Po CBA czas na CBŚ. Wczoraj to jego funkcjonariusze dokonywali zatrzymań. M.in. przyszli po Sławomira Z., prezesa PGE Energia Odnawialna.
Centralne Buro Śledcze Policji pod nadzorem Prokuratury Krajowej we Wrocławiu prowadziło wczoraj czynności na terenie m.in. gminy Bogatynia. Rzeczniczka CBŚP komisarz Iwona Jurkiewicz potwierdza nam, że doszło do zatrzymań, ale na tym etapie postępowania nie będą przekazywane żadne informacje. Nie było zagrożenia dla osób postronnych ani zatrzymywanych, akcja była błyskawiczna – usłyszeliśmy tylko w CBŚP.
Jednym z zatrzymanych był prezes PGE Energia Odnawialna Sławomir Z., który wcześniej szefował spółce Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna (PGE GiEK). Trzeba jednak podkreślić, że jego kłopoty są związane z działalnością w okresie, kiedy jeszcze nie pracował w spółkach PGE. W latach 2012–2014 był członkiem zarządu Gminnego Przedsiębiorstwa Oczyszczania (GPO) w Bogatyni. Nieoficjalnie mówi się, że chodzi o nieprawidłowości przy gospodarce śmieciami. Jak podaje lokalna TV Bogatynia, wśród zatrzymanych wczoraj osób są również byli samorządowcy. We wrześniu 2018 r. „Tygodnik Solidarność” pisał, że Z. zlecał pracownikom GPO prace wykończeniowe swojej posesji – po publikacji Z. w oświadczeniu zapowiedział sprawę w sądzie przeciwko gazecie.
Sławomir Z. ma za sobą dłuższy konflikt ze związkowcami z PGE Górnictwo i Energetyka, gdzie był prezesem do października 2018 r. Także „Tygodnik Solidarność” opisywał sprawę szykanowania związkowców w GiEK: „Jeden ze związkowców chodzi z paralizatorem w jednej kieszeni i gazem pieprzowym w drugiej, bo dostał ostrzeżenie: uważaj na siebie, są już wynajęci Ukraińcy, aby cię pobić. Nie wychodź sam z domu”.
W ubiegłym roku CBA zatrzymało cały były zarząd PGE Energia Odnawialna. Zatrzymani mieli narazić spółkę w 2010 r. na straty wielkich rozmiarów – co najmniej 22 mln zł. Chodziło o śledztwo związane z tzw. aferą podkarpacką i zakup niedziałającej elektrociepłowni znajdującej się w budynkach starej Cukrowni „Przeworsk”.
Wczoraj kontynuowano rozpoczęte we wtorek działania prowadzone przez CBA w sprawie byłych menedżerów Orlenu. Prokuratura Regionalna w Łodzi skierowała do sądu wnioski o tymczasowy areszt dla byłego prezesa PKN Orlen Jacka K. i dwóch byłych dyrektorów w spółce – Michała S. i Leszka K. Są podejrzani o niegospodarność w wielkich rozmiarach. Maciej Wąsik, koordynator służb specjalnych, ocenił, że wszystkim trzem zatrzymanym prokurator postawi zarzuty korupcyjne. K. i jego współpracownicy są podejrzewani, że przyczynili się do wyrządzenia spółce 3,3 mln zł szkód majątkowych przy rozliczaniu Verva Street Racing – Dakar. Dwa tygodnie wcześniej, mimo sprzeciwu prokuratury, sąd nie przychylił się do wniosku o areszt dla byłego prezesa Lotosu Pawła Olechnowicza. Tam jednak kwoty były mniejsze – chodziło o 246 tys. zł.
– Bez znajomości dokumentów trudno oceniać słuszność zatrzymania. Z pozycji widza nie da się wyrokować, czy faktury faktycznie były zawyżone. Natomiast zatrzymanie za takie przewinienia uważam za nadużycie prawa. Jeśli faktury są zawyżone faktycznie i za to były prezes Orlenu ma mieć postawione zarzuty, to nie zachodzi obawa matactwa, gdy dowód jest w rękach organów ścigania. Takie zatrzymanie po prostu śmierdzi polityką, chyba że są poważniejsze poszlaki i trzeba zabezpieczyć postępowanie. Wówczas rozumiem postanowienie o zatrzymaniu – powiedział DGP Mirosław Taras, były prezes Lubelskiego Węgla Bogdanka.
Jarosław Zagórowski, były prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, jest jedną z osób, na które doniesienie do prokuratury złożył w ubiegłym roku resort energii, o czym informowaliśmy jako pierwsi. Jest spokojny. – Wszystko, co w życiu robiłem, miało sens i uzasadnienie, potrafię to wytłumaczyć, aczkolwiek na polityczne przesłanki czasem nie ma rady. Ale trochę lat minęło, badań przeprowadzili mnóstwo i nic się nie dzieje – powiedział DGP. Sprawa z doniesienia resortu dotyczy współpracy JSW i niemieckiej firmy HMS Bergbau w kopalni Krupiński. Niemcy chcieli dzierżawić infrastrukturę Krupińskiego dla swej kopalni Orzesz i płacić rocznie 120 mln zł. Umowy nie podpisywał Zagórowski – po jego dymisji podpisał ją p.o. prezesa, ale kolejny prezes ją wypowiedział. Rzeczony p.o. prezesa został odwołany z zarządu JSW w lipcu 2015 r., po tym jak usłyszał zarzuty o branie łapówek w zamian za faworyzowanie w przetargach jednej z firm.