Wpływ nowych przepisów na sprzedaż detaliczną nie będzie znaczny, chociaż mniej dni roboczych może obniżyć dynamikę wzrostu. Sklepy wciąż mają wsparcie z rynku pracy
Sprzedaż detaliczna realna - ogółem / Dziennik Gazeta Prawna
Statystycy Głównego Urzędu Statystycznego policzyli, że w ujęciu realnym w lutym sprzedaż detaliczna zwiększyła się o 7,7 proc. rok do roku. To taki sam wynik jak miesiąc wcześniej. Handel jest mocno wspierany sytuacją na rynku pracy, gdzie stopa bezrobocia spadła do rekordowo niskiego poziomu i wszystko wskazuje na to, że chociaż mniej dynamicznie, ale nadal będzie się obniżała. Do tego rosną dochody do dyspozycji gospodarstw domowych. To zasługa przyspieszającego wzrostu płac, wyższej płacy minimalnej i hojnych transferów socjalnych, głównie świadczeń wypłacanych z programu „Rodzina 500 plus”.
Ciemną chmurą, która nadciągnęła nad sektor sprzedaży detalicznej, jest wprowadzony właśnie zakaz handlu w niedziele. Luty był ostatnim miesiącem przed wejściem w życie nowych przepisów. W samym marcu dwie z czterech niedziel były niehandlowe. W kwietniu natomiast będą to już cztery takie niedziele, bo przyszły miesiąc zaczyna się od Wielkanocy.
Ekonomiści przestrzegają jednak przed nadmiernym pesymizmem. „To czynnik, który może obniżyć odczyty sprzedaży detalicznej, w przypadku której udział dużych i średnich sklepów, w tym hipermarketów i centrów handlowych, jest znaczny. W naszej ocenie jednak wpływ zakazu handlu w niedziele na ogólną konsumpcję będzie mniejszy, ponieważ część sprzedaży przesunie się na usługi, do internetu lub do małych punktów handlowych, które w statystykach sprzedaży detalicznej nie są ujmowane” – twierdzą analitycy Banku Millennium.
Dlatego nawet jeśli spowolni nieco dynamika wzrostu sprzedaży, to dla PKB ograniczenia w niedzielnym handlu nie muszą być tragedią. Tym bardziej że wciąż bardzo dobre są nastroje konsumenckie. Chociaż w marcu mierzące je wskaźniki, bieżący i wyprzedzający, były niższe niż w lutym, to w całym I kwartale było lepiej w porównaniu do ostatnich trzech miesięcy ubiegłego roku. Co za tym idzie, konsumpcja prywatna wciąż pozostanie istotnym motorem wzrostu, a wielu ekspertów szacuje, że jej wzrost w I kwartale mógł nawet przebić 5 proc. rok do roku.
Teoretycznie zakaz handlu powinien mocniej uwidaczniać się w statystykach kolejnych kwartałów, ale i co do tego eksperci uspokajają, wskazując, że mniejszą liczbę niedziel handlowych uda się zrekompensować zmianą nawyków zakupowych Polaków. – Oczekujemy, że zakaz handlu w niektóre niedziele będzie miał ograniczony negatywny wpływ na sprzedaż detaliczną. Uważamy, że konsumenci będą kompensowali niedzielny zakaz większymi zakupami w soboty lub korzystając ze sprzedaży internetowej – podkreśla Krystian Jaworski, ekonomista z banku Crédit Agricole.
Paradoksalnie – zdaniem Moniki Kurtek, głównej ekonomistki Banku Pocztowego – większe niż zazwyczaj sobotnie zakupy mogłyby nawet podbić statystyki sprzedaży. Marzec nie będzie jeszcze dobrym miesiącem do formułowania ocen, bo w tym roku większym obrotom w handlu sprzyjała będzie Wielkanoc.
W danych o sprzedaży detalicznej widać, że o zaciskaniu pasa w gospodarstwach domowych nie ma na razie mowy. Świadczy o tym m.in. dwucyfrowa dynamika wzrostu sprzedaży w kategorii „meble, RTV, AGD”. Analitycy mBanku zwracają też uwagę na inną kategorię – „pozostałe”, pod którą statystycy GUS ukryli handel odbywający się w większości w sklepach i marketach budowlanych. Tutaj kolejny miesiąc również mamy zaskoczenie in plus, widoczne w utrzymującym się dwucyfrowym tempie wzrostu.
„Być może w drugiej takiej niespodziance z rzędu można upatrywać efektów mieszkaniowego boomu” – oceniają ekonomiści mBanku. To kolejna dobra wróżba dla trwałości wzrostu konsumpcji. Nawet to, że efekt 500 plus nie będzie już w tym roku podbijał statystyk, nie wydaje się specjalnym problemem. – Konsumenci – nie obawiając się utraty pracy i widząc w portfelu podwyżki płac, nie zwalniają z wydatkami – przyznaje Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku.