Wysokie oprocentowanie i wyśrubowane opłaty nie gwarantują zysku. Wielu klientów nie oddaje pożyczek. Części trzeba zwracać prowizje za wcześniejszą spłatę. I doszły problemy z pandemią.
DGP
Wprowadzone niedługo po wybuchu pandemii w ramach rządowej tarczy antykryzysowej ograniczenie maksymalnych kosztów pozaodsetkowych, jakie mogą być pobierane od osób spłacających pożyczki, spowodowały drastyczne ograniczenie aktywności firm pozabankowych. Biuro Informacji Kredytowej wskazało niedawno, że w pierwszych trzech kwartałach roku współpracujące z nim firmy pożyczyły swoim klientom 3,4 mld zł, o 37 proc. mniej niż rok wcześniej. Liczba nowych pożyczek spadła o ponad jedną czwartą w stosunku do okresu styczeń–wrzesień 2019 r.
Ale branża słabo radziła sobie już w ubiegłym roku. Pojawiały się o głosy o „przekredytowaniu” części klientów – ich zobowiązania były na tyle duże, że groziły problemami z terminową spłatą rat. Ale też trwała dyskusja na temat „ograniczenia lichwy” – propozycje zmierzające do ograniczenia skali działania branży zgłaszało Ministerstwo Sprawiedliwości. Rynek mierzony wielkością aktywów branży wciąż rósł, ale przychody już nie. A zyski, jakie firmy pożyczkowe wypracowywały jeszcze w 2018 r., zamieniły się w straty.
To podstawowe wnioski z analizy ubiegłorocznych sprawozdań finansowych 350 podmiotów znajdujących się w rejestrze instytucji finansowych prowadzonym przez Komisję Nadzoru Finansowego. Rejestr zawiera ponad pół tysiąca pozycji. Część firm wciąż nie opublikowała swoich wyników. Aby podmiot znalazł się w rejestrze, wystarczy dysponować 200 tys. zł kapitału. Jednak część firm, które zgłosiły się do rejestru, w ogóle nie ruszyła albo działalność pożyczkowa to margines ich biznesu.
Udział Providenta maleje. W 2019 r. firma miała tylko 28 proc. rynku
Aktywa branży w ubiegłym roku zwiększyły się o 22 proc., do 10,5 mld zł. Ten skok wiąże się ze zmianą formuły działalności finansowej w ramach koncernu Ford. Zamiast banku mamy obecnie firmę pożyczkową. Wskoczyła ona na drugie miejsce na liście największych. Bez niej aktywa branży urosły o 7 proc.
Łączny kapitał firm pożyczkowych wynosił w końcu ubiegłego roku 1,9 mld zł. 6-proc. wzrost w połowie jest efektem pojawienia się Ford Credit. Przychody pozostały na poziomie sprzed roku. Firmy, których ubiegłoroczne wyniki przeanalizował DGP, miały w sumie ponad 93 mln zł straty. W 2018 r. były 79 mln zł na plusie.
Stopniowo maleje znaczenie Providenta - lidera branży. W końcu ubiegłego roku udział rynkowy firmy mierzony wielkością aktywów wynosił 28 proc. Rok wcześniej był o 5 pkt proc. większy. Wcześniej było to rekompensowane przez wzrost znaczenia IPF Polska – siostrzanej spółki, koncentrującej się na segmencie internetowym. W ostatnim roku jednak i ona odnotowała spadek. Zysk netto polskiego Providenta, który w 2018 r. wynosił prawie 95 mln zł, w ubiegłym roku stopniał do 1,4 mln zł. IPF pogłębił stratę do 50 mln zł.
Zarząd Providenta zaznacza, że wynik brutto przekraczał 100 mln zł. „Spadek zysku przed opodatkowaniem był spowodowany przede wszystkim niższymi przychodami z tytułu należności od klientów. Przyczyną tej tendencji spadkowej były głównie zmiany w strukturze oferty produktowej spółki (produkty udzielane na dłuższe okresy i produkty o niższym koszcie) ukierunkowane na utrzymanie dotychczasowych klientów i pozyskanie nowych. Na niższe przychody z tytułu należności od klientów w 2019 roku w stosunku do roku 2018 wpłynęła również rezerwa na potencjalne roszczenia klientów w zakresie wysokości rabatów z tytułu wcześniejszej spłaty pożyczki” – napisano w sprawozdaniu finansowym.
Roszczenia są związane z ubiegłorocznym orzeczeniem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Zgodnie z nim, jeśli klient spłaca pożyczkę przed terminem, to powinien dostać z powrotem odpowiednią część zapłaconej z góry prowizji. Dla branży finansowej – głównie banków, ale też SKOK-ów i firm pożyczkowych – oznacza to zwroty idące w setki milionów złotych.
Provident i IPF nie są wyjątkami. Spadek wyników odnotowała mniej więcej co trzecia spośród analizowanych przez nas firm. Duża część z nich znalazła się pod kreską. Stratę przekraczającą 90 mln zł odnotowało Zaplo. Ta firma połączyła się pod koniec września z Vivusem, który zanotował spadek zysku przekraczający 100 mln zł. Vivus i Zaplo to część grupy 4finance z siedzibą na Łotwie.
Ustawowe ograniczenia dotyczące kosztów pożyczek (związane także z rekordowo niskimi stopami procentowymi) sprawiają, że niektórzy gracze wykruszają się z rynku. Część sygnalizowała to już w raportach rocznych. „Kontynuowanie sprzedaży produktów oferowanych przez spółkę staje się jednoznacznie nierentowne. Po dokonanej przez zarząd spółki analizie ostatecznie podjęto decyzję o złożeniu do Sądu wniosku o otwarcie przyspieszonego postępowania układowego” – wskazały zarządy firmy Credis Polska i powiązanych z nią podmiotów z branży. O złożeniu w maju br. wniosku o ogłoszenie upadłości poinformowała firma Cross Loan, a o likwidacji – ID Finance.
Firm likwidowanych bądź w restrukturyzacji jest więcej, ale to również następstwo decyzji sprzed pandemii.
Podmioty, których aktywa przekraczały 100 mln zł, odpowiadały w końcu ubiegłego roku za 78 proc. rynku. Ten udział się nie zmienił. Mimo to wśród dużych firm nie brakowało takich, które zmniejszyły skalę działania.
Równocześnie cały czas pojawiali się nowi chętni do zarabiania na pożyczkach pozabankowych. W segmencie moto na wyjście spod ostrych wymogów, jakie wiążą się z posiadaniem licencji bankowej, zdecydował się nie tylko Ford, ale też Mercedes (choć jego bank nadal działa). W pożyczkach internetowych obecność zaznaczyła firma Smartney.