Tak szybko rosnących cen żywności nie było od połowy 2015 r. I nie ma co liczyć, że zaczną one spadać.
W sierpniu inflacja wyniosła 2,8 proc. Taki jest wstępny szacunek Głównego Urzędu Statystycznego, opublikowany w piątek. Mamy więc niewielki spadek względem lipca, kiedy to ceny były o 2,9 proc. wyższe niż rok wcześniej, co jest zasługą przede wszystkim tańszych paliw i energii. GUS nie podaje jeszcze szczegółów, ale ekonomiści już wyliczyli, o ile w sierpniu zdrożała żywność. Dla inflacji jest ona kluczowa, bo wydatki na jedzenie i napoje to mniej więcej jedna czwarta budżetu domowego przeciętnej rodziny. Według Banku ING tempo wzrostu cen żywności przyspieszyło z 6,8 proc. w lipcu do 7,2 proc. w sierpniu.
Jak rosły ceny / DGP
„Najprawdopodobniej to wciąż efekt podwyżek cen mięsa na skutek pomoru świń w Chinach. Lokalnie dalej drogie względem ubiegłych lat pozostają ceny warzyw, z uwagi na drugą z rzędu suszę” – napisali ekonomiści banku. Według ekspertów Banku Millennium od lipca żywność nieco potaniała, co było pierwszym takim zjawiskiem od roku. „Skala spadku była jednak mniejsza niż przed rokiem, co znalazło odzwierciedlenie w zwyżce rocznej dynamiki do poziomu najwyższego od maja 2015 r.” – napisali.
Według Jakuba Olipry, ekonomisty Banku Credit Agricole zajmującego się rynkami rolnymi, do wyższych cen żywności powinniśmy się przyzwyczaić. Do końca tego roku będą one jeszcze rosły w porównaniu z rokiem poprzednim. Jesienią można spodziewać się kolejnej fali wzrostu cen wieprzowiny. Ekonomista tłumaczy, że problem epidemii afrykańskiego pomoru świń cały czas nie jest rozwiązany. Choroba się rozprzestrzenia, co powoduje duże straty w pogłowiu świń, ogranicza krajową produkcję i zwiększa chiński popyt na mięso importowane. – Jeśli podrożeje wieprzowina, to jej substytuty także. Nas głównie interesuje drób, dynamika jego cen także będzie rosnąć w kolejnych miesiącach – mówi ekonomista. Jak bardzo? W lipcu wieprzowina była o ponad 12 proc. droższa niż rok wcześniej, drób też drożał, ale znacznie wolniej – o 2,1 proc.
Nadal będą drożały warzywa. Już teraz ich ceny rosną skokowo, w lipcu aż o 32,4 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. – Niebawem inflację zaczną też podbijać ceny owoców, bo szacunki wskazują, że zbiory będą o jedną czwartą mniejsze niż rok temu – mówi Jakub Olipra.
Ekonomista Credit Agricole uważa, że w 2020 r. żywność nadal będzie drożeć, tylko wolniej. Na to, że zacznie tanieć, nie mamy co liczyć. Dotyczy to szczególnie warzyw i mięsa wieprzowego. – Z obecnymi cenami warzyw zostaniemy do kolejnego sezonu. Oby był lepszy niż obecny, gdy zbiory będą o ok. 9 proc. mniejsze od słabego 2018 r. – mówi ekspert. Podkreśla, że poziom przyszłorocznym zbiorów musiałby być zbliżony do wieloletniej średniej, a od dwóch lat jest niższy. – Wszystko zależy od pogody, a patrząc na utrzymujący się deficyt hydrologiczny, trzeba sobie powiedzieć, że jest poważne ryzyko coraz częstszego występowania zjawisk obniżających zbiory warzyw – uważa ekonomista.
Nie najlepsze rokowania są też dla cen mięsa wieprzowego. Bo tak duża wyrwa w światowej produkcji, jaka powstaje właśnie na chińskim rynku, będzie uzupełniania nawet kilka lat.
Eksperci zwracają uwagę, że nie tylko droga żywność odpowiada za podwyższoną inflację. Bank Millennium wskazuje na ceny usług, które już w lipcu wzrosły o 4,2 proc. i są jednym z elementów narastania presji inflacyjnej w gospodarce. To efekt rozkręconej konsumpcji. Według piątkowych danych GUS wzrosła ona o 4,4 proc. w porównaniu z 3,9 proc. w I kwartale.
Konsumpcyjne przyspieszenie eksperci tłumaczą trzynastą emeryturą. Gospodarstwa domowe dostały ok. 10 mld zł. Konsumpcja jest nadal głównym motorem gospodarki, w II kwartale miała największy wkład w jej 4,5-proc. wzrost. Spadek tempa wzrostu PKB, które jeszcze w I kw. wynosiło 4,7 proc., sugeruje, że i Polski nie ominie spowolnienie, ale – na co wskazuje Bank PKO BP – na razie ma ono łagodną formę. Według ekonomistów konsumpcja jeszcze przyspieszy, bo oprócz ciągle utrzymującej się dobrej sytuacji na rynku pracy, pomoże dosypanie publicznego grosza do budżetów domowych. „Nawet powyżej 5 proc. rok do roku, dzięki uruchomieniu nowych transferów socjalnych (wypłata 500+ na pierwsze dziecko)” – przekonują ekonomiści PKO BP.