Zwłaszcza że wraz z rozwodem z UE mogą powrócić cła, kontrole graniczne czy kolejki. Tego dotyczyła piątkowa konferencja „Brexit. Konsekwencje dla transportu drogowego” zorganizowana przez Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce. Uczestniczyli w niej przewoźnicy z Polski, Francji czy Holandii, a także przedstawiciele administracji rządowej znad Wisły i Tamizy, europarlamentarzyści i eksperci.
– Dla naszej branży brexit, obok pakietu mobilności, jest zasadniczą sprawą. Niewiedza to największy problem dla biznesu, a dla nas perspektywa kilku lat jest dosłownie chwilą, dlatego ważne jest, by przygotować firmy transportowe na nadchodzące problemy – wyjaśnia Jan Buczek, prezes ZMPD.
Zasadnicze wątpliwości dotyczą tego, czy Wielka Brytania pozostanie w Europejskim Obszarze Gospodarczym, czy będzie w Unii Celnej oraz na ile będzie stosować prawodawstwo unijne, a na ile własne regulacje. Co istotne, na dalszym honorowaniu uprawnień przewoźników zależy w równym stopniu transportowcom z kontynentu i z Wysp.
– Jedną z kluczowych kwestii jest wzajemne uznawanie licencji dla przewoźników – podkreślała Isabelle Maitre z Krajowej Federacji Przewoźników we Francji (FNTR). W podobnym tonie wypowiadał się Duncan Buchanan ze Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych w Wielkiej Brytanii, który dodawał, że równie ważne, z punktu widzenia także brytyjskich firm, będzie uznawanie kwalifikacji kierowców. Bo brytyjskie firmy zatrudniają tysiące polskich kierowców, tak jak polskie – ukraińskich. – Nie chcemy odrębnego systemu zezwoleń, bo to by oznaczało powrót do rozwiązań z XIX w. To nie służyłoby nikomu – tłumaczył Buchanan.
Z kolei Joanna Popiołek z ZMPD przyznaje, że z punktu widzenia polskich firm najlepszym rozwiązaniem byłoby, aby po brexicie obowiązywały analogiczne zasady jak w modelu szwajcarskim (gdzie nie ma obowiązku uzyskiwania zezwoleń). Jednak w Szwajcarii zabroniony jest kabotaż. A na możliwości wykonywania takich przewozów na Wyspach także po brexicie zależy zarówno firmom polskim (dziś wykonującym takich zleceń najwięcej), jak i francuskim.
Przewoźnicy obawiają się też wzrostu kosztów związanych z powrotem do kontroli celnych, weterynaryjnych czy fitosanitarnych na granicach, na wypadek opuszczenia przez Wielką Brytanię Unii Celnej. Jak stwierdziła europosłanka Elżbieta Łukacijewska, dwie minuty czekania na granicy wydłużają kolejkę o 27 km.