Finansowe korporacje nie muszą prowadzić rachunków przedsiębiorcom zajmującym się obrotem kryptowalutami – uznało Ministerstwo Finansów.
Niezasadna byłaby zmiana przepisów zmierzająca do karania banków za zamykanie prowadzonych rachunków bankowych. Relacje bank–klient oparte są przecież na zasadzie swobody umów, a zatem do tanga trzeba dwojga. Tak w skrócie można podsumować stanowisko resortu finansów. To odpowiedź na petycję złożoną przez przedstawicieli branży kryptowalutowej.
Banki przeciw bitcoinowi
Sprawa zaczęła się na przełomie 2017 i 2018 r. Wówczas kilka banków zaczęło wypowiadać umowy swoim niektórym klientom. Powód? Klienci ci zajmowali się profesjonalnie obrotem kryptowalutami. A, jak wskazywały korporacje, działalność taka jest szczególnie zagrożona praniem pieniędzy oraz ryzykiem finansowania terroryzmu.
Biznes obrotu walutami wirtualnymi stwierdził, że wypowiadanie rachunków oraz uniemożliwienie zakładania nowych jest oburzające. Potraktowano bowiem uczciwych przedsiębiorców niczym przestępców.
W sierpniu 2018 r. do resortu finansów została wysłana petycja. Reprezentant grupy podmiotów adwokat Mateusz Kara postulował, by zmienić przepisy tak, żeby banki za bezzasadne zamknięcie rachunku bankowego były karane.
Mecenas Kara podkreślał, że w aktualnym stanie prawnym „przedsiębiorcy są z góry na pozycji przegranej z podmiotem silniejszym, jakim jest zawsze bank, bowiem mogą oni w trybie natychmiastowym utracić rachunek bankowy niezbędny do prowadzenia działalności gospodarczej”. W praktyce więc – zdaniem twórców petycji – sektor bankowy mógł unicestwić rynek obrotu kryptowalutami, powołując się na bliżej nieokreślone bezpieczeństwo transakcji.
Swoboda banku
Resort finansów w opublikowanej niedawno odpowiedzi na petycję (datowana na 28 listopada 2018 r.) twierdzi, że nie ma podstaw do zmiany przepisów. Banki mają bowiem prawo wypowiadać rachunki na podstawie kodeksowej zasady swobody umów. Tym bardziej że robią to w związku z obowiązkami nałożonymi na korporacje w wyniku ustawy o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 723 ze zm.).
„Ocena rozpoznanego ryzyka związanego z danym stosunkiem gospodarczym lub transakcją okazjonalną należy zawsze do instytucji obowiązanej” – podkreśla MF. A skoro tak, to jednocześnie szeroko pojmowana administracja publiczna nie jest uprawniona do oceny, w którym przypadku bank podjął właściwą decyzję, a w którym bezzasadną. W szczególności złym pomysłem w ocenie resortu byłoby karanie banków za te drugie. Mogłoby to bowiem spowodować, że sektor stałby się ostrożniejszy w blokowaniu rachunków bankowych, a co za tym idzie – mogłoby się okazać, że więcej niezgodnych z prawem transakcji przeszłoby przez sito.
– Banki też są przedsiębiorcami. I mają prawo podejmować decyzje mieszczące się w granicy swobody umów. Prawo dopuszcza zaś możliwość zamknięcia rachunku bankowego w określonych przypadkach. I właśnie z takim mieliśmy do czynienia. Bynajmniej banki nie mówiły, że konkretny przedsiębiorca narusza przepisy. Wskazywano jedynie, że działalność, którą tenże przedsiębiorca prowadzi, jest objęta dużym ryzykiem dotyczącym prania pieniędzy i finansowania terroryzmu – wskazuje Jerzy Bańka, wiceprezes Związku Banków Polskich. I przypomina, że to nie wymysł sektora bankowego.
– Przed podjęciem decyzji opublikowane zostały przecież stanowiska Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego oraz Narodowego Banku Polskiego, w których podkreślono wiele zagrożeń związanych z obrotem kryptowalutami – podkreśla prezes Bańka.
Liczy się efekt
Inaczej decyzję banków i stanowisko Ministerstwa Finansów ocenia dr Mariusz Bidziński, szef departamentu prawa gospodarczego w kancelarii Chmaj i Wspólnicy. Jego zdaniem zamykania rachunków bankowych tylko z powodu zajmowania się przez ich dysponentów określoną dozwoloną przez prawo działalnością gospodarczą nie da się obronić argumentem o swobodzie umów.
– Trudno sobie wyobrazić prowadzenie biznesu bez rachunku bankowego. Niedopuszczalna więc jest sytuacja, w której sektor bankowy decyduje, jakiego typu działalność gospodarcza może być prowadzona, a jakiego nie – zaznacza prawnik. Zarazem dr Mariusz Bidziński podkreśla, że stanowisko resortu finansów może być niebezpieczne w przyszłości dla ogółu przedsiębiorców.
– Sprowadza się do tego, że urzędników w ogóle nie interesują podejmowane działania. Liczy się wyłącznie efekt. Tymczasem podczas docierania do tego efektu może przecież dojść do poszkodowania innych przedsiębiorców – zaznacza. I dodaje, że zupełnie inaczej wyglądałaby sytuacja, gdyby banki wykazały, że choćby uprawdopodobniły łamanie prawa przez konkretnych przedsiębiorców, którym wypowiedziano umowy. Tak się jednak nie stało.
Branży kryptowalutowej w walce z bankami pozostaje jedynie standardowa droga cywilna. Zgodnie z art. 471 kodeksu cywilnego dłużnik obowiązany jest do naprawienia szkody wynikłej z niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania, chyba że niewykonanie lub nienależyte wykonanie jest następstwem okoliczności, za które dłużnik odpowiedzialności nie ponosi. Możliwa jest również odpowiedzialność banku na podstawie art. 415 k.c. – kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia.
Kluczowa dla rozstrzygnięcia ewentualnych postępowań sądowych będzie ocena tego, czy bank może zbiorczo potraktować biznes po wskazaniach organu nadzoru.
/>