Pogarsza się stan sanitarny zakładów produkujących żywność. Pytanie, czy w sytuacji narastającego w Europie protekcjonizmu może to zaszkodzić polskiemu eksportowi.
W ubiegłym roku nieodpowiedni stan sanitarny stwierdzono w niemal 5600 zakładach żywności, żywienia oraz materiałów i wyrobów przeznaczonych do kontaktu z żywnością. Tym samym w ciągu roku ich liczba wzrosła o niemal 500. Tak źle nie było od 2013 r. – wynika z najnowszego raportu GIS, według którego w 652 zakładach warunki były wystarczająco nieodpowiednie, by podjąć decyzję o przerwaniu w nich działalności. Najbardziej sytuacja pogorszyła się w wytwórniach substancji dodatkowych, makaronów czy suplementów diety. Pogorszeniu uległy też warunki w piekarniach, ciastkarniach, przetwórniach owocowo-warzywnych, zakładach garmażeryjnych, wytwórniach lodów czy napojów bezalkoholowych. Co ważne, te dane nie są efektem zwiększonej liczby kontroli. Ta bowiem spadła w ostatnim roku z niemal 257 tys. do 254,4 tys.
Co zatem jest powodem obniżenia standardu sanitarnego w zakładach? Zdaniem Pawła Wyrzykowskiego, analityka sektora food & agri w banku BNP Paribas, przede wszystkim ogromne rozdrobienie w sektorze, któremu towarzyszy jednocześnie rosnąca konkurencja.
I faktycznie, jak wynika z raportu GIS, przed 2010 r. miał on pod swoim nadzorem mniej niż 400 tys. zakładów. W 2018 r. było ich już ponad 497 tys., a w roku ubiegłym 521,5 tys. Do tego dochodzą coraz trudniejsze warunki współpracy z odbiorcami, wśród których w przypadku krajowego rynku dominują duże sieci czy grupy zakupowe. Tym samym liczba odbiorców kurczy się, bo ubywa niezależnie działających sklepów. To ma wpływ na obroty zakładów produkcyjnych, którym zaczyna brakować pieniędzy na modernizacje. A nie od dziś wiadomo, że polski przemysł spożywczy stoi przed koniecznością tzw. drugiej fali inwestycji. Pierwsza miała miejsce przed wejściem do UE.
– Zakłady z końca lat 90. zdążyły się już zestarzeć. Wymagają nakładów, o które w sytuacji walki konkurencyjnej na rynku nie jest łatwo. Stąd niektóre mogą mieć trudności z utrzymaniem rosnących standardów produkcji – mówi Paweł Wyrzykowski.
Istnieje obawa, że informacje o pogarszającym się stanie sanitarnym polskich zakładów będą chciały wykorzystać rządy zachodnich krajów. Cel to oczywiście przyblokowanie importu produktów z Polski i tym samym zrobienie miejsca do sprzedaży rodzimych towarów.
Jak zauważa Andrzej Gantner, dyrektor Polskiej Federacji Producentów Żywności, protekcjonizm w Europie narasta od kilku lat. Zaczęło się od Czech, które wykorzystują każde potknięcie polskich zakładów, by przekonać rodzimych konsumentów do wybierania żywności krajowego pochodzenia.
– Dziś nurt protekcjonizmu jest widoczny niemal w każdym kraju unijnym, w tym także w Polsce – dodaje.
Obawy są o tyle uzasadnione, że eksport polskiej żywności wciąż rośnie. Nie szkodzi mu nawet pandemia. W pierwszym półroczu sprzedaż żywności za granicą wyniosła 16,4 mld euro – o 7 proc. więcej niż przed rokiem. A to może się okazać solą w oku dla wielu państw.
– Z drugiej strony polskim dostawcom udało się osiągnąć przez lata ugruntowaną pozycję i zaufanie partnerów na arenie międzynarodowej. Afery z polską żywnością z poprzednich lat pokazują, że nie są one w stanie na trwałe osłabić eksportu – dodaje Paweł Wyrzykowski.
Andrzej Gantner uważa jednak, że trzeba podkreślać, iż polska żywność jest bezpieczna.
– Ujawnione przez inspektorów nieprawidłowości dotyczą mikro i małych firm. Duże zakłady, mające największy udział w rynku, wciąż podnoszą jakość i bezpieczeństwo żywności – zaznacza Andrzej Gantner.
Podobne wnioski płyną z kontroli. W 2019 r. laboratoria Państwowej Inspekcji Sanitarnej, działające w zintegrowanym systemie badania żywności, zbadały ogółem 82 513 próbek środków spożywczych, w tym 69 810 z krajowych fabryk. Tylko 2,62 proc. nie spełniało norm i przepisów prawa. W 2018 r. było ich 3,17 proc. Jeśli chodzi o kategorie, w których nastąpiła największa poprawa, to są wśród nich: drób, jaja, mleko i przetwory mleczne, napoje alkoholowe, koncentraty spożywcze, kawa, herbata, kakao, herbatki owocowe i ziołowe, a także sól spożywcza i jej zamienniki.