Granicę 5 zł za litr cena benzyny E95 przekroczyła po raz pierwszy od trzech lat i niewiele wskazuje na to, że w najbliższym czasie spadnie.
Im droższe stają się paliwa na stacjach, z tym większą intensywnością kontrolowany przez państwo płocki koncern stara się przekonać kierowców, że wcale nie płacą tak wiele. W piątek zaprosił dziennikarzy na jedną z warszawskich stacji benzynowych.
– Robimy wszystko, żeby ceny paliw na naszych stacjach były jak najniższe – mówił Zbigniew Leszczyński, członek zarządu PKN Orlen ds. sprzedaży. Wskazywał, że jednym z działań jest dywersyfikacja źródeł dostaw.
Dowodem niskich cen była przygotowana przez firmę scenografia, z której wynikało, że w ostatnim roku cena ropy poszła w górę o 61 proc., podczas gdy etylina E95 podrożała jedynie o 11 proc.
Jak to możliwe? Zmianę cen ropy przedstawiono w dolarach, paliwa – w złotych. Po sprowadzeniu do wspólnego walutowego mianownika różnica nie wynosi 50, ale 30 pkt proc. W dalszym ciągu nie znaczy to jednak, że Orlen dotuje kierowców – cena ropy jest bardzo ważnym, ale niejedynym czynnikiem decydującym o cenach paliw.
Surowiec drożeje już od ponad dwóch lat. W zeszłym tygodniu cena baryłki gatunku Brent przekroczyła 80 dol. Ostatni raz tak droga była jesienią 2014 r. Dotychczas krajowych kierowców przed wyższymi rachunkami na stacjach chronił umacniający się względem dolara złoty. W ostatnich tygodniach trendy na rynku walutowym się zmieniły. Dolar w ciągu miesiąca podrożał o ponad 8 proc. To przyspiesza wzrost cen na stacjach benzynowych.
Za litr benzyny E95 po raz pierwszy od lata 2015 r. kierowcy płacą ponad 5 zł. Tylko na nielicznych stacjach cena paliwa nie przekroczyła tej granicy. Także na niektórych należących do Orlenu można było w weekend kupić benzynę po 4,99 zł. To niżej niż (uwzględniając podatki) cena w sprzedaży hurtowej, którą Orlen dyktował w tym samym czasie właścicielom innych stacji benzynowych, zaopatrujących się w paliwo w koncernie.
Płocka firma dostarcza niemal dwie trzecie sprzedawanej w kraju benzyny i ponad połowę oleju napędowego. Ma także ponad 30-proc. udział w rynku detalicznym. Taka pozycja na rynku daje spółce znaczący wpływ na ceny zarówno na rynku detalicznym, jak i hurtowym. Gdyby Orlen sprzedawał paliwo kierowcom na swoich stacjach poniżej cen hurtowych, uderzyłby mocno w niezależnych sprzedawców paliw.
– Ceny na rynku hurtowym zmieniają się w odpowiedzi na zmiany światowych cen ropy, ale niekoniecznie od razu muszą przekładać się na ceny detaliczne. Biorąc pod uwagę czas na transport paliw z rafinerii do terminali i dalej na stację oraz cykl rotacji zbiorników na stacjach, okres od zakupu paliw z rafinerii do momentu sprzedaży kierowcom może być nawet kilkunastodniowy. To oznacza, że na wybranych stacjach Orlenu i innych operatorów zmiany cen paliw mogą być opóźnione w stosunku do cen hurtowych – mówi Joanna Zakrzewska, rzecznik prasowy Orlenu.
Zwraca także uwagę, że publikowane przez firmę ceny hurtowe paliw są tylko cenami wyjściowymi. Kontrahenci Orlenu mogą liczyć na upusty, co w ostatecznym rozrachunku pozwala im zarabiać na sprzedaży detalicznej.
– Spółka nie może sobie pozwolić, żeby zaniżać ceny detaliczne, bo w ten sposób zabrałaby zyski kilku tysiącom niezależnych od dużych koncernów stacji. A ich właściciele nie przestaliby wcale sprzedawać paliw, tylko uciekliby w szarą strefę. To nikomu by się nie opłacało, także Orlenowi – podkreśla Maciej Szozda, prezes Unimotu, największego niezależnego sprzedawcy paliw w Polsce.
Dane zebrane przez BM Reflex dzień przed konferencją Orlenu przekonują, że płocka spółka prezentów kierowcom nie robi. Wynika z nich, że średnia cena benzyny E95 na stacjach płockiej firmy wynosiła w czwartek 5,08 zł i nie odbiegała od cen na innych stacjach.
W najbliższych miesiącach o obniżki będzie trudno, bo w sezonie urlopowym popyt na paliwa tradycyjnie rośnie.