Spółkę, która w sierpniu miała zadebiutować na Wall Street, przejmie w trybie ratunkowym jej inwestor. Inaczej by zbankrutowała.
/>
Zdaniem analityków przyglądających się spółce WeWork upadłaby ona już pod koniec listopada, bo właśnie wtedy skończyłyby się jej pieniądze. Nie dojdzie do tego, bo firma zostanie przejęta, a dotychczasowy prezes, główny właściciel i założyciel spółki, a jednocześnie główne źródło problemów WeWork, czyli Adam Neumann, zostanie z niej usunięty. Według doniesień „Wall Street Journal” japoński Softbank przejmie kontrolę nad WeWork, a jednocześnie w ramach porozumienia z Neumannem zapłaci mu za jego akcje 1,7 mld dol., pożyczy mu 500 mln dol., a także zapłaci 185 mln dol. z tytułu zapłaty za „usługi konsultacyjne”. W zamian Neumann odejdzie z rady dyrektorów WeWork, co w praktyce oznacza, że po prostu zniknie ze spółki – nie będzie pełnił w niej już żadnej funkcji.
Rada dyrektorów WeWork przez parę ostatnich dni nie mogła się zdecydować, w którą stronę pójść, aby uniknąć nadciągającej katastrofy. Miała do wyboru: 5 mld dol. kredytu zaoferowanego przez bank JP Morgan albo ofertę przejęcia kontroli przez Softbank. Wybrano tę drugą opcję. Japończycy, którzy byli do tej pory drugim największym po Neumannie inwestorem w WeWork, oferowali, że podobnie jak JP Morgan mogą pożyczyć spółce 5 mld dol., a ponadto chętnie przyspieszą planowane pierwotnie na kwiecień 2020 r. dokapitalizowanie kwotą 1,5 mld dol. Jednocześnie jednak chcą odkupić od innych inwestorów akcje za 3 mld dol. i w efekcie przejąć kontrolę nad całą spółką.
Bardzo ważnym szczegółem oferty Softbanku jest to, że zamierza on przejąć kontrolę nad WeWork tanim kosztem. Według „Financial Timesa” umowa została zawarta po cenie, przy której cała firma jest wyceniana na ok. 9,5 mld dol. Ta liczba dobrze pokazuje skalę katastrofy. Jeszcze w styczniu ten sam Softbank inwestował w WeWork, kupując pakiet akcji przy wycenie całej spółki na poziomie 47 mld dol. Tuż przed planowanym wejściem na giełdę bank Goldman Sachs wyceniał WeWork na prawie 100 mld dol. Już w czasie trwania oferty publicznej okazało się, że bardziej realna wycena to okolice 25 mld dol., a tuż przed odwołaniem tej oferty władze WeWork sugerowały, że zgodzą się na debiut giełdowy także przy wycenie poniżej 20 mld dol. To dlatego dziś oferta przejęcia całej spółki za 9,5 mld dol. jest dla niej bolesna.
WeWork wynajmuje od właścicieli biurowców w dużych miastach na całym świecie powierzchnie biurowe. Następnie oferuje je wielu małym firmom po wyższych stawkach, dodając jednak coś bardzo wartościowego, czyli elastyczność oferty. Mały klient WeWork może w razie potrzeby z miesiąca na miesiąc powiększyć wynajmowaną powierzchnię, jeśli jego biznes szybko rośnie, albo znacząco ją zmniejszyć, jeśli ma kłopoty i np. musi zwalniać pracowników.
Pomysł i model biznesowy cieszą się ogromnym zainteresowaniem, WeWork jest największym prywatnym najemcą powierzchni biurowych w Nowym Jorku i Londynie. Jest obecny także w Warszawie, gdzie oferuje sześć atrakcyjnych lokalizacji w centrum miasta (np. w hotelu Europejski). Według raportu firmy doradczej CBRE w modelu oferowanym m.in. przez WeWork w ciągu najbliższych dwóch lat powstanie w Warszawie 18,6 tys. stanowisk pracy do wynajęcia. Już teraz udział „powierzchni elastycznej” w łącznym zasobie biurowym w stolicy stanowi 2,5 proc., czyli jest większy niż np. w Berlinie czy Barcelonie.
Kłopoty WeWork wynikają z tego, że swoje usługi oferuje zbyt tanio. W pierwszym półroczu 2019 r. spółka miała aż 900 mln dol. straty przy przychodach rzędu 1,5 mld dol. W swoim prospekcie emisyjnym napisała, że mogą w ogóle nie osiągnąć zysku w „dającej się przewidzieć przyszłości”. Potencjalnych inwestorów w konsternację wprawiły też udokumentowane w prospekcie powiązania pomiędzy firmą a jej założycielem, który np. sprzedał swojej firmie jej nazwę za 5,9 mln dol. Adam Neumann brał też z WeWork duże pożyczki po zaniżonych kosztach, a także wynajmował swojej firmie powierzchnie w biurowcach, których sam był właścicielem, doprowadzając do wyraźnego konfliktu interesów. To dlatego Softbankowi bardzo zależało na tym, aby przejmując kontrolę, jednocześnie pozbyć się z firmy kontrowersyjnego założyciela.
Dziś WeWork próbuje szybko ograniczyć koszty działalności. Zamknięto np. prywatną szkołę podstawową dla dzieci pracowników spółki w nowojorskiej centrali. Na sprzedaż wystawiony jest też samolot wart 60 mln dol., który Adam Neumann kupił sobie na koszt firmy.