– Proponujemy największą zmianę w prawie spółek od czasu wejścia w życie kodeksu. Wiedzieliśmy, że nie wszyscy przedstawiciele doktryny będą popierali tę drogę unowocześnienia prawa spółek – mówiła w rozmowie z DGP w połowie lutego minister przedsiębiorczości Jadwiga Emilewicz („Trzeci typ potrzebny, nie chcemy ingerować w istniejące spółki”, DGP z 15 lutego 2019 r.). Kilkukrotnie ona i jej zastępcy powtarzali, że sprzeciw kilku ekspertów nie może storpedować prac nad nowym rozwiązaniem.
DGP
– Jesteśmy bezsilni. Możemy jedynie pokazać, że niemal całe środowisko naukowe jest przeciwne destrukcyjnym zmianom, które chce wprowadzić rząd. Nie występujemy w swoim interesie. Występujemy w interesie wszystkich, dla których ważna jest pewność obrotu – mówi prof. Andrzej Kidyba z Katedry Prawa Gospodarczego i Handlowego UMCS w Lublinie, jeden z sygnatariuszy listu otwartego skierowanego do parlamentarzystów. Sygnatariuszy listu jest 41. Wszyscy to uznani specjaliści od prawa handlowego (patrz ramka).

Niebezpieczne działanie

Profesor Kidyba przypomina przytoczone wyżej słowa minister Emilewicz i tłumaczy, że należy pokazać wyraźnie, iż pomysł resortu nie podoba się przytłaczającej większości naukowców, w tym dwóm współtwórcom kodeksu spółek handlowych i wszystkim jego recenzentom.
– A komu się podoba? Tego nie wiemy, gdyż osoby, na które powołuje się ministerstwo, nie chcą się ujawnić. Ubolewam nad tym, bo debata jest ożywcza. My zaś mamy wrażenie mówienia w próżnię – wskazuje prof. Andrzej Kidyba.
W liście zaadresowanym do posłów i senatorów (projekt nowelizacji jest bowiem po pierwszym czytaniu w Sejmie) czytamy, że stworzenie prostej spółki akcyjnej jako trzeciego typu spółki kapitałowej nie znajduje żadnego uzasadnienia i stanowi przykład działań pozornych.
„Autorzy uzasadnienia nie są w stanie wskazać poważnych powodów, dla których spółka ta miałaby być wprowadzona. Nie są w stanie wykazać, dlaczego dotychczasowy katalog sześciu spółek handlowych (a także spółki cywilnej) jest niewystarczający dla środowiska tzw. nowych technologii. Wskazane powody stanowią wyłącznie pozorne i nieprzekonujące dla nas, jako specjalistów, uzasadnienie” – czytamy w liście.
Jego sygnatariusze podkreślają, że wprowadzenie PSA w jej obecnej postaci niesie za sobą poważne niebezpieczeństwa.
Po pierwsze, będzie to istotne zagrożenie dla bezpieczeństwa obrotu, w szczególności dla przyszłych wierzycieli PSA. Proponowana konstrukcja spółki z uwagi na to, że pozwala na funkcjonowanie bez majątku wystarczającego np. na przeprowadzenie upadłości, pozbawia wierzycieli ochrony, jaką daje im prawo upadłościowe. A jak przypominają naukowcy, na takie zagrożenia, zwłaszcza w świetle ostatnich afer finansowych, ustawodawca powinien być wyczulony.
Po drugie, spółka stwarza zagrożenie dla potencjalnych inwestorów w takich spółkach, m.in. przez sposób prowadzenia rejestru akcji i brak granic uprzywilejowania dla akcji.
I po trzecie wreszcie, „rozwiązania przewidziane w konstrukcji spółki nie harmonizują z systemem prawa spółek i przez to naruszają jego spójność”. Przykładowo możliwe będzie wnoszenie wkładu w postaci pracy do spółki, która bądź co bądź ma być kapitałowa.
„Bilans ewentualnych korzyści i szkód, jakie prawdopodobnie przyniesie wprowadzenie prostej spółki akcyjnej, przemawia jednoznacznie przeciwko jej wprowadzeniu” – konkludują autorzy listu.

Atak na system

Profesor Michał Romanowski z UW, jeden z sygnatariuszy, wyjaśnia, że gdyby PSA nic nie zmieniło, można by to jeszcze przeżyć. Sęk w tym, że nowy typ spółki uderza w całą systematykę kodeksu. Tworzona jest hybryda, której obecność w systemie może zagrozić ogółowi zainteresowanych.
– Nowe przepisy będą przecież wpływały choćby na interpretację przepisów dotyczących spółki akcyjnej, spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, spółki komandytowo-akcyjnej. Mogą również mieć wpływ na kształtowanie i przyjmowanie nowych rozwiązań na gruncie innych spółek osobowych – podkreśla prof. Michał Romanowski.
Andrzej Kidyba z kolei mówi wprost: to, co zaprezentowano, to pogarda dla nauki.
– My możemy jedynie ostrzegać przed niewłaściwymi działaniami. Odpowiedzialność za konsekwencje, które po wprowadzeniu prostej spółki akcyjnej odczują wszyscy, pójdzie na konto rządzących – twierdzi.
Chyba że resort wycofa się ze zmian. Środowisko naukowe specjalizujące się w prawie handlowym ma bowiem całkiem przyzwoitą skuteczność. W 2015 r., gdy ówczesny rząd forsował koncepcję beznominałowych spółek z o.o., zawiązano front przeciwko tej zmianie. Naukowcy z 16 uniwersytetów wystosowali list otwarty punktujący zagrożenia dla bezpieczeństwa obrotu gospodarczego. Resort sprawiedliwości zrezygnował po nim z dalszych prac.
– Uznaliśmy, że są w tej chwili sprawy ważniejsze niż zwalczanie oporu ze strony środowiska uniwersyteckich prawników – tłumaczył.
Etap legislacyjny
Projekt po pierwszym czytaniu