- Włoski rynek zawsze był trudny pod względem terminowych płatności. Koronawirus może to jeszcze bardziej popsuć – mówi Tomasz Ślagórski.
Tomasz Ślagórski, wiceprezes Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych fot. Dariusz Iwański/Materiały prasowe / DGP
Czy zaskakujący wybuch epidemii koronawirusa we Włoszech zagraża wynikom polskiego eksportu? Skala jest nieporównywalnie mniejsza niż w Chinach, ale ChRL nie jest dla nas tak ważnym partnerem handlowym.
Chiny są drugim największym dostawcą towarów do Polski, więc wpływ koronawirusa na polską gospodarkę będzie widoczny i to nie tylko z powodu pośrednich oddziaływań, np. przez gospodarkę niemiecką bardzo uzależnioną od sytuacji w Chinach. Łańcuchy dostaw zostały mocno zaburzone, co może mieć wpływ na poziom produkcji w Polsce.
Ale Chiny nie liczą się w polskim eksporcie. Za to Włochy już tak, to piąty co do wielkości rynek eksportowy dla naszych firm.
To prawda, w ubiegłym roku polskie firmy sprzedały tam towary o wartości 11 mld euro.
Koronawirus zatrzyma sprzedaż z Polski do Włoch?
Jest zdecydowanie zbyt wcześnie na kreślenie takich scenariuszy. Na razie nie przejmowałbym się spadkiem popytu na polskie towary. Zakres epidemii nie jest jeszcze tak duży, obejmuje tylko kilka regionów we Włoszech.
Tym niemniej eskalacja epidemii jest zaskakująco szybka, a poza tym jest ona zlokalizowana na północy Włoch, w najbardziej uprzemysłowionej części kraju.
Jeśli na tym etapie można się czegoś obawiać, to zaburzeń w dostawach. My eksportujemy tam głównie maszyny i urządzenia, środki transportu, a w tym przypadku sprawna logistyka to podstawa. Fabryka Fiata w Tychach czy producenci sprzętu AGD mogą mieć problemy związane z utrudnieniami w transporcie. Już pojawiają się informacje o zawieszonych połączeniach kolejowych między Austrią a Włochami. Austriacy rozważają przywrócenie kontroli na przejściach granicznych. To może utrudnić przemieszczanie towarów.
Czyli polski eksport może ucierpieć.
Trudno wyrokować, czy i w jakiej skali wpłynie to na polski eksport, bo minęło zaledwie kilka dni. Ale wiadomo, że gospodarka Włoch od dawna ma kłopoty, a koronawirus tylko je pogłębi. Pojawiają się pierwsze prognozy o możliwej recesji we Włoszech w tym roku. To wszystko nie nastraja optymistycznie.
Patrząc na sprawę z punktu widzenia ubezpieczyciela należności, czy Włochy stały się właśnie rynkiem podwyższonego ryzyka? Czy polski przedsiębiorca, który rozważał rozpoczęcie współpracy z firmami z tego rynku, powinien być teraz w dwójnasób ostrożny?
Rynek włoski i bez epidemii był trudny. Od wielu lat charakteryzuje się podwyższonym ryzykiem. Obserwujemy na nim zwiększoną szkodowość, czyli stosunkowo dużą liczbę wypłat odszkodowań w zestawieniu ze sprzedawanymi polisami. We Włoszech wypada ona gorzej niż w innych krajach europejskich. Każdego roku widzimy, że polscy eksporterzy mają problemy z opóźniającymi się płatnościami ze strony włoskich kontrahentów, z ich niewypłacalnością i bankructwami. Moralność płatnicza firm jest tam dużo gorsza niż we Francji czy w Niemczech. Jeśli teraz włoska gospodarka dodatkowo ucierpi w wyniku epidemii, sytuacja pod tym względem jeszcze się zaogni. Nasi klienci są tego świadomi. Ubezpieczają się od tego ryzyka. Popyt na ubezpieczenia należności w handlu z przedsiębiorstwami z Włoch zapewne jeszcze wzrośnie.
A jaka będzie wasza odpowiedź? Zwiększenie składki?
Nasze polisy są tak skonstruowane, że obejmują cały portfel eksportowy klienta. Zwykle jest tak, że nie ogranicza się on tylko do jednego kraju, kooperuje on z firmami z kilku rynków. I włoski jest jednym z nich, niekoniecznie dominującym. Stawka za ubezpieczenie zależy od wielu czynników, m.in. struktury portfela, kondycji finansowej klienta, standingu jego kontrahentów, branży, w której działa, czy nawet tego, jak długo już współpracujemy. Oczywiście jeśli udział eksportu do Włoch w portfelu jest wysoki, to ma to odzwierciedlenie w wysokości stawki. To pochodna ryzyka; im ono jest większe, tym wyższa musi być składka ubezpieczeniowa. Na tym etapie nie przewidujemy natomiast zmian, które miałyby znacząco ograniczyć nasze zaangażowanie na rynku włoskim. Nie podwyższamy stawek, ale trzeba bacznie obserwować sytuację. Jeśli się okaże, że koronawirus ma przełożenie na wzrost wypłat odszkodowań, bo polskie firmy nie otrzymały płatności od włoskich partnerów, nie można wykluczyć, że zmiany będą. Okaże się za kilka miesięcy.
Są jakieś konkretne branże, którym będziecie się teraz szczególnie przyglądać w związku z tym, co się dzieje we Włoszech?
Przede wszystkim transport. Już wcześniej uważaliśmy, że najbliższe miesiące będą dla niego trudne. Od dwóch lat obserwujemy zwiększone wypłaty odszkodowań od ubezpieczeń kontraktów firm transportowych, nie tylko dla Włoch, lecz także Francji. W Polsce sytuacja tego sektora też nie jest zresztą najlepsza. Oprócz tego branże, które dużo eksportują, a więc przede wszystkim maszynowa, motoryzacyjna i chemiczna. Na razie dużego ryzyka w nich nie widzimy, ale lepiej dmuchać na zimne.