Wyzwaniem dla rozwoju branży jest to, co dzieje się na rynku pracy. I zmiany przepisów. Centra usług w Polsce zatrudniają już co najmniej ćwierć miliona osób. Do 2020 r. ich liczba ma wzrosnąć do 300 tys. – szacuje ABSL – Związek Liderów Sektora Usług Biznesowych. Centra usług zajmują się księgowością, zarządzaniem zasobami ludzkimi, ale też świadczeniem usług informatycznych czy badaniami i rozwojem.
Motorem rozwoju branży są centra zagraniczne. W minionym roku zatrudnienie w nich zwiększyło się o blisko 20 tys. Sprawdziły się więc prognozy sprzed kilku miesięcy, które zakładały wzrost liczby pracowników do 220 tys. Ze wstępnych danych wynika, że powstało ponad 50 nowych centrów, które deklarują stworzenie łącznie ponad 8 tys. nowych miejsc pracy.
– Mamy do czynienia z trwałym trendem wzrostowym, a Polska w ostatnich latach stała się zdecydowanym liderem regionu, jeśli chodzi o pozyskiwanie inwestorów lokujących u nas centra usług biznesowych – wskazuje Paweł Panczyj, członek zarządu ABSL.
O tym, że zagraniczne korporacje tworzą centra usług w naszym kraju, decyduje m.in. infrastruktura, dostęp do wykształconych i znających języki obce pracowników, ale też bliskość geograficzna. Rozwojowi sektora będzie zapewne sprzyjać brexit – międzynarodowe banki, które dotychczas koncentrowały obecność w Europie na Londynie, teraz szukają miejsca do przeprowadzki. Chociaż pierwszym wyborem jest najczęściej Frankfurt czy Paryż, to część działalności może trafić i do nas. Amerykański JP Morgan zapowiadał kilka miesięcy temu utworzenie w Warszawie 3 tys. miejsc pracy. Jego konkurent zza oceanu Goldman Sachs, który ma już centrum outsourcingowe w stolicy, zamierza podwoić w nim zatrudnienie.
Ale tworzenie centrów usług napotyka również przeszkody. Pierwsza to sytuacja na rynku pracy. Niskie bezrobocie sprawia, że pozyskanie ludzi jest coraz trudniejsze. Dotąd argumentem za przenosinami do nowej firmy były płace. Średnie wynagrodzenie dla specjalistów w sektorze wynosi ok. 7 tys. zł brutto. W przypadku takich obszarów jak IT czy badania i rozwój przeciętna kwota dla eksperta przekracza 10 tys. Do narzekających na odpływ pracowników należeli więc raczej szefowie krajowych firm. Teraz problem zaczyna dotykać również menedżerów centrów usług.
– Coraz więcej firm poszukuje pracowników poza dużymi aglomeracjami – stąd wzrost znaczenia mniejszych ośrodków, a także za granicą – na Ukrainie, bo to kraj zbliżony kulturowo do Polski i pracownicy stamtąd dobrze się u nas asymilują, a także w innych krajach Unii – mówi wiceprezes ABSL.
Sposobem na poradzenie sobie z napięciami na rynku pracy może być również oferowanie bardziej skomplikowanych usług, wymagających mniej ludzi, za to o wyższych kwalifikacjach.
/>
Tu czai się jednak kolejne zagrożenie: odesłana przez prezydenta Andrzeja Dudę do Trybunału Konstytucyjnego ustawa zmieniająca zasady odprowadzania składki emerytalnej. Dziś po przekroczeniu 30-krotności średniej płacy w ciągu roku składki się nie płaci. Po zmianie ma być płacona od całości zarobków.
– Gdyby ustawa weszła w życie, zwiększyłaby koszty innowacyjnych firm, których działalność oparta jest na umiejętnościach wykwalifikowanych, a co za tym idzie – dobrze wynagradzanych pracowników. Według szacunków ABSL liczba pracowników w sektorze zaawansowanych usług biznesowych dotkniętych proponowanymi w ustawie zmianami może wynieść nawet 35 proc., zaś w sektorze badawczo-rozwojowym między 60 a nawet 100 proc. W efekcie istnieje zagrożenie, że w wyniku znaczących wzrostów kosztów pracy firmy mogą myśleć o przenoszeniu zadań wymagających wysokich kwalifikacji do innych krajów – przestrzega Paweł Panczyj.
Wskazuje, że ryzyko wiąże się też z planowanymi zmianami zasad naliczania CIT i odliczania kosztów niematerialnych, które podniosą koszty korzystania z centrów usług dla dużych krajowych firm.