Po tekście w DGP ferma brojlerów należąca do Magdaleny Lisiak, na której – zdaniem stowarzyszenia Otwarte Klatki – dochodziło do naruszenia praw zwierząt, została ponownie skontrolowana przez powiatowego lekarza weterynarii. To efekt publikacji z 12 czerwca, w której to informowaliśmy o materiale filmowym nagranym ukrytą kamerą na fermie w Sidłowie w województwie lubuskim. W dokumentacji nie stwierdzono naruszeń przepisów, natomiast lekarz uznał, że nie można zabijać kurczaków w miejscu, w którym przebywają inne zwierzęta.

– Na skontrolowanej fermie obowiązują prawidłowe procedury uśmiercania i selekcji drobiu. Wszystkie dokumentacje zostały sprawdzone i nie stwierdziliśmy żadnych nieprawidłowości. Ferma, z której pochodzi materiał filmowy, jest obecnie pusta. Kolejna kontrola ma zostać przeprowadzona ponownie po wstawieniu kurczaków – informuje nas Krzysztof Węgrzyn, powiatowy lekarz weterynarii w Strzelcach Krajeńskich.
Lekarz wskazał, że dokonywanie selekcji wśród brojlerów jest zgodne z prawem. Stwierdził także, że metoda ogłuszania poprzez uderzenie w głowę jest zgodna z rozporządzeniem Rady 1099/2009. Podkreślił natomiast, że do zabijania nie może dochodzić na hali, w której przebywają inne zwierzęta, ze względu na nadmierne narażenie ich na stres. Jego zdaniem wynika to z art. 33 ust. 1a ustawy o ochronie zwierząt, który stanowi, że „uśmiercanie zwierząt może odbywać się wyłącznie w sposób humanitarny, polegający na zadawaniu przy tym minimum cierpienia fizycznego i psychicznego”.
– Kurczaki powinny zostać zabrane do osobnego pomieszczenia i dopiero tam może nastąpić ogłuszanie. Czynność ta dokonywana musi być przez człowieka odpowiednio przeszkolonego w tej materii. W tym przypadku pracownicy postąpili nieprawidłowo, ponieważ uśmiercali zwierzęta bezpośrednio na hali – wyjaśnia Węgrzyn.
Otwarte Klatki podtrzymują swoje dotychczasowe stanowisko i twierdzą, że na fermie doszło do naruszenia ustawy o ochronie praw zwierząt. 14 czerwca, opierając się na udostępnionym już w sieci nagraniu, stowarzyszenie złożyło do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
– Selekcja zwierząt musi mieć jakąś podstawę. Film pokazywał, że była ona kompletnie arbitralna. Co więcej, zwierzęta były zabijane na hali. Naszym zdaniem doszło do naruszenia art. 33 ust. 1a ustawy o ochronie zwierząt – twierdzi Zbigniew Krüger z kancelarii Krüger & Partnerzy, adwokat reprezentujący Otwarte Klatki.
Jak udało nam się ustalić, właściciel fermy twierdzi, że pracownik, który jest widoczny na filmie, był uprawniony do ogłuszania ptaków. Nie przyznaje się on jednak do kontrowersyjnych wypowiedzi pojawiających się w nagraniu, gdzie pada porównanie selekcji kurcząt do wysyłania ludzi do obozu zagłady w Auschwitz przez Hitlera.