Firmy, które pobrały pieniądze z tarczy finansowej, nie mogą zawiesić działalności gospodarczej, gdyż wówczas będą musiały zwrócić środki. Zdaniem prawników rząd powinien jak najszybciej zareagować, by nie pogrążyć biznesu.
DGP
Każdy podmiot, który dostał wsparcie środki z tarczy antykryzysowej Polskiego Funduszu Rozwoju, zgodził się na to, że jeżeli zaprzestanie prowadzenia działalności gospodarczej w ciągu 12 miesięcy od otrzymania pieniędzy, będzie musiał zwrócić wszystko co do złotego. Za zaprzestanie prowadzenia działalności uznawane jest również jej zawieszenie. Zwrócić 100 proc. wartości subwencji muszą też ci, którzy otworzą postępowanie upadłościowe bądź restrukturyzacyjne.

Pieniądze do zwrotu

Jeżeli drobny agent turystyczny pobrał wsparcie z tarczy, to dziś nie powinien zawieszać prowadzenia działalności, chociaż do końca roku nie zarobi zapewne nic. Podobnie jest z restauracjami, którym też się nie opłaca zamknąć na cztery spusty. Gdy zaś właściciel np. parku rozrywki nie wytrzyma pod naporem comiesięcznych rachunków i zdecyduje się porozumieć z wierzycielami w ramach restrukturyzacji, jednym z tychże wierzycieli stanie się Polski Fundusz Rozwoju zarządzający programem tarczy finansowej.
PFR, spytany przez DGP o to, czy planuje aneksować umowy zawarte z przedsiębiorcami, zaznacza, że pieniądze z tarczy były znaczące i powinny zabezpieczyć płynność firm co najmniej do końca tego roku.
– Dane pokazują, że depozyty przedsiębiorstw są na wysokim poziomie, co świadczy o tym, że firmy mają bufor finansowy. Poza tym rząd zapowiedział dodatkowe wsparcie dla sektorów objętych restrykcjami wskutek jesiennej fali pandemii koronawirusa – podkreśla Michał Witkowski z funduszu. A zmiana założeń i regulaminu tarczy jest w gestii rządu. Ponadto gdyby miało do nich dojść, wymagałoby to zgody również Komisji Europejskiej.
Doktor Patryk Filipiak, adwokat i kwalifikowany doradca restrukturyzacyjny z kancelarii Flipiak Babicz Legal, ma wątpliwości, czy taka zmiana byłaby w ogóle możliwa.
– Środki w ramach tarczy nie stanowiły pomocy publicznej na restrukturyzację, lecz były wsparciem związanym z kryzysem covidowym. Stąd możliwość objęcia części lub całości tych środków umorzeniem. Odrębnym pakietem pomocowym są środki w ramach pomocy publicznej na restrukturyzację. Myślę, że urzędnicy będą obawiali się mieszania tych dwóch reżimów, mając na względzie ewentualną reakcję Komisji Europejskiej – uważa ekspert.
Nieoficjalnie od jednego z przedstawicieli władzy usłyszeliśmy, że obecnie nie ma planu zmiany reguł dotyczących przyznanych subwencji. Rząd będzie chciał uratować biznes przez kolejny pakiet pomocowy – a wówczas nie będzie problemu zamykania działalności.

Nadzwyczajna zmiana

Nie brakuje jednak głosów, że jeśli rządzący nie ruszą tematu tarczy finansowej, to wielu przedsiębiorców może czekać dramat. Po pierwsze dlatego, że kolejny pakiet na pewno nie obejmie wszystkich potrzebujących. Po drugie z tego powodu, że wielu przedsiębiorców nawet nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji zawieszenia działalności gospodarczej.
– Nikt nie przewidział obecnej sytuacji. Jeszcze miesiąc temu słyszeliśmy polityków mówiących, że o lockdownie nie ma mowy. Dziś mamy już częściowy lockdown, który będzie rozszerzany. Nie zgadzam się więc z twierdzeniem, że przedsiębiorcy powinni liczyć się z tym, że sytuacja tak drastycznie się pogorszy. Pieniądze, które otrzymali kilka miesięcy temu, spożytkowali na uratowanie firm – twierdzi Radosław Płonka, adwokat, wspólnik w kancelarii Płonka Ozga i ekspert prawny BCC.
Profesor Mariusz Bidziński, radca prawny i wspólnik w kancelarii Chmaj i Wspólnicy, zwraca uwagę, że subwencja z tarczy finansowej zapewniła byt nie tylko przedsiębiorcom.
– W ten sposób rząd postanowił uratować wiele miejsc pracy, cały system gospodarczy. Nie podoba mi się więc, że dziś za to ratowanie chce się wystawić rachunek tym, którzy ostatecznie nie podołali ciężkiej sytuacji – wskazuje prawnik.
Dodaje, że kolejne banki właśnie zmieniają swoje prognozy gospodarcze, uznając, że wskaźniki makroekonomiczne będą gorsze, niż przypuszczano dotychczas.
– Mamy do czynienia z nadzwyczajną zmianą stosunków. Okoliczności są niezwykłe, nie dało się ich z poziomu drobnego przedsiębiorcy przewidzieć. Uważam więc, że gdyby PFR domagał się zwrotu subwencji z powodu zaprzestania prowadzenia działalności gospodarczej, beneficjenci mieliby uzasadnione roszczenia wobec Skarbu Państwa oparte na klauzuli rebus sic stantibus – uważa prof. Bidziński.

Kłopotliwa restrukturyzacja

Problem może dotyczyć też tych firm, które co prawda biznesu zamykać nie chcą, ale dostrzegają potrzebę restrukturyzacji swych zobowiązań.
– Rząd i PFR niejako zniechęcają przedsiębiorców do wszczynania procedury restrukturyzacyjnej, której możliwie szybkie otwarcie pozwala częstokroć uratować firmę przed upadłością – zauważa Radosław Płonka.
Doktor Filipiak z kolei wyjaśnia, że brak zmiany regulaminu w sytuacji otwarcia restrukturyzacji oznacza, że pieniądze co prawda podlegają zwrotowi, ale w ramach układu z wierzycielami. Innymi słowy, PFR nie będzie miał uprzywilejowanej pozycji wobec innych wierzycieli. Będzie – tak samo jak inni – głosował w przedmiocie przyjęcia układu.
– Stąd też brak zmiany regulaminu nie oznacza „nagłej śmierci” dla firm. Te środki nie będą musiały być zwrócone natychmiast – pociesza Filipiak.