Nadwyrężenie wiarygodności polskich sądów na forum unijnym utrudni Polsce wygaszanie kosztownych postępowań arbitrażowych z zagranicznymi inwestorami
W marcu Trybunał Sprawiedliwości UE wydał precedensowy wyrok w sprawie Achmea, który usankcjonował zmierzch dwustronnych umów o ochronie inwestycji (BIT-ów) zawieranych między państwami członkowskimi. Mówiąc najprościej, TSUE uznał, że rozstrzyganie sporów między zagranicznymi firmami a rządami jest sprzeczne z prawem unijnym.
Skutki tego orzeczenia były natychmiastowe. Pod koniec maja francuski Airbus wycofał się z międzynarodowego arbitrażu przeciwko Polsce w sprawie zerwanego kontraktu na Caracale (co nie oznacza, że zrezygnował z roszczeń), a niemiecki rząd wystąpił o oddalenie powództwa szwedzkiego koncernu energetycznego Vattenfall, który domagał się wielomilionowego odszkodowania za wstrzymanie produkcji energii atomowej. Przyspieszył też proces wypowiadania wewnątrzunijnych BIT-ów. Po wyroku TSUE ich zerwanie zapowiedziała Holandia, a polski rząd skierował do Sejmu kolejne ustawy, które to autoryzują. Tym sposobem udało się już formalnie zakończyć obowiązywanie dwustronnych umów m.in. z Wielką Brytanią, Niemcami, Austrią, Hiszpanią, Szwecją, Finlandią i Węgrami.

Kosztowne sprawy

Szef Prokuratorii Generalnej RP Leszek Bosek nie ukrywał entuzjazmu, że drogie procesy przed prywatnymi panelami arbitrażowymi powoli odchodzą w Europie do lamusa. – Ich liczba się zmniejsza, bo umacnia się przekonanie, iż nie są to sprawy łatwe do wygrania. Oczywiście są one bardzo kosztowne. Polska, broniąc się w tych postępowaniach, wprawdzie wydaje mniej, ale koszty prowadzenia postępowań – wpisy, biegli itd. – to bardzo duże, milionowe, kwoty – mówił niedawno na komisji sejmowej, podkreślając, że w ubiegłym roku udało się zmniejszyć wydatki na arbitraż z 5 mln zł do 1,6 mln zł, m.in. dzięki zmianie strategii procesowej.
Dziennik Gazeta Prawna
Inwestorzy z kolei zareagowali na wyrok w sprawie Achmei przerażeniem. Pojawiły się głosy, że rozstrzygnięcie to praktycznie odbiera im możliwość dochodzenia roszczeń w Europie na wypadek wprowadzenia przez państwo członkowskie nieuzasadnionych, dyskryminacyjnych dla nich regulacji. „Wniesienie sprawy do sądów w Bułgarii, Rumunii czy Polsce zasadniczo nie jest opcją” – ocenił w rozmowie z niemieckim dziennikiem „Handelsblatt” Jörg Risse z globalnej kancelarii Baker McKenzie. Komisja Europejska robi więc, co może, aby uspokoić przedsiębiorców, że sądy krajowe zapewnią im odpowiednią ochronę w sporach z rządami do czasu zmaterializowania planu powołania stałego unijnego trybunału arbitrażowego.

Wytyczne Komisji

Temu przede wszystkim służą wydane właśnie wytyczne dotyczące ochrony wewnątrzunijnych inwestycji. Objaśniają one firmom, w jaki sposób i w jakim zakresie europejskie prawo chroni ich przedsięwzięcia przed arbitralnym, nierównym traktowaniem. – Wierzę, że przyczyni się to do zwiększenia zaufania inwestorów i dalszej poprawy klimatu inwestycyjnego w Unii Europejskiej – podkreślał Jyrki Katainen, wiceszef Komisji Europejskiej odpowiedzialny m.in. za konkurencyjność.
W swoich zaleceniach KE przypomina, że dyskryminacja (bezpośrednia i pośrednia) ze względu na narodowość kapitału czy inne względy jest zakazana, wyłączając wyjątkowe przypadki. Muszą być one jednak dobrze uzasadnione względami interesu publicznego, np. ochroną środowiska, spójnością systemu podatkowego, walką z wyłudzeniami VAT, obroną ziemi rolnej przed spekulacją czy gwarancją praw konsumentów. Każde ograniczenie, które skutkuje gorszym traktowaniem wybranych inwestorów, musi być też proporcjonalne do założonego celu oraz chronić tzw. uzasadnione oczekiwania firm.

Wyjątkowy przypadek

Ułagodzenie inwestorów może być karkołomnym zadaniem w przypadku Polski. Jak podkreśla w swoich wytycznych Bruksela, niezależność sądów, w tym gwarancje dotyczące trwania służby sędziowskiej oraz ustalania składów sędziów, to kluczowy warunek skutecznej ochrony prawnej. Tymczasem ostatnie decyzje unijnych instytucji sugerują, że wiara w polski wymiar sprawiedliwości została nadszarpnięta. Ostatnio potwierdziło się to w rozstrzygnięciu TSUE dotyczącym europejskiego nakazu aresztowania. Uznano w nim, że przed wydaniem podejrzanego do Polski sędzia z kraju członkowskiego musi ocenić, czy sprawcy nie grozi w naszym kraju nierzetelny proces. Zdaniem ekspertów na zasadach lojalności i wzajemnego zaufania, które legły u podstaw zakwestionowania arbitrażu inwestycyjnego wewnątrz UE, pojawiły się więc wyraźne rysy.
– Zarzucane Polsce naruszenie zasad praworządności może rodzić pokusę kwestionowania skutków Achmei w odniesieniu do sporów inwestorów zagranicznych z RP – uważa mec. Marek Jeżewski, szef praktyki arbitrażu w kancelarii Kochański Zięba i Partnerzy. Jak zaznacza, można teraz oczekiwać, że firmy zagraniczne będą wykorzystywać wyrok w sprawie ENA i trwającą procedurę praworządności do obrony BIT-ów i arbitrażu. – Dodatkowo sąd krajowy rozpatrujący np. skargę o uchylenie wyroku arbitrażowego wydanego na niekorzyść RP może rozważyć zwrócenie się do TSUE z ponownym pytaniem prejudycjalnym dotyczącym właśnie sytuacji polskiej – podkreśla mec. Jeżewski.