Między innymi za sprawą spółki LPP, której twórcy zapowiedzieli przetransferowanie swoich akcji do tworzonej właśnie fundacji. Po co ten zabieg? Otóż ma on zapewnić ciągłość trwania rodzinnej firmie, zapobiec rozdrobnieniu kapitału i utrzymać ją na ustalonym przez nich kursie. Fundacja stanie się największym akcjonariuszem, ma zarządzać majątkiem, a w swojej konstytucji będzie miała wpisane ochronę aktywów i obowiązek dalszego budowania siły LPP jako polskiego przedsiębiorstwa, a rodzina nie będzie mogła zbyć akcji spółki.
Eksperci są zgodni: fundacja może być sposobem na zapewnienie firmie trwania po śmierci właściciela zgodnie z jego wolą. Przykładowo, może on ustalić w jej konstytucji cele działania na wiele lat, a spadkobiercom zapewnić wypłatę określonego wynagrodzenia, przy czym te wypłaty można uzależnić od spełnienia przez beneficjentów określonych warunków. Problem w tym, że obecnie w Polsce przepisy nie pozwalają na tworzenie fundacji w celach innych niż społeczne lub publiczne. Przedsiębiorcy muszą zakładać je za granicą, narażając się przy tym na zarzut poszukiwania optymalizacji podatkowej.
Zwolennicy stworzenia w Polsce przepisów o fundacjach rodzinnych argumentują, że uchwalona niedawno przez Sejm ustawa o zarządzie sukcesyjnym w przedsiębiorstwie osoby fizycznej rozwiąże jedynie część problemów z sukcesją polskich firm: tylko działalności wpisanych w CEiDG i to tylko częściowo. Bo, o ile pomoże im zachować ciągłość działania po śmierci, o tyle zachowania majątku w rodzinie już nie zagwarantuje. Dlatego też z wielu stron płyną postulaty, by opracować przepisy o fundacjach. Zapytany o to resort sprawiedliwości nie mówi nie. Rzecz w tym, by stworzyć te regulacje w taki sposób, aby nie stały się przede wszystkim narzędziem dla tych, którzy szukają sposobów na uniknięcie podatków. Ale aby przede wszystkim służyły temu, by rzeczywiście polskie firmy mogły trwać przez kolejne pokolenia zgodnie z wolą ich założycieli.
TO TYLKO FRAGMENT TEKSTU. CAŁY ARTYKUŁ PRZECZYTASZ W TYGODNIKU GAZETA PRAWNA >>