko niektóre punkty usługowe mające istotne znaczenie dla życia codziennego”. Chodzi m.in. o sklepy z artykułami spożywczymi, kosmetycznymi, toaletowymi, wyrobami medycznymi i farmaceutycznymi, meblami czy artykułami remontowo-budowlanymi.
Radca prawny Piotr Pałka z kancelarii Derc Pałka zauważa, że kolejny raz razi niska jakość legislacyjna wprowadzanych zmian. Zaś przepisy antyepidemiczne powinny być jasne i nie budzić wątpliwości biznesu, skoro walczy on teraz o przetrwanie.
– Dozwolona jest np. sprzedaż produktów kosmetycznych, innych niż przeznaczone do perfumowania lub upiększania. A przecież każdy produkt kosmetyczny ma na celu de facto upiększenie. Nie występuje również definicja legalna „upiększenia” – zwraca uwagę ekspert. Definicję „produktu kosmetycznego” można znaleźć natomiast w unijnym rozporządzeniu nr 1223/2009 z 2009 r., do niej też pośrednio odwołuje się nowy akt Rady Ministrów. Także w przypadku kilku innych kategorii produktów odesłano do definicji ustawowych. W odróżnieniu od wcześniejszych ograniczeń, wprowadzanych „do odwołania” albo „na czas trwania stanu epidemii”, wyznaczono też końcowy termin – 29 listopada. Daje to sklepom namiastkę pewności prawa, choć oczywiście rząd może tę datę przesunąć kolejnym rozporządzeniem z dnia na dzień.
Najważniejszym jednak wyzwaniem pozostaje określenie „przeważającej działalności” przedsiębiorcy. To ona ma bowiem decydować, czy dany sklep może działać, czy nie. Jak wskazuje adwokat dr Karol Pachnik, pojęcie to było już stosowane w wielu regulacjach, m.in. w ustawie o ograniczeniu handlu w niedziele i święta oraz w niektóre inne dni (Dz.U. z 2018 r. poz. 305). Tam zostało ono zdefiniowane w art. 6 ust. 2 jako rodzaj przeważającej działalności wskazany we wniosku o wpis do krajowego rejestru urzędowego podmiotów gospodarki narodowej, o którym mowa w ustawie o statystyce publicznej (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 443). Karol Pachnik wskazuje jednak, że prawdopodobne jest też określanie jej na podstawie badania wolumenu sprzedaży, czyli dochodów z poszczególnych działów. Sprzedaż uboczna towarów innych niż wymienione w rozporządzeniu będzie jego zdaniem dopuszczalna.
– Niestety lista ta jest nieprecyzyjna i budzi wątpliwości, ponieważ w wielu placówkach prowadzona jest sprzedaż różnych kategorii towarów lub wyrobów albo świadczone są różne usługi, z czego część będzie dozwolona, a część nie – mówi Radosław Knap, dyrektor generalny Polskiej Rady Centrów Handlowych.
– Moim zdaniem skoro prawodawca nie precyzuje tego, to rozstrzygać będzie faktyczne prowadzenie działalności, i to w zakresie przypadającym na dzień wejścia w życie danego zakazu – tłumaczy z kolei mec. Pałka. – Jeżeli supermarkety czy punkty usługowe dostosują asortyment, który będzie odpowiadał treści rozporządzenia, to nadal będą mogły funkcjonować. W takim wypadku nadal kupimy bieliznę w supermarkecie, jeżeli jego przeważająca działalnością będzie np. sprzedaż żywności – zaznacza prawnik.
W miarę bezpiecznie może za to czuć się branża beauty, gdyż jedynie w odniesieniu do „działalności związanej z fryzjerstwem i zabiegami kosmetycznymi” zastosowano odesłanie do Polskiej Klasyfikacji Działalności (w podklasie 96.02.Z). Wyłączenie to jest tak szerokie, że zarówno fryzjerzy, jak i wszystkie salony kosmetyczne będą mogły dalej działać.
Ponadto dozwolone jest świadczenie w galeriach m.in. usług optycznych, medycznych, bankowych, pocztowych, ubezpieczeniowych, ślusarskich, szewskich, krawieckich, pralniczych, a także prowadzenie myjni samochodowych. Jeśli chodzi o gastronomię, to dopuszczalne jest wyłącznie przygotowywanie i dostarczanie żywności.
– W naszej ocenie przepis ten wymaga doprecyzowania i ujednolicenia w taki sposób, aby umożliwić wydawanie klientom żywności na wynos. Zaniechanie tego wygeneruje wiele wątpliwości, z którymi mieliśmy do czynienia także w czasie wiosennego lockdownu – zauważa Radosław Knap.
Pojawia się też kolejny haczyk, bo rozporządzenie całkowicie zakazuje handlu i usług w ramach tzw. wysp handlowych w galeriach. Może więc dojść do sytuacji, że ta sama usługa w lokalu będzie dozwolona, a prowadzona na wyspie tuż obok – zakazana.
Na zbliżony problem zwraca uwagę Adam Abramowicz, rzecznik małych i średnich przedsiębiorców. – Obecne rozporządzenie różnicuje przedsiębiorców z tej samej branży i działających pod jednakowym kodem PKD, w zależności od miejsca świadczenia usługi. Nie jest to sytuacja dobra i może oczywiście świadczyć o dyskryminacji pewnej grupy – tłumaczy rzecznik MSP.
Piotr Pałka wskazuje też, że podstawa prawna zamknięcia galerii handlowych jest wątpliwa, gdyż ustawa o chorobach zakaźnych (która stanowi podstawę rozporządzenia) nie dopuszcza możliwości zakazania prowadzenia działalności przez przedsiębiorców.
– A niektórzy z najemców galerii handlowych nie będą mogli w ogóle prowadzić działalności. Sklepy odzieżowe oraz wyspy handlowe zostały więc zamknięte bezprawnie – ocenia mec. Pałka.
Z kolei Radosław Knap zaznacza, że projektodawca zaproponował taką definicję obiektu handlowego, która nie uwzględnia wszystkich modeli prowadzenia działalności w Polsce, a to rodzi niepewność biznesu. – Chodzi tutaj chociażby o parki handlowe, gdzie poszczególne placówki handlowe i usługowe mają odrębne wejścia z ulicy czy parkingu lub nawet znajdują się w odrębnych budynkach tworzących jeden kompleks – wyjaśnia Radosław Knap.