Rzecznik praw obywatelskich wysłał list do prezydenta Andrzeja Dudy z prośbą o odmowę podpisania nowelizacji ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko.
Senat bez poprawek przyjął ustawę 2 sierpnia. Ma ona skrócić procedury związane z uzyskiwaniem decyzji środowiskowej przez inwestorów, ale zdaniem RPO i ekologów pogorszy jednocześnie ochronę prawną osób mieszkających obok terenu inwestycji podlegającej takiej procedurze.
List do prezydeta w imieniu Adama Bodnara podpisał jego zastępca Stanisław Trociuk. W ocenie rzecznika zmiana przepisów drastycznie utrudni społecznościom lokalnym udział w postępowaniach dotyczących uciążliwych inwestycji. Wskazuje, że fermy zwierząt futerkowych, ubojnie, kurniki, garbarnie czy składy odpadów przysparzają kłopotów mieszkańcom wsi i obrzeży miast. Zdaniem RPO już teraz walka z taką inwestycją jest bardzo trudna, a kluczowa jest możliwość uzyskania informacji. Tymczasem po zmianie przepisów inwestor nie będzie musiał imiennie zawiadamiać wszystkich stron postępowania o wydanie decyzji środowiskowej, jeżeli jest ich więcej niż 10 (dotychczas 20). Wówczas o inwestycji będzie można informować w formie publicznego obwieszczenia na podstawie art. 49 par. 1 kodeksu postępowania administracyjnego. Jest to ułatwienie dla inwestorów, bo unikną komplikacji związanych z odbiorem listów i skutecznym zawiadomieniem. Ale zdaniem Bodnara ze szkodą dla mieszkańców, bo będzie im trudniej dowiadywać się o przebiegu sprawy.
Kontrowersje wzbudza też zmiana przepisu dotyczącego tego, kto może brać udział w takim postępowaniu. Według nowego brzmienia przepisu obszar oddziaływania to m.in. „teren, na którym będzie realizowane przedsięwzięcie, oraz obszar znajdujący się w odległości 100 m od granic tego terenu”. W obecnie obowiązującej ustawie (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 2081) mowa o bezpośrednio przylegających działkach. Zdaniem RPO oznacza to zmniejszenie obszaru potencjalnie dotkniętego inwestycją, a tym samym liczby mieszkańców, którzy będą mieli prawo zareagować na problem. Prawnicy przyznają, że w przypadku, gdy inwestycja zajmuje niewielki teren działki, nowe przepisy mogą wykluczyć sąsiada z postępowania, ale będą też sytuacje, gdy obejmą osoby, które na podstawie starych przepisów byłyby wykluczone, np. właścicieli działek oddzielonych od inwestycji drogą lub wąską działką.
Rzecznik przestrzega też, że wady ustawy narażają Polskę na uruchomienie postępowania przez Komisję Europejską, bo akt może być niezgodny m.in. z unijną dyrektywą z 13 grudnia 2011 r. w sprawie oceny skutków wywieranych przez niektóre przedsięwzięcia publiczne i prywatne na środowisko.
RPO zauważa też brak norm antyodorowych. Wskazuje, że ludzie skarżą się mu na odór i opary, które docierają nawet na odległość kilku kilometrów. „O ile mamy w Polsce normy dotyczące hałasu, o tyle od lat trwają boje o wprowadzenie przepisów antyodorowych. Mimo obietnic rządu nadal ich nie ma – nie wiadomo więc, jak mierzyć taką uciążliwość fermy” – czytamy w środowym komunikacie RPO.
Chodzi o projekt ustawy o minimalnej odległości dla planowanego przedsięwzięcia sektora rolnictwa, którego funkcjonowanie może się wiązać z ryzykiem powstawania uciążliwości zapachowej. Został on opublikowany 29 marca i czeka na przyjęcie przez rząd. Jego główne założenie jest takie, by nowo tworzone duże instalacje związane z chowem i hodowlą zwierząt były oddalone od zabudowy mieszkaniowej o co najmniej 500 m. W przypadku ferm średniej wielkości odległość miałaby wynosić ponad 210 m i wzrastać wraz z rozwojem instalacji. Ograniczenie odległościowe ma nie obowiązywać, jeśli okoliczni mieszkańcy wyrażą zgodę na budowę. Mogą to zrobić np. w zamian za otrzymane tytułem odszkodowania pieniądze, wymianę okien na szczelne czy też obietnicę pracy w nowo utworzonym zakładzie. Resort sprawiedliwości nie zgadza się jednak z projektowanym przez reosrt środowiska wymogiem uwidaczniania w księdze wieczystej zgody właściciela nieruchomości na zlokalizowanie przedsięwzięcia.