Emilewicz pytana była w rozmowie z gazetą m.in. jakiej recesji się spodziewa.
"Mamy nadzieję, że skończymy ten rok na poziomie prognozy Komisji Europejskiej, czyli ze spadkiem ok. 4 proc. A w przyszłym roku osiągniemy już wzrost PKB o blisko 4 proc. Jesteśmy przekonani, że ważne są tu duże zamówienia publiczne, ale też pobudzenie rynku w sektorze budowlanym" - powiedziała.
Pytana o to, czego się nauczyła podczas tych ostatnich miesięcy, wicepremier odpowiedziała, że na pewno tego, że trzeba szybciej cyfryzować polską gospodarkę, żeby była bardziej użyteczna dla obywateli.
"To wyzwanie, które stoi też przed instytucjami, na przykład urzędami pracy. To nie jest tak, że rynek pracy się zmieni jak w animowanym +WALL-E+, w którym nie trzeba już pracować, bo rzeczywistość jest tak zautomatyzowana. Ten świat nie będzie tak wyglądał. Choć oczywiście będzie potrzebował mniej pracowników w logistyce, na liniach produkcyjnych z powtarzalnymi czynnościami" - powiedziała minister.
Odniosła się też do pytania, czy uważa, że kryzys to szansa. "Biorąc pod uwagę tempo wzrostu polskiej gospodarki w ostatnich pięciu latach, jej elastyczność i ciągłą witalność, to myślę, że będziemy na tych kołach transformacyjnych jechać szybciej niż nasi zachodni partnerzy" - powiedziała.
"Ile potrwa powrót do pełnej aktywności?" - zapytała gazeta.
"Chcielibyśmy, by trwał tyle, ile trwa czas zakontraktowanych środków dotacyjnych, czyli do końca 2022 r. Chcielibyśmy móc wtedy powiedzieć, że nie pamiętamy już gospodarczych skutków pandemii. Zapewne jednak przewartościuje się nasze myślenie o gospodarce, a także nasze podejście do konsumpcji. W sklepie z ubraniami bardziej zastanowię się, czy rzeczywiście potrzebuję piątej pary spodni, czy jedna-dwie mi wystarczą. Takie m.in. będą konsekwencje tego kryzysu" - podsumowała wicepremier.