Na liczącej 535 km granicy polsko-ukraińskiej funkcjonuje tylko osiem przejść drogowych, a na niemal tak samo długiej granicy ze Słowacją przed wejściem obu państw do strefy Schengen było ich 51. O tym, że nowe przejścia są niezbędne, mówi się od lat. Infrastruktura jest przystosowana do realiów lat 90. i już przed Euro 2012 była niewystarczająca. A jeszcze po 2014 r. do Polski przybyło około miliona imigrantów i studentów ze Wschodu. Większość z nich regularnie odwiedza ojczyste strony. Na granicach tworzą się wielogodzinne kolejki, w których stoją i samochody osobowe, i
autobusy rejsowe.
– W czerwcu wszedł w życie ruch bezwizowy dla obywateli Ukrainy, co jeszcze bardziej zwiększyło ruch na granicach. A od 2014 r. jedyną pozytywną zmianą jest pojawienie się szybkich, komfortowych i niedrogich pociągów, jednak nawet to jest zasługą Ukrzaliznyci (kolei ukraińskich), która wykorzystała po prostu już istniejącą infrastrukturę – zauważa dr Marek Porzycki z UJ, autor wydanego przez Fundację Batorego raportu „Nie tylko samochodem. Co jeszcze trzeba naprawić na polsko-ukraińskiej granicy”.
Nowe przejścia powstają w ślimaczym tempie. Z zapowiadanych przez rząd Donalda Tuska ośmiu przed Euro 2012 jak dotąd stanęły tylko dwa, a i to po zakończeniu mistrzostw. Mowa o Budomierzu (koszt 146 mln zł) i Dołhobyczowie (147 mln zł). Pewnie uda się zbudować jeszcze jeden obiekt – przejście w Malhowicach koło Przemyśla.
Powodem tak wolnego tempa są pieniądze: jedno przejście kosztuje do 150 mln zł, a w poprzednich latach w budżecie państwa na podobne inwestycje przeznaczano jedynie... 25 mln zł dla wojewodów i kolejne 25 mln zł w rezerwie budżetowej do podziału na całą granicę wschodnią od Bałtyku po
Bieszczady. „Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji podejmowało działania zmierzające do zwiększenia ilości środków służących finansowaniu zadań w przejściach granicznych. Zgodnie z aktualną wersją projektu budżetu na 2018 r. na inwestycje na terenie przejść granicznych zaplanowana została jednak niezmieniona kwota 25,05 mln zł” – poinformował nas wydział prasowy resortu.
Informacje te uzyskaliśmy od MSWiA pod koniec sierpnia, a więc jeszcze przed forum ekonomicznym. W Krynicy z ust marszałków Karczewskiego i Parubija padła jednak przełomowa deklaracja, która wyglądała na uzgodnioną z odpowiednimi władzami. Marszałek Karczewski nie mówił, że porozmawia z ministrem Mariuszem Błaszczakiem o zwiększeniu środków na przejścia. Wspólnie z Parubijem przedstawili decyzję o budowie czterech nowych przejść granicznych do grudnia 2018 r. jako informację potwierdzoną.
Wiadomość ta momentalnie obiegła polskie i ukraińskie media, i została przyjęta jako pewnik także przez urzędników. Zaraz po Krynicy zwołano we Lwowie obrady polsko-ukraińskiej komisji ds. przejść granicznych, na których debatowano o deklaracji marszałków i zastanawiano się, gdzie te nowe przejścia mogłyby powstać. Zaproponowano kilka lokalizacji, m.in. Wołosate–Łubnia i Smolnik–Boberka w Bieszczadach czy Kryłów–Krzeczów i Zbereże–Adamczuki nieco dalej na północ.
Postanowiliśmy więc jeszcze raz spytać MSWiA, czy w świetle deklaracji Parubija i Karczewskiego zaktualizowano projekt budżetu na 2018 r., przeznaczając w nim środki na obiecane przejścia. Nic z tych rzeczy. „Informujemy, że w przyszłorocznym budżecie zaplanowano 50,05 mln zł na inwestycje w przejściach granicznych, z czego 25,05 mln zł przewidziano w budżetach poszczególnych wojewodów, natomiast 25 mln zł ujęto w rezerwie celowej na budowę i utrzymanie przejść granicznych” – potwierdziło pod koniec września ministerstwo.
Resort zaprezentował nam też listę inwestycji na granicy planowanych do realizacji w 2018 r. Nie ma na niej obiektów obiecanych przez Parubija i Karczewskiego. Na tym zresztą nie koniec problemów. Ukraina ma roczne opóźnienie z wykorzystaniem środków z polskiego kredytu przyznanego na budowę ukraińskiej części pieszego przejścia w Rawie Ruskiej oraz budowy dróg dojazdowych do granicy. A bez nich o nowych przejściach nie może być mowy – tak wynika z dotychczasowych ustaleń.
Wcześniej strona ukraińska zdefraudowała unijne dotacje przeznaczone na modernizację przejść granicznych, w tym budowy pieszego terminala na przejściu drogowym ze Słowacją w Użhorodzie. Sprawa skończyła się międzynarodowym skandalem, który obniżył wiarygodność Kijowa u słowackich partnerów. Bratysława już w 2015 r. zbudowała swoją część nowoczesnego terminala odpraw pieszych na przejściu Vyšné Nemecké–Użhorod. Piesi nie są tam jednak odprawiani, gdyż unijne środki na ukraińską część inwestycji rozkradziono, a nowego przetargu mimo ponagleń Słowaków nie rozpisano.
Jedno przejście to koszt 150 mln zł, w budżecie jest na wszystkie 25 mln zł.