W projekcie przyjętym wstępnie pod koniec sierpnia planowano dochody i wydatki w wysokości 429,5 mld zł, co oznaczało, że nie będzie deficytu. Natomiast deficyt sektora finansów publicznych (według metodologii unijnej) założono na poziomie 0,3 proc. PKB.
Resort finansów przyjął wówczas, opracowując projekt, że PKB w ujęciu realnym wzrośnie o 3,7 proc., inflacja wyniesie 2,5 proc., wzrost przeciętnego rocznego funduszu wynagrodzeń w gospodarce narodowej oraz emerytur i rent wzrośnie nominalnie o 6,3 proc., a konsumpcja prywatna będzie wyższa nominalnie o 6,4 proc.
Wydatki i dochody najwyższe od 1989 r.
"Dzisiaj Rada Ministrów przyjęła zrównoważony budżet" - wskazał podczas wtorkowej konferencji prasowej po posiedzeniu rządu Kwieciński. "W projekcie budżetu na przyszły rok zakładamy ten sam poziom wydatków, jak również ten sam poziom dochodów" - powiedział.
Poinformował, że praktycznie niewiele co się zmieniło w stosunku do propozycji, która była dyskutowana przez Radę Ministrów w sierpniu.
zobacz także:
"Zakładamy, że wydatki i dochody budżetu będą na poziomie 429,5 mld zł, więc tym samym będą to największe wydatki i dochody od 1989 r." - wskazał minister.
Będzie to budżet, jak tłumaczył, który z jednej strony będzie zapewniał kontynuację programów społecznych, wśród których jednym z ważnych jest 500 plus na pierwsze dziecko. "Te ulgi, które dajemy dla przedsiębiorców, szczególnie dla małych i średnich przedsiębiorców, może w krótkim okresie będą faktycznie powodowały mniejsze wpływy do budżetu, ale zakładamy, że w średnim i długim okresie one będą pozytywnie wpływały na rozwój kraju i tym samym również wpływy podatkowe do budżetu. Po prostu będziemy szybciej się rozwijać" - podkreślił Kwieciński.
Zaznaczył, że przyszłoroczny budżet jest "skrojony na miarę, na czas". "Jest budżetem konserwatywnym. Zakładamy w nim, że wzrost gospodarczy w przyszłym roku wyniesie 3,7 proc." - wskazał.
Dodał, że w tym roku wzrost gospodarczy może się zamknąć "znacząco powyżej 4 proc." PKB. "Ten wzrost w tym roku jest mniej więcej trzy razy większy niż przeciętny wzrost w strefie euro" - powiedział Kwieciński.
Zniesienie trzydziestokrotności
"Przyjęty we wtorek przez rząd projekt budżetu na 2020 r. zakłada zniesienie limitu 30-krotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce, dotyczącego składek na ZUS" - poinformował Jurek. Dodał, że zmiana oznacza dodatkowe dochody w kwocie 5,1 mld zł netto.
zobacz także:
"Zniesienie ograniczenia rocznej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe" zapisano już w przyjętych w czerwcu br. założeniach do przyszłorocznego budżetu. Plan ten uwzględniono we wstępnym projekcie budżetu na 2020 r., który rząd zaakceptował pod koniec sierpnia. Chodzi o limit dochodów, po przekroczeniu którego przestaje się płacić składki na ZUS. To 30-krotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce. W przypadku 2020 r. byłoby to ok. 156 tys. zł. brutto.
W poniedziałkowym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" premier Mateusz Morawiecki informował, że wpływy ze zniesienia 30-krotności są założone w budżecie. "Zapisaliśmy to w projekcie budżetu, ale ostateczna decyzja należy do Sejmu" - oświadczył premier dopytywany, czy sprawa jest już przesądzona. Zaznaczył, że zniesienie limitu dotyczyłoby grupy, która stanowi ułamek ogółu zatrudnionych, ok. 2,3 proc.
realista(2019-09-24 16:49) Zgłoś naruszenie 72
Niestety, ale tutaj nie zgadzam się z propozycją rządu i generalnie uważam to za bardzo zły, wręcz szkodliwy pomysł. Wbrew oczekiwaniom niektórych to nie uderzy najbardziej w bogaczy, ponieważ prawdziwi bogacze z reguły płacą co najwyżej liniowy podatek 19%, czyli tzw. "belkowe" od dywidend / zysków z inwestycji. O ile oczywiście mają polską rezydencją podatkową. Zniesienie limitu uderzy głównie w wysokowykwalifikowanych specjalistów z różnych branż. Jednak wbrew wyobrażeniom oni żadnymi wielkimi bogaczami nie są, raczej klasa średnia (a na tle UE raczej uboga klasa średnia). Nie stać ich na optymalizacje podatkowe jak wielkie korporacje. Dlatego moim zdaniem zniesienie tego limitu jedynie nakręci arbitraż podatkowy (przechodzenie na B2B) oraz prawodpodobnie również dalszy drenaż mózgów. Chyba jednak już zbyt wielu wykształconych ludzi straciliśmy, którzy wyjechali z kraju i nie zamierzają wracać? Poza tym jest to też zły sygnał dla uczciwych firm, które zatrudniały na umowę o pracę i sumiennie płaciły pełne składki ZUS oraz podatki (PIT 32%) zamiast kombinować z wypychaniem ludzi na działalność gospodarczą (minimalny ZUS i liniowy PIT 19%). Już i tak byli na słabszej pozycji i musieli więcej płacić by móc oferować pracownikom porównywalne netto niż cwana konkurencja. I teraz ta cwana konkurencja zatrudniająca na fakturę/B2B będzie miała jeszcze łatwiej podebrać im kadrę, ponieważ dla nich żadne obciążenia nie wzrosną (poza minimalnym wzrostem ryczałtowej składki ZUS). Poza tym jak się to ma do wymienianej na wszystkie przypadki innowacyjności oraz kreatywności, przejściu do nowoczesnej gospodarki? Bardziej powinno się przycisnąć wielkie firmy, molochy i korporacje, które w PL bardzo dobrze zarabiają, ale dziwnym trafem od lat nie wykazują żadnych dochodów i nie płacą nawet tego 19% CIT.
OdpowiedzAda(2019-09-24 14:51) Zgłoś naruszenie 52
A tak chwalili rząd i PiS,no to spodziewajcie się po wyborach zaściskania pasa jeszcze bardziej
Odpowiedzwyborca(2019-09-24 16:58) Zgłoś naruszenie 21
Co ich obchodzi co będzie za 20 lat teraz obiecują aby wygrać....
Odpowiedzsiema(2019-09-24 21:26) Zgłoś naruszenie 10
Ja zwykle doceniam działania PISu, nawet te nie do końca poprawne, ale to jest akurat bez sensu i tu się całkowicie zgadzam z komenatarzem "realisty". Może gdyby w zamian zlikwidowali progi podatkowe na umowie o pracę. Podoba mi się idea 500+ - wszyscy dostają tyle samo niezależnie od zarobków. Czemu tak nie jest z progami podatkowymi? Czemu prawie wszyscy informatycy jakich znam są na b2b?
Odpowiedz