Luksusowa turystyka, wyrafinowana rozrywka, usługi finansowe na najwyższym poziomie, a na deser nowoczesne technologie – te branże mają pomóc w zdywersyfikowaniu gospodarki arabskiego kraju
Arabia Saudyjska coraz intensywniej szuka sposobów na uniezależnienie się od przychodów z wydobycia ropy naftowej. Najnowszym pomysłem jest otwarcie konserwatywnego królestwa na turystykę.
Saudyjski rząd przedstawił w zeszłym tygodniu projekt przekształcenia 180-kilometrowego pasa na wybrzeżu Morza Czerwonego i leżących przy nim 50 wysp w luksusową strefę turystyczną. Obszar o powierzchni 34 tys. km kw., czyli większy niż Belgia, miałby półautonomiczny status i obowiązywałyby tam prawa „zgodne z międzynarodowymi standardami. To oznacza, że kobiety nie musiałyby szczelnie zakrywać ciała, lecz mogłyby chodzić w bikini oraz przebywać razem z mężczyznami, a być może także dopuszczona byłaby sprzedaż alkoholu. Biorąc pod uwagę, że niemal wszyscy z 18 mln cudzoziemców, którzy w zeszłym roku odwiedzili Arabię Saudyjską, byli pielgrzymami udającymi się do Mekki lub Medyny, byłaby to prawdziwa rewolucja. Ale bez wyłączenia tego obszaru spod wyjątkowo rygorystycznych saudyjskich zasad obyczajowych projekt nie miałby szans na przyciągnięcie kogokolwiek – mimo temperatur pozwalających na całoroczną turystykę, dziewiczego wybrzeża i zabytków z listy światowego dziedzictwa UNESCO. Realizacja projektu ma ruszyć za dwa lata, a pierwsza faza obejmująca poza hotelami także lotnisko, port i drogi powinna zostać ukończona w 2o22 r. Po jego sfinalizowaniu, co planowane jest na rok 2035, ma przyciągać milion turystów rocznie i przynosić saudyjskiej gospodarce dochód w wysokości 4 mld dol.
Budowa strefy turystycznej nad Morzem Czerwonym jest elementem przedstawionej wiosną zeszłego roku Wizji 2030 – długoterminowego planu rozwoju kraju, którego celem jest zdywersyfikowanie gospodarki i uniezależnienie jej od ropy naftowej. Obecnie sektor naftowy odpowiada za ok. 75 proc. dochodów budżetowych i 90 proc. przychodów z eksportu. Jednak utrzymujące się od trzech lat niskie ceny surowca, jego ograniczone zasoby i nieuchronne odchodzenie od paliw kopalnych na rzecz energii odnawialnej powodują, że nie można już polegać tylko na ropie. 31-letni książę Mohammad bin Salman, który w czerwcu został desygnowany na następcę tronu, a wcześniej jako szef rady ds. gospodarczych i rozwoju odpowiadał za stworzenie Wizji 2030, zdaje sobie sprawę, że pod względem uniezależniania się od ropy Arabia Saudyjska pozostaje w tyle za sąsiadami – Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Katarem. W gospodarkach tych państw coraz bardziej znaczącą rolę odgrywają usługi finansowe, handel, turystyka czy inwestycje w sport.
Ale turystyka jest tylko jednym z kilku pomysłów w ramach Wizji 2030. Zaledwie kilka dni wcześniej przedstawiono projekt Al-Faisaliji, nowego miasta pod Mekką, czy raczej, jak mówią saudyjskie władze, gigantycznej jej rozbudowy. Al-Faisalija ma się stać siedzibą lokalnych władz, centrum naukowym, konferencyjnym, handlowym i rozrywkowym. Będzie rozciągać się na powierzchni 2450 km kw., czyli prawie takiej jak Moskwa, a jej budowa powinna zostać ukończona w 2050 r. W kwietniu ogłoszono plan budowy na południe od Rijadu kompleksu rozrywkowego, w którym będzie m.in. safari czy tematyczny park rozrywki, co również jest rewolucją, bo do niedawna jakiekolwiek publiczne formy rozrywki były źle widziane. Teraz władze chcą, by do 2030 r. wydatki gospodarstw domowych na rozrywkę zwiększyły się dwukrotnie – do 6 proc. Budowa kompleksu rozrywkowego rozpocznie się w przyszłym roku. Na północ od Rijadu powstaje dzielnica finansowa – King Abdullah Financial District, która ma rywalizować z Dubajem. Do KAFD mają się przenieść banki, instytucje finansowe, giełda papierów wartościowych, a władze chcą je do tego zachęcić wieloletnimi ulgami podatkowymi, specjalnymi regulacjami oraz hotelami, centrami konferencyjnymi i handlowo-rozrywkowymi. Pod Medyną ma powstać pierwsze saudyjskie inteligentne miasto (smart city), gdzie będzie rozwijany przemysł oparty na wiedzy i nowoczesnych technologiach.
Z ekonomicznego punktu widzenia uniezależnianie się od ropy naftowej jest jak najbardziej pożądane, ale nieuniknioną konsekwencją tych planów będzie poluzowywanie surowych zasad obyczajowych – nawet jeśli się to będzie odbywać bardzo powoli. A to nie wszystkim w saudyjskiej rodzinie królewskiej się podoba.