Banki skarżą się na ich negatywne postrzeganie społeczne, narastającą wokół banków negatywną atmosferę, która ma – w ich ocenie – prowadzić do narastającej fali spraw sądowych związanych np. z kredytami mieszkaniowymi indeksowanymi do walut obcych, a także do kształtowania się niekorzystnej dla banków linii orzeczniczej. Zwracają także uwagę, że czują się osamotnione z problemami takimi, jak choćby problem portfeli frankowych po niedawnym orzeczeniu TSUE. Trzeba jednak zauważyć, że negatywna społeczna percepcja banków i ich podejścia, np. do problemu frankowego – o ile rzeczywiście się zaznacza, jak to sugerują bankowcy – może mieć swoje przyczyny przede wszystkim w postawie środowiska lub zrzeszającej jej organizacji branżowej.

Koszty wizerunkowe

Nie jest zadaniem nadzoru finansowego formułowanie w tym zakresie wytycznych dla podmiotów nadzorowanych, ale trudno uciec od kilku spostrzeżeń i hipotez. Być może polityka komunikacyjna – czy też raczej prowadzone kanałem medialnym próby swoistych negocjacji z instytucjami odpowiedzialnymi za nadzór lub regulacje rynku – dojrzały do poważnej rewizji. Być może dotychczasowa formuła tych działań świadomie zakładała występowanie izby branżowej w roli swoistego „harcownika”, formułującego najdalej idące, często mało realne oczekiwania, czy wręcz demonstrującego pewną arogancję wobec innych interesariuszy, w szczególności wobec klientów banków. Jednocześnie poszczególne banki mogły pozycjonować się na bardziej racjonalnych i stonowanych stanowiskach. Być może formuła taka była nawet historycznie skuteczna, stąd jest dalej – niejako siłą rozpędu lub przyzwyczajenia – stosowana wobec dzisiejszych wyzwań stojących przed sektorem. Już niektóre wcześniejsze przypadki jej zastosowania wydają się jednak kontrproduktywne wobec zamierzeń. Mam tu na myśli kasandryczną narrację dotyczącą obciążeń fiskalnych i regulacyjnych, z przebijającym się wciąż na plan pierwszy wątkiem podatku bankowego. Być może obserwacja ta powinna też stanowić przyczynek do refleksji nad potrzebą pokoleniowej zmiany w organizacji, której głos może być odbierany jako głos całego środowiska. Obecnie – przede wszystkim wobec problemu frankowego, a szczególnie na tle dzisiejszej kryzysowej sytuacji na rynkach wywołanej m.in. zagrożeniem koronawirusem – jasne staje się, że formuła ta ostatecznie się wyczerpała. Na to pragnę – w imię wspólnej odpowiedzialności za sektor – zwrócić uwagę środowiska bankowego.
Koszty wizerunkowe, na które tak bardzo skarżą się przedstawiciele sektora, ponoszone wskutek postawy organizacji branżowej oraz wysuwanych przez nią żądań, mogą stawać się znaczne i nieodwracalne. Nakręcają one spiralę oczekiwań i roszczeń wobec banków, co ostatecznie może dodatkowo utrudniać np. wypracowanie rozwiązań zmierzających do ograniczenia skali problemu w drodze dobrowolnych porozumień z klientami. Medialna aktywność samego Związku Banków Polskich (ZBP) lub przezeń inspirowana ujawnia skrajny brak wyczucia i społecznej odpowiedzialności. Zwłaszcza jeżeli zestawić postawę ZBP z jego zagranicznymi odpowiednikami, a jego żądania z potrzebą działań zmierzających do ochrony najsłabszych kredytobiorców przed finansowymi konsekwencjami obecnej sytuacji. Późniejsze bardziej stonowane i wyważone działania poszczególnych banków, nawet deklarujących w różnej formie gotowość do rozmowy o konstruktywnych rozwiązaniach, mogą być niewystarczające dla odwrócenia efektów wcześniejszych wypowiedzi, które jednak są odbierane jako głos środowiska. Skutki i szkody wizerunkowe bywają trudno odwracalne, a ich minimalizacja – o ile w ogóle możliwa – może wymagać lat. Niezależnie od pozytywnych i racjonalnych inicjatyw podejmowanych przez pojedyncze banki.

Problem zaufania

W tym kontekście szczególnie zwracały uwagę wypowiedzi ZBP prezentowane jako stanowisko całego sektora bankowego w odniesieniu do tematu sporów sądowych w sprawach kredytów frankowych. Na każdym etapie narracja prezentowana przez ZBP nie wspierała kierunków zmierzających do mediacji, prowadzenia negocjacji czy rozmów z kredytobiorcami mających na celu osiągnięcie rozwiązań opartych na złotym środku. A tym samym zmniejszenia liczby spraw frankowych w poszczególnych bankach. Co więcej stawiała wręcz klientów banków w pozycji przegranej z uwagi na – zdaniem ZBP – jednoznaczne argumenty formalno prawne wspierające pozycję sektora bankowego. W konsekwencji banki znalazły się w sytuacji, w której nie były prowadzone rozmowy z klientami, zaś po wyroku TSUE ich pozycja negocjacyjna uległa drastycznemu pogorszeniu.
Obecnie cały świat zajmuje się kwestiami związanymi z zapobieganiem rozprzestrzeniania się epidemii koronawirusa. We Włoszech tamtejszy odpowiednik ZBP był jednym z kluczowych uczestników inicjujących i wspierających wydanie odpowiedniego aktu prawnego włoskiego rządu zmierzającego do ograniczenia dotkliwości finansowych skutków koronawirusa dla kredytobiorców. W Polsce tymczasem ZBP nawet w tak krytycznym momencie nie jest w stanie wyjść ponad swoje partykularne interesy.
Działania podejmowane przez ZBP w imieniu banków – a w każdym razie mogące być tak interpretowane – niewątpliwie nie przyczyniają się do poprawy zaufania do środowiska bankowego. Dodatkowo swoją wymową mogą prowadzić jedynie do antagonizacji banków także z instytucjami, które co do zasady wspólnie z bankami powinny dbać o integralność rynku finansowego i zaufanie do jego profesjonalnych uczestników. Mam tu na myśli np. pismo skierowane niedawno przez ZBP do UKNF dotyczące problematyki kredytów walutowych i konsekwencji wyroku TSUE w sprawie państwa Dziubaków. ZBP zwraca się z prośbą o zajęcie przez UKNF stanowiska wobec tych kwestii. Pismu temu były poświęcone wypowiedzi jednego z członków zarządu ZBP w mediach, gdzie przywołano także fragmenty tego pisma. Rozumiemy – i tak interpretujemy samo pismo oraz towarzyszący mu przekaz medialny ZBP – że mamy tu do czynienia ze swoistym aktem desperacji tej organizacji. Apelujemy jednak do szeroko rozumianego środowiska bankowego o wnikliwe rozważenie, czy prowadzona w ten sposób komunikacja i medialne próby wywarcia presji na nadzorze na pewno leżą w najlepszym interesie samych banków. Im bardziej działania podejmowane w imieniu banków przez zrzeszającą je organizację branżową będą jednoznacznie identyfikowane jako działalność lobbingowa, nie zaś próba samoregulacji sektora, tym mniejsza będzie ich wiarygodność. Ostatecznie może to doprowadzić do rezultatu, w którym ich koszty wizerunkowe będą istotnie wyższe od wartości perswazyjnej, a bardziej stonowane działania samych banków nie będą w stanie naprawić wyrządzonych w ten sposób szkód wizerunkowych.
Z taką sytuacją mamy do czynienia obecnie, w obliczu konieczności podjęcia skoordynowanych działań w walce z epidemią koronawirusa, w ramach szerokiego konsensusu i solidarności społecznej. Przywołując ponownie przykład włoskiego odpowiednika ZBP, liczę, że nasza krajowa organizacja zrzeszająca banki będzie w stanie włączyć się w te działania z równym zapałem, z jakim broni swoich partykularnych interesów.
Zdumiewają mnie także w tym kontekście powtarzane jak mantra przez przedstawicieli ZBP utyskiwania dotyczące nadmiernego poziomu obciążeń i regulacji. Narracja ta jest w mojej opinii zdecydowanie na wyrost. Dane statystyczne dotyczące sytuacji sektora bankowego w Polsce w ostatnich latach świadczą o tym, że sektor bankowy jest stabilny i rentowny. Tezy, jakoby nadmierne obciążenia i regulacje były czynnikami wręcz uniemożliwiającymi prowadzenie działalności bankowej, są najzwyczajniej w świecie nie na miejscu. Polski sektor bankowy cechuje się stabilnością pod względem wartości zwrotu z kapitału (ROE) oraz poziomu rezerw i odpisów netto. Niska zmienność poziomu odpisów może świadczyć o stabilnej polityce kredytowej i większej odporności polskiego sektora bankowego na wahania związane z cyklem finansowym. Skala obciążeń zewnętrznych (w odniesieniu do całkowitych przychodów operacyjnych) była w ostatnich latach w polskim sektorze bankowym porównywalna do średniej w UE. Udział kosztów ogólnego zarządu w całkowitych przychodach operacyjnych netto w Polsce kształtuje się na poziomie średnim dla krajów europejskich. Z danych opublikowanych przez nas kilka dni temu wynika, że zysk netto sektora bankowego w styczniu 2020 r. wzrósł do 541,2 mln zł, z 245,5 mln zł rok wcześniej, co oznacza wzrost o ponad 120 proc. rok do roku.

Potrzeba samoregulacji

Absolutnie nie negujemy znaczenia bankowej organizacji branżowej z punktu widzenia bezpiecznego i odpowiedzialnego funkcjonowania rynku. Uważam wręcz, że w dobie dzisiejszych wyzwań organizacja taka ma do odegrania szczególną rolę. Wynika to z wielu przyczyn. Po pierwsze, inicjatywy samoregulacyjne często mogą być bardziej efektywne np. od działań legislacyjnych lub twardych działań nadzorczych. Wychodząc od samego środowiska, mają one większe szanse, aby zostały sprawnie wdrożone. Ich implementacja opiera się nie tylko na formalnym autorytecie ustawodawcy lub nadzoru, lecz na wewnętrznym przekonaniu ich twórców. Po drugie, w wielu obszarach o charakterze technologicznym, w często zmieniającym się otoczeniu, regulacje o charakterze soft law – np. branżowe standardy technologiczne – mogą stanowić kluczowe narzędzie zwiększające bezpieczeństwo zastosowania nowych technologii. W szczególności przez mniejsze podmioty, np. banki spółdzielcze. Głos taki wybrzmiał zresztą np. podczas grudniowej prezentacji Cyfrowej Agendy Nadzoru, gdzie wiodący przedstawiciele sektora zwracali uwagę na rosnącą rolę standardów technicznych jako niezbędnego uzupełnienia regulacji w obszarze technologicznym. Tu upatruję dużej roli i odpowiedzialności organizacji branżowych, a także dużych banków, które dysponując potencjałem organizacyjnym, finansowym i technicznym, mogłyby doprowadzić do wypracowania – np. pod auspicjami organizacji branżowej – standardów technicznych zapewniających bezpieczeństwo wdrażania technologii w małych podmiotach.
Bezpieczeństwo i stabilność małych banków jest bowiem też istotnym elementem bezpieczeństwa systemu finansowego i wspólną odpowiedzialnością jego uczestników. Realizacja tych zadań wymaga jednak wyjścia przez izbę branżową ponad rolę instytucji lobbingowej, której głos traktowany już być może jedynie jako próba obrony partykularnych interesów – i to w momencie, w którym jak nigdy potrzebna jest solidarność sektora finansowego z jego interesariuszami. Głos taki traci wiarygodność i siłę przekonywania. Zmiana tej sytuacji może wymagać przewartościowania i zmiany modelu reprezentacji środowiska bankowego w debacie publicznej.
Dane statystyczne dotyczące sytuacji sektora bankowego w Polsce w ostatnich latach świadczą o tym, że sektor bankowy jest stabilny i rentowny. Tezy, jakoby nadmierne obciążenia i regulacje były czynnikami wręcz uniemożliwiającymi prowadzenie działalności bankowej, są najzwyczajniej w świecie nie na miejscu