Z państwowej kasy płynie na inwestycje mniej, niż planowano. Ale i samorządy dostały nieco mniejsze dotacje niż rok temu. Ministerstwo Finansów, chwaląc się dobrymi wskaźnikami budżetowymi, zwraca uwagę głównie na stronę dochodową.
Wpływy do kasy państwa są o ponad 15 proc. wyższe niż przed rokiem. Jednak obraz budżetu ma też ciemną stronę – bardzo słabe wydatki. W tej części jesteśmy grubo poniżej planu. Po wrześniu wydatki wynoszą 258,5 mld zł, czyli o 13 mld zł mniej niż zaplanowano. Przed rokiem sięgały o tej porze roku 259,2 mld zł.
Mniej na inwestycje i dla samorządów
MF podkreśla, że mniejsze wydatki to dobra wiadomość. W bardzo dobrej sytuacji jest Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, więc nie potrzebuje pełnej dotacji z budżetu – stąd oszczędność. Niemniej słabą stroną budżetu są nakłady inwestycyjne. Tutaj notujemy najgorsze od lat wykonanie planu, a przecież finansowanie z nowej perspektywy finansowej UE miało się już rozkręcić w tym roku. Na razie w wydatkach inwestycyjnych i tych, które są zapisane w budżecie środków europejskich, udało się rozdysponować ok. 3,1 mld zł, co odpowiada 35 proc. rocznego planu. To znacznie mniej niż w ubiegłych latach. W zeszłym roku po dziewięciu miesiącach wydano 3,9 mld zł na wkład własny do projektów unijnych i było to 45 proc. rocznego planu, a do sylwestra udało się dociągnąć do ok. 60 proc. planu z ustawy budżetowej.
Mirosław Gronicki, ekonomista i były minister finansów, twierdzi, że coś poszło nie tak na etapie planowania. – O ile z dotacją do FUS sprawa jest jasna, bo jest dobra sytuacja na rynku pracy i fundusz ma większe wpływy ze składek, o tyle tak słabe tempo wykorzystania środków unijnych jest zastanawiające – mówi. I wskazuje, że budżet centralny trzyma się mocno za kieszeń, gdy ma dotować zadania własne samorządów. Do końca września wydano na ten cel ponad 4,1 mld zł, czyli 72,6 proc. planu na cały rok. Przed rokiem było to 4,5 mld zł (76,6 proc. planu).
– Różnica jest niewielka, ale jednak może to pokazywać nastawienie rządu do samorządów, w których w większości władzę sprawuje obecna opozycja – ocenia Gronicki.
Nowelizacja budżetu, a po niej następna
ikona lupy />
Wydatki budżetu państwa w okresie styczeń – wrzesień (mld zł) / Dziennik Gazeta Prawna
Ministerstwo Finansów nie czuje się komfortowo z tak słabą realizacją wydatków. Prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu Sejm przyjmie pierwszy projekt nowelizacji budżetu. A w nim kilka nowych wydatków ekstra, w tym na wypłatę deputatów węglowych. Pieniądze na nie znajdą się w wyniku przesunięć z pozycji, co do których rząd ma już pewność, że nie zrealizuje ich w pełni, np. z puli dotacji na FUS.
Potem posłowie – jak pisaliśmy w DGP tydzień temu – będą musieli się zająć zmianami w budżecie na 2017 r. raz jeszcze. W poniedziałek nasze informacje potwierdził wicepremier.
– Mateusz Morawiecki podczas omawiania na rządzie obecnej nowelizacji zapowiedział, że najprawdopodobniej w grudniu dojdzie do kolejnej. Chce przesunąć część wydatków z przyszłego roku i pokryć zaległości z lat ubiegłych. Teraz możemy sobie na to pozwolić, a przyszłoroczny budżet jest niewiadomą – mówi nam jeden z ministrów pragnący zachować anonimowość.
Jakie miałyby to być wydatki? Wicepremier nie ujawnił szczegółów w rozmowie z PAP. Eksperci też mają problem, by je zidentyfikować.
– Do tej pory w technice budżetowej najczęstszym sposobem przenoszenia wydatków było zwiększanie dotacji w jednym roku, by beneficjent mógł stworzyć sobie zaskórniak, dzięki któremu jego potrzeby w kolejnym roku byłyby mniejsze – mówi Gronicki. – Zwykle dotyczyło to FUS, któremu wypłacano pełną zaplanowaną kwotę, choćby miał nie wiem jak dobre wpływy ze składek. Tym razem mamy działanie odwrotne, w nowelizacji dotację się obniża i przekazuje jej część na inne cele – dodaje. Pomysł z nowelizacjami nazywa dziwnym.
– Teraz nowelizacja wygląda jak rozrzutność: niektórych wydatków nie zrealizujemy, więc poszukajmy nowych. Większość z tych, które już znaleziono, spokojnie można by było zrealizować w przyszłości. Ale decyzje o przyspieszeniu podyktowane są raczej rachunkiem politycznym niż ekonomicznym – konkluduje Gronicki.