Tak wysokich zysków jak w II kwartale krajowe banki nie miały od dwóch lat. Nie znaczy to jednak, że sektor nie ma problemów.
/>
Łączny wynik sektora bankowego w II kwartale to niemal 4,5 mld zł, o ponad pół miliarda więcej niż przed rokiem. Ostatnie miesiące pokazują jednak, że zwiększanie zysków przychodzi z coraz większym trudem. O ile w przypadku dochodów z różnicy w oprocentowaniu depozytów i kredytów to się udaje, to w odniesieniu do wpływów z prowizji – już nie. Poprawę bankowcy zawdzięczają temu, że koszty rosną wolniej niż suma przychodów.
Wynik odsetkowy poprawia się w głównej mierze dzięki wyższym dochodom z kredytów. W porównaniu z II kwartałem 2017 r. urósł o 8,1 proc., do 11,3 mld zł. Najwyraźniej minęły już czasy, gdy zarobek na odsetkach dawało się poprawiać obniżaniem oprocentowania depozytów. Wydatki na odsetki płacone klientom pierwszy raz od ponad dwóch lat przekroczyły 4 mld zł. Prezesi banków otwarcie mówią już o tym, że aby konkurować o pieniądze klientów, trzeba zaoferować bardziej atrakcyjne warunki. Choć dotyczy to w głównej mierze tzw. produktów akwizycyjnych, dotyczących nowych środków oferowanych nowym klientom itp. Regularna oferta nie ulega znaczącym zmianom.
Więcej kłopotów sprawiają dochody z prowizji. Nie oznacza to, że korzystanie z usług instytucji finansowych stało się tańsze. To raczej efekt niezbyt sprzyjającej sytuacji na rynkach finansowych. Gorsza koniunktura na giełdzie przekłada się na mniejszą sprzedaż produktów inwestycyjnych. A to skutkuje niższymi dochodami z prowizji. Efekt jest widoczny, bo prowizje w tym segmencie są relatywnie wysokie.
Dochody z prowizji były w II kwartale o 2 proc. mniejsze niż rok wcześniej. W całym sektorze wyniosły niewiele ponad 1,5 mld zł.
Banki nie ustrzegły się tendencji wzrostowej w kosztach, która dotyczy również firm z tzw. sektora realnego. Wydatki na bieżące funkcjonowanie były w minionym kwartale o 5,8 proc. większe niż rok wcześniej. W sektorze finansowym presja kosztowa dała o sobie znać nawet wcześniej niż np. w firmach produkcyjnych. Przyczyniły się do tego tzw. koszty regulacyjne. Chodzi m.in. o dostosowanie do nowych wymagań nadzoru. Ale są tu też np. opłaty na Bankowy Fundusz Gwarancyjny czy podatek bankowy. Najszybciej rosnącą kategorią kosztów stały się wynagrodzenia pracowników. W minionym kwartale były one o 6,1 proc. większe niż rok wcześniej.
Na początku minionej dekady koszty działania banków sporadycznie przekraczały 7 mld zł kwartalnie. Od dwóch lat wyjątkowe są kwartały, kiedy spadają poniżej 8 mld zł.
Pierwsza połowa roku była okresem najwyższego od lat wzrostu gospodarczego. Nie przełożyło się to jednak na niższe odpisy na należności zagrożone. Bankowcy częściowo tłumaczą to obowiązywaniem od początku tego roku nowych standardów rachunkowych dotyczących wyceny należności. Przyznają jednak, że muszą tworzyć rezerwy na pojedyncze kredyty dla firm. A Sławomir Sikora, prezes Banku Handlowego, na spotkaniu z dziennikarzami kilka dni temu mówił o pogorszeniu jakości kredytów konsumpcyjnych udzielonych osobom samozatrudnionym.
Wyniki mogłyby być lepsze, gdyby nie takie przypadki jak Idea Bank. W połowie sierpnia ogłosił on utworzenie rezerw związanych z dystrybucją produktów ubezpieczeniowych czy zaangażowaniem w sprzedaż obligacji GetBacku. Odpisy mają przekroczyć 300 mln zł. To kwota zauważalna nie tylko dla tej stosunkowo niewielkiej instytucji, ale też w skali całego sektora.