- Sytuacja w światowej gospodarce jest dobra i jest szansa, że będzie jeszcze lepsza. Inwestorzy nie dostrzegają żadnych ryzyk. Moim zdaniem problemem może być geopolityka - mówi Willem Buiter.



Jesteśmy co chwila bombardowani coraz lepszymi prognozami. Czy faktycznie dzisiaj wszystko w gospodarce światowej idzie we właściwym kierunku?
Willem Buiter główny ekonomista Citigroup urodził się w Holandii, ale ma obywatelstwa Stanów Zjednoczonych oraz Wielkiej Brytanii. Przez wiele lat był wykładowcą w najważniejszych ośrodkach akademickich na świecie, m.in. w London School of Economics czy uniwersytetach Cambridge, Yale, Columbia, Princeton. Od 1997 do 2000 r. zasiadał w Radzie Polityki Pieniężnej Banku Anglii. Przez pięć lat był głównym ekonomistą i doradcą prezesa w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju. Następnie był międzynarodowym doradcą w banku inwestycyjnym Goldman Sachs. Od 2010 r. jest głównym globalnym ekonomistą amerykańskiego banku Citigroup. Jego analizy i wypowiedzi cieszą się dużą popularnością na świecie ze względu na kontrowersyjne i odważne tezy, które stawia. Jego żona Anne Siebert jest również profesorem ekonomii i wykładowcą w Birkbeck College w Londynie, a w przeszłości zasiadała w Radzie Polityki Pieniężnej Banku Islandii. / Dziennik Gazeta Prawna
Globalna gospodarka, w tym także europejska, doświadcza obecnie cyklicznego ożywienia. Wzrost PKB będzie w tym roku wysoki, szybszy niż w ubiegłym. W przyszłym roku zaś tempo rozwoju będzie zapewne jeszcze szybsze, niż zaobserwujemy w 2017 r. To wynik cyklu ekonomicznego. Co znaczy, że nie mamy poprawy, jeśli chodzi o potencjalne tempo wzrostu PKB czy wzrost wydajności pracy albo produktywności. To, że wzrost zaczyna być napędzany nie tylko przez konsumpcję, lecz także w coraz większym stopniu inwestycje, daje nadzieję, że będziemy go obserwowali nieco dłużej.
Jakie jest dzisiaj największe zagrożenie dla europejskiej gospodarki?
Z ryzyk zewnętrznych wskazałbym oczywiście na te geopolityczne, czyli związane z sytuacją w Iranie czy w Arabii Saudyjskiej. Także ewentualność wystąpienia wojen handlowych powinna być traktowana jako jedno z większych zagrożeń. Jeśli chodzi o sytuację wewnątrz Unii Europejskiej, to pewnym ryzykiem niewątpliwie może być gwałtowny wzrost kosztów obsługi długów i rentowności obligacji, szczególnie w przypadku krajów Południa, które zostały już mocno dotknięte ostatnim kryzysem. To mogłoby znów wywołać problemy fiskalne w tych krajach. Nie uważam tego w obecnej sytuacji za główne ryzyko, ale moim zdaniem powinniśmy brać i to ryzyko pod uwagę. Reszta Unii może się moim zdaniem rozwijać jeszcze przez lata powyżej 2 proc. rocznie, oczywiście o ile nie nastąpi gwałtowne zaostrzenie polityki pieniężnej przez Europejski Bank Centralny.
Bank centralny strefy euro nie spieszy się do zacieśniania polityki monetarnej, a jego odpowiednik z USA już wszedł na tę ścieżkę.
Mówimy o bardzo powolnym i stopniowym podnoszeniu stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych – to jest zupełnie normalny sposób prowadzenia polityki pieniężnej. Pamiętajmy, że banki centralne czasem decydują się jednym ruchem zwiększyć stopy procentowe o 50 czy 75 punktów bazowych, a teraz mówimy o podwyżkach o 25 punktów bazowych i dwóch lub trzech takich ruchach rocznie. To nie jest nic nadzwyczajnego, radykalnego czy zaskakującego. Nie ma takiej sytuacji, że możemy się obudzić w poniedziałek rano i być zaskoczeni decyzjami Fed. To, co robi bank centralny USA, jest bardzo powolnym dostosowaniem polityki pieniężnej i nie stwarza żadnych zagrożeń dla rynków finansowych czy wzrostu gospodarczego na świecie.
Czyli nie pożegnamy się zbyt szybko z rzeczywistością ostatnich lat na świecie, czyli niskimi stopami procentowymi.
Moim zdaniem nie, a polityka niskich stóp procentowych będzie nam towarzyszyć jeszcze przez kilka najbliższych lat.
Jeśli działania banków centralnych nie stanowią zagrożenia dla ożywienia wzrostu gospodarczego, to do czego inwestorzy powinni dzisiaj przywiązywać więcej wagi: do fundamentów gospodarczych i makroekonomicznych poszczególnych krajów czy raczej do ryzyk geopolitycznych, na które są one narażone.
Ewidentnie rynki finansowe i inwestorzy nie doceniają i nie uwzględniają obecnie w wycenie różnego rodzaju aktywów żadnych ryzyk geopolitycznych. Gdzie mamy uwzględnione ryzyko polityczne związane z Koreą Północną? Nie ma tego nawet u ich sąsiadów. Kurs południowokoreańskiego wona nie uwzględnia zagrożeń związanych z geopolityką. Czy widać w cenach ropy naftowej ryzyka związane z sytuacją na Bliskim Wschodzie? Też nie. Inwestorzy raczej postanawiają je ignorować albo poddają się im tylko w krótkim okresie, a to nie jest najroztropniejsza strategia.