Obowiązujące od ponad roku przepisy spowodowały, że mali i średni przedsiębiorcy mają większe szanse na uzyskanie państwowych kontraktów.
Prace nad nowelizacją Ministerstwo Rozwoju podjęło w związku z koniecznością dostosowania polskich przepisów do prawa unijnego. Postanowiono jednak wykorzystać okazję i wprowadzić jednocześnie korekty, o których wspominał od lat drobny biznes. Przede wszystkim: ograniczenie znaczenia kryterium ceny w przetargach.
– Małe i średnie przedsiębiorstwa nie są w stanie konkurować z największymi, gdy jedynym kryterium wyboru oferty jest cena. Ich przewagą jest jakość świadczonych usług. A powiedzmy sobie szczerze: trzeba odejść od przeświadczenia, że taniej zawsze znaczy lepiej - przekonywał kilkanaście miesięcy temu wicepremier Mateusz Morawiecki.
W efekcie uchwalono, że podczas oceny ofert kryterium ceny będzie mogło mieć wagę wyższą od 60 proc. tylko gdy przedmiot zamówienia jest ustandaryzowany, a zamawiający wskaże standardy w specyfikacji istotnych warunków zamówienia. Mówiąc prościej: nadal zastosowanie ceny jako zdecydowanie najważniejszej kwestii jest możliwe. Ale zamawiający musi poświęcić więcej czasu na przygotowanie zasad przetargu oraz wykazać, że przy najniższej cenie będą spełnione także kryteria jakościowe.
Obowiązująca już ustawa kładzie też większy niż dawniej nacisk na kryteria społeczne. Ustawodawca doszedł do wniosku, że należy premiować uczciwych przedsiębiorców. Między innymi tych, którzy odpowiednio wynagradzają swoich pracowników i dają im życiową stabilizację. Dlatego wprowadzono choćby obowiązek określania w opisie przedmiotu zamówienia wymogu zatrudnienia przez wykonawcę lub podwykonawcę na podstawie umowy o pracę. Dotyczy to osób, których obowiązki w ramach zamówienia polegają na wykonywaniu pracy w rozumieniu Kodeksu pracy. Innymi słowy, koniec z sytuacjami gdy przedsiębiorcy ograniczają koszty poprzez zawieranie fikcyjnych umów o dzieło i zleceń. To się już nie opłaci, bo może skutkować utratą ważnego kontraktu.
Ponadto zamawiający może zastrzec w ogłoszeniu o zamówieniu, że o jego udzielenie będą mogły ubiegać się wyłącznie zakłady pracy chronionej lub wykonawcy, których głównym celem działalności jest społeczna i zawodowa integracja osób zagrożonych społecznym wykluczeniem. To sposób na aktywizację zawodową choćby bezrobotnych.
Zamawiający mogą też żądać osobistego wykonania kluczowych części zamówienia przez wykonawcę (eliminacja problemu „firm-teczek” bazujących na potencjale innych przedsiębiorców).
Dla najmniejszych firm najważniejsze może być jednak to, że zwiększono możliwość udzielania zaliczek. Łatwiejsze stało się też dzielenie jednego dużego zamówienia na kilka mniejszych, przez to istnieje szansa, że całość zrealizuje kilka polskich firm, a nie jeden zagraniczny potentat.
Nowelizacja wprowadziła także podstawy prawne dla elektronizacji zamówień publicznych. Ministerstwo Cyfryzacji i Urząd Zamówień Publicznych pracują nad stworzeniem e –platformy, dzięki której wiele procedur związanych z zamówieniem będzie można wykonać online. W ten sposób udzielanie i późniejsza realizacja zamówień będą prostsze.
– Kierunek zmian jest słuszny. Konieczne jest przede wszystkim odchodzenie od kryterium ceny jako wiodącego. Nic dobrego nie przynosi wybieranie najtańszych ofert, gdy okazuje się, że potem trzeba coś non stop naprawiać. Mieszane uczucia mam co do wzmacniania znaczenia kryteriów społecznych. Nie wiem, czy administracja publiczna powinna narzucać przedsiębiorcom to, jakie umowy powinien zawierać z pracownikami - twierdzi Dorota Wolicka ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. - Z drugiej strony jeśli przez prawo zamówień publicznych można poprawić sytuację tysięcy pracowników, może to właściwe rozwiązanie - zastanawia się Wolicka.
Ministerstwo Rozwoju oraz Urząd Zamówień Publicznych pracują już nad nową ustawą regulującą zamówienia publiczne. Urzędnicy zapewniają, że jeszcze bardziej wzmocni ona sektor MSP.