Czy zakwalifikowanie spółki do listy rankingowej w walce o środki na elektromobilność oznacza, że po latach niepewności wraca szansa na produkcję polskiego elektryka?

Nigdy w historii ElectroMobility Poland nie byliśmy tak blisko zdobycia środków, które realnie umożliwiają fizyczną realizację tego przedsięwzięcia, a nie tylko prace planistyczne. To gigantyczny krok naprzód.

Należy jednak pamiętać, że sama obecność na liście rankingowej nie jest jeszcze tożsama z podpisaniem umowy inwestycyjnej. Ten kluczowy proces administracyjny i prawny dopiero rusza. Rekomendacje komitetu inwestycyjnego ze strony Narodowego Funduszu muszą teraz zostać formalnie zaakceptowane przez zarząd oraz radę nadzorczą instytucji. Mamy jednak nadzieję, że te procedury przebiegną sprawnie i niedługo będziemy mogli przejść do etapu, na który wszyscy czekamy, czyli negocjowania szczegółów samej umowy inwestycyjnej. To z kolei będzie sygnał, który pozwoli nam na sfinalizowanie rozmów z potencjalnym partnerem strategicznym, z którym w ramach ścisłej współpracy typu joint venture zamierzamy ten projekt realizować.

Gra toczy się o pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. O jaką sumę walczy spółka i jak wygląda struktura finansowania tak potężnej inwestycji?

Ubiegamy się o kwotę 4,4 mld zł. To suma, która pozwoli na sfinansowanie znacznej, wręcz fundamentalnej części inwestycji, związanej z budową fabryki i uruchomieniem produkcji. Trzeba jednak mieć świadomość, że to nie pokrywa całości kosztów. Pozostała część budżetu, szacowana na ok. 3,5 mld zł, będzie musiała zostać sfinansowana ze środków dłużnych.

W tym obszarze również nie zasypiamy gruszek w popiele. Prowadzimy już zaawansowane rozmowy z instytucjami finansowymi, bankami i podmiotami, które są zainteresowane wejściem w ten projekt i które umożliwią sfinalizowanie tej drugiej części montażu finansowego. Mówimy więc o hybrydowym modelu finansowania, co jest standardem przy tak kapitałochłonnych projektach infrastrukturalnych w przemyśle motoryzacyjnym.

Skoro mamy już listę rankingową, to jakie będą następne, konkretne kroki?

Tak jak wspomniałem, teraz piłka jest po stronie procedur administracyjnych, ale mamy nadzieję na szybkie przejście do negocjacji, a w konsekwencji na podpisanie wiążącej umowy z Narodowym Funduszem. Równolegle jednak prowadzimy bardzo intensywne rozmowy biznesowe z dwoma potencjalnymi partnerami technologicznymi. Są to podmioty, które znalazły się na naszej tzw. krótkiej liście i które jednoznacznie wyraziły zainteresowanie głęboką współpracą w formule joint venture.

Ta forma współpracy jest kluczową różnicą jakościową w stosunku do poprzedniej koncepcji realizacji projektu Izera, o której dyskutowano jeszcze jakiś czas temu. Wtedy, w pierwotnym założeniu, planowaliśmy tworzenie własnej marki od podstaw na bazie prostego zakupu licencji na platformę technologiczną. To model, w którym kupujesz technologię i musisz radzić sobie sam z jej wdrożeniem i sprzedażą.

Obecnie, w ramach urealnienia projektu i chęci zmniejszenia ryzyk inwestycyjnych leżących po stronie Skarbu Państwa, zmieniliśmy strategię. Dlatego rekomendowaną i obecnie procedowaną formą jest partnerstwo joint venture. W tym modelu obie strony wnoszą aktywa do spółki celowej, ale też obie strony dzielą między siebie ryzyka rynkowe i operacyjne. Partner wchodzi w ten biznes razem z nami, a nie tylko sprzedaje nam pudełko z technologią. Zakładamy, że dzięki takiemu układowi projekt uda się zrealizować nie tylko bezpieczniej, lecz także szybciej i znacznie bardziej efektywnie operacyjnie.

Z kim toczą się te rozmowy? Rozumiem, że nazwy są tajemnicą handlową, ale czy możemy określić kierunek, z którego pochodzą inwestorzy?

Nie jest już tajemnicą, że rozmawiamy z partnerami z Chin. Mamy podpisane listy intencyjne z dwoma potężnymi podmiotami należącymi do ścisłej czołówki, największych firm motoryzacyjnych z Państwa Środka.

Jednak najważniejszym warunkiem brzegowym i założeniem tej kooperacji jest dla nas to, aby była ona korzystna z perspektywy polskiej gospodarki. Nie interesuje nas prosty montaż. Nie chodzi tylko o samą inwestycję w mury fabryki, bo tego typu projekty są realizowane w wielu miejscach w Europie. Nam chodzi o realny transfer technologii i budowanie w Polsce własnego know-how inżynierskiego.

To także kwestia tworzenia wysokiej jakości miejsc pracy w regionie Śląska, który przechodzi transformację energetyczną, oraz szerokie zaangażowanie lokalnych firm, poddostawców i sektora IT. Chcemy, aby polskie firmy mogły długofalowo kontrybuować w tym projekcie, stając się częścią globalnego łańcucha dostaw. Warto podkreślić, że jest to przedsięwzięcie bez precedensu, jeśli chodzi o historię sektora automotive w Polsce po 1989 r.

Wróćmy do pieniędzy. 4,5 mld zł to kwota, która działa na wyobraźnię. Jaki jest plan na spożytkowanie tych funduszy?

Ten budżet, stanowiący mniej więcej połowę całościowych kosztów, ma umożliwić wybudowanie nowoczesnej fabryki w Jaworznie. Przypomnę, że zakład będzie modułowy. Na pierwszym etapie moce produkcyjne wyniosą 150 tys. sztuk rocznie. Po relatywnie prostej i nieskomplikowanej rozbudowie wzrosną do ok. 300 tys. samochodów rocznie.

Środki te umożliwią również zbudowanie ośrodka badawczo-rozwojowego. To niesłychanie istotne w obecnej sytuacji geopolitycznej. Bardzo dużo mówi się o bezpieczeństwie cyfrowym, a jesteśmy wschodnią flanką NATO. W związku z tym pewne rozwiązania, zwłaszcza te dotyczące bezpieczeństwa danych, ich analizy i przetwarzania, powinny być tworzone tutaj.

To są kompetencje, które my jesteśmy w stanie zaproponować naszym chińskim partnerom. W obliczu ceł zaporowych dla chińskich samochodów i dyskusji o wprowadzeniu ceł na części rynek europejski będzie prawdopodobnie ograniczał dostęp technologii związanych z przetwarzaniem danych z zewnątrz. Tutaj kompetencje polskich firm są na bardzo wysokim poziomie. Mamy nowoczesny i bezpieczny system bankowy i jestem przekonany, że analogiczne rozwiązania będzie można zaaplikować do nowoczesnego sektora motoryzacyjnego.

Czy to oznacza, że wreszcie mamy szansę ujrzeć polskiego elektryka na drogach? Kiedy?

To pytanie przewrotne, ale na pewno środki, o których mówimy, i decyzja NFOŚiGW bardzo mocno ten projekt urealniają i przybliżają. Sama budowa fabryki trwa ok. 22 miesięcy od momentu wbicia pierwszej łopaty.

Jesteśmy jednak w dobrej sytuacji, mamy przygotowany grunt, mamy wszystkie pozwolenia na budowę, decyzje środowiskowe i wybranego generalnego wykonawcę. Szacujemy, że proces inwestycyjny w Jaworznie będzie mógł ruszyć po około dwóch miesiącach od podpisania finalnej umowy inwestycyjnej. Mówimy więc o pierwszej połowie przyszłego roku. Po kolejnych 22–25 miesiącach pierwsze samochody będą mogły zjeżdżać z linii produkcyjnej.

Jak Pan ocenia szanse, które ten projekt niesie nie tylko dla samej spółki, ale dla całej polskiej gospodarki?

Budowanie własnych kompetencji przemysłowych w obszarze elektromobilności jest w dzisiejszych czasach wartością nie do przecenienia. Przemysł motoryzacyjny na świecie rozwija się niezwykle dynamicznie, przechodzi rewolucję i nie jest tajemnicą, że Europa niestety nieco odstaje technologicznie i kosztowo od tego, co się dzieje obecnie w Azji. Dzięki współpracy joint venture z liderami tamtego rynku jesteśmy w stanie tworzyć te brakujące kompetencje tutaj, w Polsce.

Posiadanie centrali firmy w Polsce wiąże się z płaceniem tutaj podatków. Przychody z różnego rodzaju obciążeń fiskalnych zostaną w kraju. Świadoma i długofalowa polityka spółki zakłada też angażowanie w naszą orbitę coraz większej liczby lokalnych dostawców. Chcemy, by dostarczali nie tylko części i komponenty rozumiane jako tradycyjne automotive, lecz także nowoczesne rozwiązania informatyczne, które są w tym momencie sercem samochodu elektrycznego. To szansa na skok technologiczny dla wielu polskich przedsiębiorstw.

Jakie najważniejsze wyzwania widzi Pan teraz na horyzoncie? Co może pójść nie tak?

Wyzwań jest dużo i staramy się mierzyć z nimi na bieżąco. Już samo doprowadzenie projektu do momentu, w którym jesteśmy, nim było. Wniosek, który złożyliśmy do Funduszu, składał się z ponad 3 tys. stron analiz, listów intencyjnych i konkretnych umów, których przygotowanie było czasochłonne.

Największym wyzwaniem w tej chwili będzie skuteczne zakończenie procedowania umów: inwestycyjnej z NFOŚiGW oraz umowy o joint venture z partnerem strategicznym. Ta druga zdefiniuje nie tylko to, jak będziemy współpracować, lecz także jakie korzyści będziemy czerpać z tej kooperacji długofalowo, bo o takim horyzoncie czasowym myślimy.

PAO