Bank nie zaprzecza. O sprawie poinformowały jednocześnie telewizja publiczna w Finlandii i duńska gazeta Berlingske. Media donoszą o wypraniu przez Rosjan za pośrednictwem rachunków w Nordei około 700 mln euro, które miały napłynąć do banku z Rosji i jednego z banków litewskich.
Na doniesienia medialne nerwowo zareagowała giełda. Akcje Nordea Banku w pierwszej reakcji straciły na wartości ponad 6 proc. Pod koniec sesji, kiedy podano kwotę 700 mln euro, odrobiły część strat i zakończyły dzień spadkiem o 3,5 proc. Rynek najwyraźniej obawiał się, że może chodzić o znacznie większe sumy.
Fińska telewizja podała, że jej doniesienia oparte są na dokumentach obejmujących lata 2005–2017, a wśród kwot, które przepłynęły przez rachunki w Nordei, były m.in. pieniądze związane z aferą, którą ponad 10 lat temu wykrył w Rosji Siergiej Magnitski. Chodziło w niej o nielegalne wyprowadzenie z Rosji za granicę 230 mln euro. Magnitski po ujawnieniu sprawy został aresztowany, a kilka miesięcy później zmarł w areszcie.
W aferze, w którą zamieszana jest Nordea, chodzi o wieloletni proceder nielegalnego wyprowadzania pieniędzy z Rosji. Robią to najprawdopodobniej oligarchowie powiązani z władzą lub służbami specjalnymi. Przyczyny wyprowadzania mogą być różne. Po pierwsze ludzie zarabiający ogromne pieniądze dzięki powiązaniom z władzą nie mają do niej stuprocentowego zaufania i mogą się obawiać, że w przyszłości ich relacje z Kremlem się pogorszą. Dlatego wolą trzymać swoje pieniądze poza granicami Rosji. Po drugie ”wypranie„ pieniędzy w zachodnich bankach chroni je przed ewentualnymi sankcjami ze strony Zachodu, bo trudniej je wytropić. Część rosyjskich biznesmenów jest objęta takimi sankcjami od kilku lat. Kraje zachodnie nałożyły je na wpływowych Rosjan po rosyjskiej agresji na ukraiński Krym w marcu 2014 r. Po trzecie kasa z Rosji może wyciekać za granicę także za zgodą Kremla albo nawet na jego polecenie. Następnie, za pomocą sieci niewinnie wyglądających spółek lub fundacji, używać jej na Zachodzie, np. sponsorując sprzyjające Rosji organizacje czy partie polityczne.
W ostatnich latach do wyprowadzania pieniędzy z Rosji używano głównie oddziałów banków znajdujących się w krajach bałtyckich, które przed laty były republikami w Związku Radzieckim. Po odzyskaniu niepodległości na początku lat 90. XX w. tworzono tam nowy system bankowy z wykorzystaniem kapitału skandynawskiego. Do dzisiaj dominującą pozycję w Estonii, na Łotwie czy Litwie mają w związku z tym banki z kapitałem szwedzkim lub duńskim. To dlatego właśnie one są dziś wymieniane w kontekście afery z praniem rosyjskich pieniędzy. Oligarchowie powiązani z Kremlem, szukając np. w Estonii czy na Łotwie banku, do którego mogą przelać swoje miliony, trafiali siłą rzeczy na placówki z kapitałem skandynawskim.
Wiadomo, że do nielegalnych operacji wykorzystywane były rachunki bankowe m.in. w duńskim Danske Banku i szwedzkim Swedbanku. Teraz pojawiły się doniesienia o Nordei.
Sprawa jest bardzo poważna, bo Nordea to największy bank skandynawski. Jeśli więc zarzuty się potwierdzą, to automatycznie zwiększą się obawy o to, że w pranie brudnych pieniędzy ze Wschodu może być zamieszany cały skandynawski sektor bankowy albo znacząca jego większość. A jeśli tak, to inwestorzy mogą uznać go za niewystarczająco wiarygodny, co z kolei mogłoby być przyczyną poważnego kryzysu. Duński Danske Bank, za którego pośrednictwem wyprano w latach 2007–2015 ponad 230 mld dol., stracił na giełdzie ponad połowę swojej wartości. Różnica między nim a Nordeą jest taka, że Nordea jest ponad dwa razy większa. Wartość rynkowa Nordei to około 36 mld dol., a Danske niecałe 17 mld dol.
Jednak nazwa Nordei w kontekście tego skandalu nie pojawia się po raz pierwszy. Bank ten zdążył już nawet parę lat temu zapłacić kary za nieprawidłowości, które umożliwiły pranie brudnych pieniędzy. Wtedy zarzuty dotyczyły spraw z lat 2012–2014, a drugim bankiem, który zapłacił podobną karę, był szwedzki Handelsbanken.
Dlatego dziś reakcja władz Nordei na nowe doniesienia mediów z Finlandii i Danii jest bardzo stonowana. Julie Galbo z zarządu Nordei, która nadzoruje w banku zarządzanie ryzykiem, powiedziała w wywiadzie cytowanym przez Bloomberga, że większość nowych doniesień dotyczy spraw, które zostały ujawnione już wcześniej, a bank w tej chwili próbuje ustalić, czy pojawiły się jakiekolwiek nowe wątki. Jeśli okaże się, że tak, bank zgodnie z prawem zawiadomi o wszystkim nadzór bankowy. Z kolei prezes Nordei Casper von Koskull powiedział w fińskiej telewizji (tej samej, która opublikowała raport o banku), że Nordea w kwestii zabezpieczania się przed procederem prania brudnych pieniędzy prezentowała podejście naiwne i nie doceniała tego, jak bardzo to zjawisko może być skomplikowane.
Nordea i cały skandynawski system bankowy stoją więc dzisiaj przed trzema sporymi problemami. Pierwszy to sprawa poważnie nadszarpniętej renomy i zaufania ze strony inwestorów. Druga to kwestie prawno-polityczne. Danske Bankiem interesuje dziś np. prokuratura amerykańska, bo pranie pieniędzy rosyjskich jest kwestią znacznie bardziej polityczną albo nawet geopolityczną niż pranie jakichkolwiek innych pieniędzy. Trzecia to problem samego procederu prania pieniędzy, bo skoro dość często wychodzą na światło dzienne nowe doniesienia w tej sprawie, to nie ma gwarancji, że ten proceder już się zakończył. Jeśli tych trzech spraw nie uda się załatwić w rozsądnym czasie, wtedy do długiej listy poważnych problemów, które trapią Europę, będzie można dopisać kolejny.
Kasa z Rosji może wyciekać za granicę także za zgodą Kremla