W 2018 r. wydaliśmy na tarczę przeciwrakietową ponad 5 mld zł. Tak duży wydatek na system Patriot już w roku podpisania umowy to efekt zwiększenia budżetu MON i tego, że… inne planowane zakupy nie są realizowane.
8 baterii systemu patriot mamy docelowo kupić / DGP
W projekcie budżetu MON na 2018 r. jeszcze pod koniec 2017 r. na system obrony powietrznej i przeciwrakietowej średniego zasięgu Wisła zamierzano wydać zaledwie 200 mln zł. – Finansowanie programu będzie realizowane przez kilka lat. (...) Zawsze staramy się w fazie pierwszego roku realizacyjnego nie planować wielkich wydatków na projekty, bo zgodnie z kolejnymi etapami, gdzie sprzęt jest dostarczany, te płatności powinny być wyższe – wyjaśniał podczas posiedzenia sejmowej komisji obrony gen. Sławomir Pączek, ówczesny dyrektor departamentu budżetowego resortu. Tymczasem według informacji DGP w 2018 r. ta kwota ostatecznie mogła sięgnąć nawet 5,5 mld zł. I choć to i tak nie pokryje nawet połowy ceny zakupu tego systemu (jego wartość to ok. 4,75 mld dol., przy dzisiejszym kursie amerykańskiej waluty to prawie 18 mld zł), to mając na uwadze, że umowę podpisano zaledwie w marcu tego roku, przelew jest bardzo duży. Dostawy pierwszych baterii planowane są dopiero na rok 2022.
Tak potężne wydatki na Wisłę wynikają z dwóch niezwiązanych ze sobą przyczyn. Pierwszą jest dobra sytuacja budżetu państwa i większy, niż planowano, wzrost PKB. W związku z tym w październiku sejmowa komisja finansów zatwierdziła zwiększenie budżetu resortu obrony o 1,6 mld zł i ta kwota została przeznaczona właśnie na patrioty. Podwyżka była potrzebna, by polskie wydatki na obronność faktycznie wynosiły co najmniej 2 proc. PKB, czyli tyle, ile zaleca Sojusz Północnoatlantycki. Jednak drugą przyczyną jest niewydolność systemu zakupów uzbrojenia dla wojska. Bo mimo że w ostatnich tygodniach resort obrony pochwalił się zakupem ciężarówek Jelcz (wartość umowy to prawie 800 mln zł) czy systemów bezzałogowych statków powietrznych Orlik (również ok. 800 mln zł), to oprócz umowy na patrioty są to jedyne większe umowy podpisane w tym roku.
Główne problemy to brak decyzyjności i niewydolny system zakupu sprzętu
Kupno artylerii dalekiego zasięgu – program Homar – negocjowane jest od trzech lat. W tym czasie całą filozofię zakupu zupełnie zmieniono. Teraz nie oczekujemy już wielu korzyści dla polskiego przemysłu. Po prostu chcemy kupić produkt prawie z półki. Kością niezgody w polsko-amerykańskich negocjacjach jest system kierowania ogniem – strona polska chce, by był to system Topaz, który już w Wojsku Polskim funkcjonuje, a nie ten proponowany przez Amerykanów.
Pasmem porażek jest także zakup śmigłowców. Po nieudanym zakończeniu negocjacji offsetowych z francuskim Airbusem dotyczących zakupu 50 śmigłowców Caracal i niespełnionych zapowiedziach poprzedniego szefa MON Antoniego Macierewicza dotyczących zakupu black hawków z Mielca, obecnie trwa postępowanie na zakup czterech śmigłowców do zwalczania okrętów podwodnych. Podpisanie tej umowy z Leonardo, właścicielem PZL Świdnik, najprawdopodobniej nastąpi dopiero w pierwszej połowie 2019 r.
Wstrzymany jest też zakup okrętów nawodnych (m.in. fregaty „Adelaide”, programy Miecznik i Czapla), podwodnych (program Orka) i innych systemów uzbrojenia.
Oprócz braku decyzyjności polityków kluczowym problemem jest tu niewydolny system zakupu sprzętu. Zbyt skomplikowany, długotrwały i rozmywający odpowiedzialność. O jego modernizacji politycy PiS mówili jeszcze przed objęciem rządów. Miała zostać stworzona Agencja Uzbrojenia. W marcu 2017 r. został nawet powołany specjalny pełnomocnik. Na jakim etapie są prace? – MON finalizuje prace koncepcyjno-planistyczne dotyczące powstania i docelowego kształtu funkcjonowania Agencji Uzbrojenia, która będzie stanowić kluczowy podmiot w toku modernizacji technicznej polskiej armii. Pełnomocnik ministra obrony narodowej do spraw utworzenia Agencji Uzbrojenia przygotowuje podstawy formalno-prawne oraz organizacyjne, niezbędne do utworzenia agencji. Proces legislacyjny i organizacyjny wymaga pogłębionych analiz potrzeb w obszarze realizacji zakupów i wydatkowania środków w Siłach Zbrojnych RP – informują urzędnicy z Centrum Operacyjnego ministra.
Przez kolejne dwa-trzy lata resort obrony nawet bez przeprowadzenia radykalnych zmian w systemie zakupów będzie mógł się pochwalić pełnym wykonaniem budżetu – program Wisła potrzebuje jeszcze ponad 10 mld zł. I choć pierwsza faza jest realizowana, to chmury zbierają się nad drugą częścią programu, w której mamy kupić kolejnych sześć baterii. Mimo że od miesiąca na biurku ministra obrony Mariusza Błaszczaka leżą dokumenty gotowe do podpisu, to polityk nie zdecydował jeszcze, co faktycznie chcemy kupić. Jeśli nie zrobi tego w ciągu nadchodzących dwóch tygodni, to planowane podpisanie umowy podczas wrześniowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach, tuż przed wyborami parlamentarnymi, będzie niemożliwe.