Były prezes GetBacku nie ukrywał, że zależało mu na wysokiej cenie zakupu konkurencyjnego windykatora. Przyznawał też, że nie wierzył w ekonomiczny sens transakcji.
DGP
Transakcja zakupu przez GetBack konkurencyjnej spółki EGB Investments wciąż budzi wiele kontrowersji. Według prokuratury to największa szkoda majątkowa, jaką wyrządzono wrocławskiemu windykatorowi, a śledczy szacują ją na ok. 160 mln zł. Zarzuty za transakcję mają m.in. były prezes spółki Konrad K. oraz dwóch byłych menedżerów Altus TFI: były prezes Piotr Osiecki i Jakub Ryba, były członek zarządu (dwaj ostatni nie przyznają się). Altus sprzedał EGB w imieniu piętnastu funduszy inwestycyjnych za blisko 208 mln zł w 2017 r.
Wątpliwości co do transakcji nie kryje także Komisja Nadzoru Finansowego. Zdaniem urzędników GetBack mógł 7-krotnie przepłacić za konkurenta. W tej sprawie złożyli zawiadomienie do prokuratury. Nowy zarząd wrocławskiego windykatora – już po wybuchu afery – zdecydował o przecenie wartości EGB do niespełna 30 mln zł.

Bez niezależnych wycen

Z ustaleń DGP wynika, że GetBack, prowadząc operację zakupu EGB, najprawdopodobniej nie dysponował żadnymi niezależnymi wycenami. Dokumenty przygotowane przez firmę doradczą KPMG oraz Haitong Bank nimi nie były. Udało nam się również dotrzeć do korespondencji e-mail Konrada K. z przedstawicielami KPMG, z której wynika, że zależało mu na zapłaceniu za konkurenta jak najwyższej ceny. Wówczas kierowana przez niego spółka przymierzała się do przejęcia nie tylko EGB, ale jeszcze jednej firmy windykacyjnej Kancelarii Medius (ponad 60 proc. akcji należy do Trigon TFI). Z korespondencji wynika, że założenia przyjęte do wyceny obu spółek, które planował przejąć wrocławski windykator, pochodziły od K. KPMG miała uwagi do nich, bo cena wychodziła bardzo wysoka. W przypadku EGB wahała się od 341 do 381 mln zł, a przy Kancelarii Medius 322–356 mln zł. ”Wychodzą ogromne kwoty przy tych twoich założeniach„ – odpisuje ówczesnemu prezesowi GetBacku przedstawiciel firmy doradczej.
K. jest tego świadomy, bo pisze: "Ok, bo to prawda, po to to robię" i w kolejnej wiadomości wskazuje: "To jest prawda, nie jest tak, że jak jest dużo, to nie jest prawda, a jak jest mało, to jest prawda". KPMG jest jednak sceptyczne i wskazuje, że cena to wypadkowa założeń, jakie przyjęto. Wymiana e-maili ma miejsce w dniach 10–12 marca 2017 r. Cała korespondencja została przekazana do wiadomości zarządu GetBacku oraz przedstawiciela Haitong Banku, który również pracował przy tej transakcji.
Spytaliśmy firmę doradczą o kulisy sporządzenia wyceny oraz poprosiliśmy o komentarz do korespondencji.
"Przede wszystkim należy sprostować pojawiającą się w domenie publicznej nieprawdziwą informację o rzekomym wykonaniu przez KPMG wyceny spółki EGB Investment. KPMG nie sporządzało jakiejkolwiek wyceny, lecz jedynie prezentację wyników przeliczeń wykonanych na podstawie danych wejściowych przekazanych przez GetBack. Wspomniane dane wejściowe (zgodnie z zawartą umową) nie były również przedmiotem jakiejkolwiek weryfikacji ze strony KPMG" – czytamy w odpowiedzi biura prasowego.
Nieoficjalnie usłyszeliśmy, że żadna umowa pomiędzy KPMG a GetBackiem nie zakładała przygotowania niezależnej wyceny EGB. – Przygotowanie takiej wyceny wymagałoby kilku tygodni, a nawet miesięcy pracy. Potrzebuje także weryfikacji liczb i danych finansowych, które otrzymaliśmy od spółki. Tutaj wrzuciliśmy tylko do naszego modelu to, co otrzymaliśmy od prezesa, i na tej podstawie dostał cenę – mówi nam osoba z KPMG pragnąca zachować anonimowość.
Ostatecznie GetBack kupił EGB za ponad 207,6 mln zł
Od robienia wyceny kilka miesięcy temu odciął się także Haitong, który przekazał nam wówczas, że przygotowywał jedynie studium inwestycji (add-on-acquisition to Getback). Ten dokument pochodzi z maja 2017 r. Oficjalna nazwa dokumentu KPMG to oszacowanie wartości transakcji (estimation of transaction value) i datowane jest na 14 marca 2017 r., czyli dwa dni po opisywanej wymianie e-maili, w których Konrad K. wskazywał także, że szacunkową cenę chce jeszcze omówić telefonicznie.
Ostatecznie GetBack kupuje EGB za ponad 207,6 mln zł. Zarząd przedstawił radzie nadzorczej pakiet dokumentów, a ta wyraziła 25 maja 2017 r. pozytywną opinię o transakcji. Cena za zakup konkurenta składała się z dwóch elementów. Pierwszy to zakup EGB, a drugi umowa z Altusem na wyłączność w obsłudze funduszy sekurytyzacyjnych zarządzanych przez to TFI (z nich GetBack odzyskiwał wierzytelności). – Cena jaką zapłacono, jest tożsama z szacunkiem sporządzonym przez KPMG. On jest niższy niż pierwotne wskazania. Być może K. dał się przekonać, że niższa wycena jest bardziej racjonalna albo po prostu GetBack nie był w stanie sfinansować zakupu za ponad 340 mln zł – mówi nasze źródło zbliżone do spółki.
Wrocławski windykator kupował konkurenta, bo chciał zwiększyć swoje aktywa przed planowanym na lipiec debiutem na GPW. Jednak jeszcze przed IPO (initial public offering – pierwsza oferta publiczna akcji), tydzień po jednogłośnym zatwierdzeniu zakupu EGB przez radę nadzorczą, K. wysyła kolejny e-mail, który trafia m.in. do zarządu GetBacku.
"Obecnie wydajemy ponad 450 mln zł na zakup spółek EGB i Kancelarii Medius, które nie dadzą żadnego wzrostu aktywów i zysku, może dadzą dopływ aktywów do zewnętrznych funduszy, ale to nie jest pewne. (...) Z matematyki wychodzi nam nieubłaganie, że ta spółka (GetBack – red.) powinna zwiększyć kapitał teraz o 700–800 mln zł albo o 400 mln zł ponad cenę zakupu tych 2 spółek EGB i KME (Kancelaria Medius – red.)" – pisze ówczesny prezes w wiadomości z 3 czerwca 2017 r. Tej drugiej ostatecznie nie kupiono. GetBack na giełdzie pojawia się 17 lipca tego samego roku.

Altus tłumaczy transakcję

Prokuratorzy zarzucają m.in. Konradowi K. oraz byłym menedżerom Altusa, że transakcja zakupu EGB była ustawką. Z naszych ustaleń wynika, że śledczy opierają się w tej sprawie m.in. na wyjaśnieniach byłego prezesa GetBacku, innych osób oraz na zabezpieczonych e-mailach.
W DGP opisywaliśmy już, że w październiku i listopadzie prokurator Przemysław Baranowski z zespołu, który zajmuje się tą aferą w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie, zdecydował o powołaniu biegłych, którzy mają m.in. ocenić ”czy na podstawie zabezpieczonych dokumentów zarząd GetBacku mógł podjąć decyzję o zakupie EGB, tj. czy dokumenty pozwalały na ocenę przewidywanego ryzyka transakcji oraz opłacalności transakcji„. Dodatkowo biegli mają odpowiedzieć na pytanie, czy wyceny EGB Investments zrealizowane przez KPMG Advisory, Haitong Bank oraz Ground Frost są sporządzone w sposób prawidłowy, w szczególności w ujęciu metodologicznym. Prokuratorzy chcą też wiedzieć, czy kurs giełdowy EGB był manipulowany.
Altus od początku broni transakcji. TFI przygotowało – już po wybuchu afery i w związku z pojawiającymi się w mediach wątpliwościami – specjalną białą księgę, w której pokazuje przebieg negocjacji. Wskazuje, że były one transparentne, a sprzedaż przebiegała przy udziale renomowanych doradców biznesowych oraz prawnych. Podkreślają też, że pozytywną opinię wydała rada nadzorcza. Przebywający w areszcie od początku września 2018 r. Osiecki i Ryba nie przyznają się do zarzucanych im czynów. Ten pierwszy prowadził zresztą z GetBackiem negocjacje dotyczące możliwości odkupu aktywów EGB, ale stronom nie udało się dojść do porozumienia.
Akcjonariusz GetBacku zawalczy z Ideą
Afera z udziałem wrocławskiego windykatora wchodzi w nowy etap. Do tej pory zarzuty stawiane przez prokuratorów dotyczyły głównie działalności byłego zarządu spółki i podejrzewanych oszustw przy sprzedaży obligacji GetBacku. W tym drugim przypadku zarzuty usłyszało niedawno 18 osób, w tym były prezes, związany w przeszłości z Idea Bankiem. Teraz jednak akcjonariusz GetBacku DNLD (kontrolowany przez fundusz Abris) chce odszkodowania od Idea Money. To spółka z grupy Idea Banku, która w 2016 r. za 825 mln zł sprzedała GetBack. Bank poinformował 7 marca, że dostał na razie wezwanie do "rozmów ugodowych zmierzających do zaspokojenia bliżej nieokreślonej szkody DNLD". Idea Bank "jednoznacznie odcina się od prób wciągnięcia go w odpowiedzialność za doprowadzenie do zagrożenia upadłością GetBacku". Bank podał, że zgodnie z jego wiedzą w momencie sprzedaży GetBack był w dobrej sytuacji finansowej i miał dobre perspektywy rozwoju. Z naszych ustaleń wynika, że wezwanie do ugody to pierwszy krok i skoro nie spotkało się z odpowiedzią, to akcjonariusz GetBacku rozważa obecnie pozew.