Kilkanaście europejskich firm, w tym trzy z Polski, ma upowszechnić elektromobilność.
W grudniu ubiegłego roku Komisja Europejska zgodziła się na udzielenie 3,2 mld euro pomocy publicznej firmom, które zgłosiły się do unijnego konsorcjum bateryjnego. Ta inicjatywa ma doprowadzić do produkcji europejskich baterii do samochodów elektrycznych. Wśród 17 przedsiębiorstw z siedmiu państw są też trzy polskie podmioty: Elemental, Eneris i polski oddział belgijskiego koncernu Umicore.
– Obecnie tworzona jest architektura przekazania tego wsparcia – mówi DGP Jan Staniłko, dyrektor departamentu innowacji w Ministerstwie Rozwoju. Pieniądze będą pochodziły z Programu Operacyjnego Inteligentny Rozwój.
Po zakończeniu prac nad ramami administracyjnymi środki trafią do sektora prywatnego, który zajmie się przygotowaniem nowych rozwiązań dla akumulatorów. Bruksela zgadza się na uruchomienie pomocy publicznej, gdy ryzyko finansowania nowatorskich pomysłów jest zbyt duże do udźwignięcia dla biznesu, a ten jest gotów współpracować z podmiotami z innych państw. Mechanizm nosi nazwę „Ważny Projekt Stanowiący Przedmiot Wspólnego Europejskiego Zainteresowania”, w skrócie IPCEI.
Kooperacja wybranych spółek potrwa do 2031 r. Brukselscy urzędnicy i władze państw, z których zgłosiły się podmioty, liczą, że najbliższa dekada pozwoli im dogonić, a może nawet prześcignąć azjatycką konkurencję. Ta niemal w całości zdominowała produkcję baterii litowo-jonowych. Napędy pojazdów elektrycznych to wciąż źródło niezliczonych problemów dla inżynierów i producentów. Są za duże, ich pojemność za mała, a produkcja wymaga rzadkich surowców, których recykling znajduje się w powijakach. Badania finansowane w ramach IPCEI mają to zmienić.
Zaakceptowana w grudniu grupa przedsiębiorstw to pierwsza część konsorcjum, którą koordynuje Paryż. – Strona francuska z zadowoleniem przyjęła polskich konsorcjantów – mówi minister rozwoju Jadwiga Emilewicz. Wczoraj z francuskim ministrem gospodarki i finansów Brunem Le Maire’em była gospodarzem polsko-francuskiego forum gospodarczego w Warszawie. – Są to głównie firmy, które zajmują się odzyskiwaniem pierwiastków ziem rzadkich z baterii. To ważna gałąź przemysłu. Mówimy nie tylko o gospodarce o obiegu zamkniętym, lecz także o tym, że w Europie praktycznie tych pierwiastków nie ma – tłumaczy.
Z naszych informacji wynika, że ambicje polskich firm nie ograniczają się tylko do recyklingu. Pomoc publiczna ma pozwolić im na samodzielne wytwarzanie jednego z kluczowych elementów ogniwa akumulatorów. – Bateryjny IPCEI czerpie z doświadczeń realizacji Airbusa, który był pierwszym ponadnarodowym projektem umożliwiającym wymianę know-how – mówi nam Michael Pedersen, prezes zarządu ENERIS Polbatt. Firma na potrzeby konsorcjum ma zawiązać współpracę z wiodącymi uczelniami technicznymi w kraju. Polscy członkowie konsorcjum będą stale współpracować z zagranicznymi partnerami. A do konsorcjum, np. po stronie niemieckiej, zgłosili się tacy giganci, jak BASF czy BMW.
Przedsiębiorstwa zza Odry wykładają także z własnej kieszeni miliardowe sumy na rozwój technologii, które mają ich uniezależnić od zewnętrznych dostawców. BMW pod koniec ubiegłego roku uruchomiło w Monachium centrum badawcze poświęcone tworzeniu nowych generacji akumulatorów. Inwestycja kosztowała Bawarczyków 200 mln euro. Na forum bateryjnym, które pod koniec stycznia odbyło się w Berlinie, przedstawiciel firmy przypominał, co jest celem KE – do 2030 r. jedna trzecia światowego zapotrzebowania na ogniwa litowo-jonowe powinna być zaspokajana przez produkcję „made in EU”.
Bateria to najbardziej wartościowa część pojazdu elektrycznego. Niemieckie koncerny są dzisiaj zmuszone montować w swoich autach akumulatory produkowane przez azjatyckich dostawców, przez co tracą wiodącą pozycję na światowym rynku motoryzacyjnym. Żeby odwrócić negatywny trend, są gotowe na poniesienie wielkich nakładów finansowych. Rząd federalny robi zaś wszystko, żeby im pomóc.
To dla polskich członków konsorcjum dobre wiadomości, bo zyskują wgląd w postępy innych firm, także tych największych. Działania mają być tak podzielone, aby starania na rzecz stworzenia innowacyjnych rozwiązań nie dublowały się. Współpraca zamiast konkurencji to dla prywatnych podmiotów wciąż nowa logika biznesowa.
– Jeżeli ktoś chce zachować tajemnicę przedsiębiorstwa, to akurat IPCEI ją narusza – podkreśla Jan Staniłko z resortu rozwoju. – Jeżeli ktoś nie chce się w to „bawić”, to nie musi. To jest konkretna transakcja: pieniądz publiczny za wiedzę – przekonuje.
W tym roku KE zaakceptuje następną część bateryjnego IPCEI, która administracyjnie prowadzona jest przez niemieckie ministerstwo gospodarki. Złożony wniosek zawiera jeszcze większą liczbę prywatnych podmiotów, w tym jedną firmę działającą na terenie Polski.
240 mln euro ma trafić na konta polskich członków IPCEI
5 firm z trzech azjatyckich państw odpowiada za 80 proc. produkcji baterii do e-aut
33 proc. światowego zapotrzebowania na akumulatory mają do 2030 r. zaspokoić produkty wytworzone w Europie