Polska, niegdyś kraj ludzi stosunkowo szczupłych, dołącza w zastraszającym tempie do grona najbardziej otyłych narodów Europy, a niewinna oponka na brzuchu zamienia się w tykającą bombę zegarową.
Jeszcze dekadę temu, w 2014 r., odsetek otyłych w Polsce wynosił 17 proc. Zaledwie osiem lat później, w 2022 r., było to już niemal 19 proc.
Liczby nie kłamią
Dziś nadmierną masę ciała ma już ok. 60 proc. dorosłych Polek i Polaków, z czego 20 proc. to osoby chore na otyłość. Szacuje się, że jeśli obecny trend się utrzyma, w 2035 r. z otyłością będzie się zmagać aż 33 proc. naszego społeczeństwa (dane i prognozy NFZ). Mamy więc do czynienia z prawdziwą epidemią, jednym z największych wyzwań współczesnej medycyny. Doktor Małgorzata Gałązka-Sobotka, dziekan Centrum Kształcenia Podyplomowego i dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego, zwraca uwagę, że mimo alarmujących statystyk przez lata problem ten nie znajdował odzwierciedlenia w dokumentacji medycznej. Tymczasem otyłość to poważna, przewlekła choroba, sklasyfikowana w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10 pod kodem E66. Co gorsza, jest to choroba ze skłonnością do nawrotów. Eksperci nazywają otyłość „chorobą matką”, ponieważ może ona zrodzić nawet 200 innych schorzeń i powikłań, które atakują niemal wszystkie narządy człowieka.
W 2022 r. bezpośrednie wydatki na leczenie otyłości i jej powikłań, sfinansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia, oszacowano na 9 mld zł. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Koszty pośrednie, związane z absencją chorobową, rentami czy utratą produktywności, były trzy razy wyższe i wyniosły aż 27 mld zł. Łącznie daje to astronomiczną kwotę niemal 40 mld zł rocznie.
Polacy coraz częściej szukają ratunku w nowoczesnej medycynie. Tylko w 2024 r. 7,7 tys. pacjentów poddało się operacjom bariatrycznym. W 2022 r. takich zabiegów przeprowadzono 5,6 tys. (dane NFZ). Wartość refundacji tych świadczeń wyniosła w bieżącym roku 162 mld zł. Równie dynamicznie rośnie zainteresowanie farmakoterapią. W 2024 r. z leków stosowanych w leczeniu otyłości skorzystało 134 tys. pacjentów, wykupując ponad pół miliona opakowań. Dwa lata wcześniej pacjentów było o 25 tys. mniej. Jednak eksperci przestrzegają przed traktowaniem tych metod jako czarodziejskiej różdżki. Same w sobie nie rozwiążą problemu, jeśli nie pójdzie za nimi głęboka zmiana myślenia pacjenta, czyli zmiana filozofii życia. Bo nawet po operacji bariatrycznej czy w trakcie terapii drogimi lekami można przytyć, jeśli powróci się do dawnych nawyków.
Wyrozumiałość dla samego siebie
– Chudnięcie to proces, który wymaga czasu, cierpliwości i wyrozumiałości dla samego siebie – mówi Wiktor Borek, trener personalny i fitness influencer, twarz kampanii „Xtreme Fitness Gyms – strefa wolna od stereotypów”, dodając, że należy wyznaczyć sobie cel, który będzie realny. Do tego cieszyć się z każdego osiągniętego efektu, a nie oczekiwać od razu spektakularnych zmian i dążyć do absolutnej perfekcji.
– Należy unikać myślenia w kategoriach „wszystko albo nic” i nie pozwalać sobie na całkowite odpuszczenie po jednej chwili słabości. Drogę do zdrowia pokonuje się małymi krokami, ponieważ tylko one gwarantują, że to, na co pracowaliśmy, nie zostanie utracone w kilka dni. W przeciwnym razie nasze założenia skończą się fiaskiem, co często obserwuję na siłowni. Wystarczy tydzień lub dwa, by noworoczne postanowienie odeszło w zapomnienie – mówi Wiktor Borek.
Dlatego, jak zaznacza, za postanowieniem powinna iść zmiana nawyków. I nie chodzi tylko o nawyki żywieniowe, lecz także o zmianę stosunku do samego siebie.
– Aktywność fizyczna hartuje i wzmacnia determinację, ale bez zmian w psychice tego paliwa nie wystarczy na długo. Dlatego ważna powinna być nie tyle sama realizacja celu, ile droga, którą chcemy podążać. Nie należy nastawiać się jedynie na gratyfikacje wynikające z dążenia do szczupłej sylwetki – mówi Wiktor Borek.
Eksperci podkreślają: utrata masy ciała na poziomie od 0,5 do 1 kg tygodniowo jest tempem zdrowym i bezpiecznym. Dążenie do szybszych efektów często kończy się efektem jo-jo. Należy nastawić się na to, że waga może się zatrzymać, a czasami nawet wzrosnąć, np. z powodu zatrzymania wody w organizmie przed miesiączką. Takie sytuacje są naturalne i nie powinny zniechęcać do dalszej pracy. Zamiast hasła „jedz mniej” dietetycy i lekarze promują dziś zasadę: „jedz zdrowo i mądrze”. Chodzi o komponowanie posiłków w taki sposób, aby dostarczały odpowiednią ilość kalorii, ale przede wszystkim były bogate w niezbędne makroskładniki, witaminy i minerały. Warto wyeliminować z jadłospisu żywność wysokoprzetworzoną, gotowe dania pełne soli i cukru, słodycze oraz niezdrowe tłuszcze trans. Ich miejsce powinny zająć warzywa, owoce, chude mięso, ryby i posiłki przygotowywane samodzielnie w domu. Co istotne, dieta nie może być monotonna.
– Drugim filarem walki o zdrowie jest aktywność fizyczna – wyjaśnia Wiktor Borek i dodaje, że to mogą być treningi na siłowni, ale też ruch na świeżym powietrzu. Ważne, by sprawiały przyjemność i były dostosowane do możliwości. Spacery, basen, taniec, jazda na rowerze – każda forma aktywności, która przyspiesza metabolizm i pomaga spalać tkankę tłuszczową, jest na wagę złota.
Wiktor Borek podpowiada też, by korzystając siłowni, otworzyć się na tamtejszą społeczność.
– Dzięki temu będziemy mogli liczyć na pomoc w każdym obszarze, czyli nie tylko w zakresie ułożenia planu treningowego, lecz także diety, która będzie szła z nim w parze – zaznacza.
Od codziennych wyborów zależy, czy uda się zatrzymać niebezpieczną epidemię. Czas przestać się odchudzać na lato, a zacząć leczyć otyłość na lata.