Repolonizacja, local content czy komponent krajowy w łańcuchach dostaw są to pojęcia dla nas absolutnie fundamentalne. Bardzo się cieszę z tego, że nastąpiła zmiana, trochę nawet mentalnościowa, i skupiamy się coraz bardziej na tym, w jaki sposób zabezpieczać nasz lokalny biznes, polskie firmy, również prywatne. Kraje Europy Zachodniej bardzo sprawnie wykształciły w sobie umiejętność bycia w zgodzie z unijnymi regulacjami, a jednocześnie bardzo istotnego wspierania własnego biznesu. Co więcej, nie dość, że chronią go na swoim lokalnym gruncie, to jeszcze umiejętnie promują.
Przygotowaliśmy jako Ministerstwo Aktywów Państwowych listę trzech priorytetów, milestonów, które zgłosiliśmy do KPRM. Wszystkie zostały zaakceptowane i przyjęte przez rząd na liście tzw. kluczowych celów na drugą część kadencji. Dwa priorytety trochę się ze sobą łączą. Pierwszym jest właśnie local content i wypracowanie rozwiązań, które zbiorą w jednym miejscu katalog tego, w jaki sposób go rozumiemy, jak definiujemy, osadzamy w porządku prawnym. Jak również, w jaki sposób przekładamy to na faktyczne działania z jednej strony regulatorów, Urzędu Zamówień Publicznych, z drugiej nas jako Ministerstwa Aktywów Państwowych i pozostałych resortów, a z trzeciej strony spółek, głównie Skarbu Państwa, strategicznych podmiotów, które są organizatorami największych przetargów.
Łączy się z tym drugi priorytet, który dotyczy finansowania PGZ (Polskiej Grupy Zbrojeniowej – red.) w ramach projektu zwiększania naszego bezpieczeństwa i nakładów inwestycyjnych na obronność. Widzimy bardzo istotną rolę PGZ, który będzie organizował w najbliższych latach ogromne przetargi, ale też współpracę z Agencją Rozwoju Przemysłu i otwarcie się dużo większe, niż to miało miejsce do tej pory, na rynek prywatny. Trzecim jest standard kompetencji w spółkach Skarbu Państwa, to nie jest przedmiot naszej dzisiejszej dyskusji.
Ja osobiście identyfikuję się z repolonizacją, czyli zwiększaniem local content jako programem, który znacząco wykracza poza kadencyjność i poza to, czym się zajmuje Ministerstwo Aktywów Państwowych. Jeżeli dobrze to przygotujemy i zdefiniujemy, powstanie fundament czy wręcz ekosystem dla rozwoju gospodarczego Polski na następne lata.
Musimy myśleć w ten sposób, żeby przy organizacji wielkich przetargów umiejętnie wpiąć w nie polskie podmioty państwowe i prywatne, które mogłyby w tych projektach wziąć udział nie tylko jako podwykonawcy zachodnich wykonawców, lecz także jako pełnoprawni uczestnicy projektów inwestycyjnych.
Jakie są bariery? Jest ich wiele, na przykład dostępność gwarancji finansowych. Drugą kwestią są niezbędne certyfikaty. Dla małych i średnich firm związany z nimi wydatek rzędu 1‒2 mln zł to nie jest mało. Dotyczy to na przykład energetyki jądrowej. Dyskutowaliśmy o tym w ARP i być może uda nam się znaleźć rozwiązanie w postaci tzw. pożyczki certyfikacyjnej, nawet po części umarzanej.
Jeśli chodzi o rynek budowlany, to jest kilka wątpliwości. Dyskutujemy, również w szerszym kontekście, jak zdefiniować local content. Nie ma prostych odpowiedzi, bo na przykład największa firma budowlana w Polsce jest firmą niepolską, ale dużą część tych wielkich inwestycji w kraju realizuje, zatrudnia tutaj tysiące osób, płaci podatki, w związku z tym, czy ją zaliczyć do local content? Nie odpowiem jeszcze w tej chwili, bo to jest dokładnie to, co jest przedmiotem naszej pracy. W ubiegłym tygodniu wydałem zarządzenie powołujące specjalny zespół, który będzie zajmował się local content. Ale podam inny przykład z rynku prywatnego. Przedsiębiorca, który ma bardzo duży biznes w Polsce budowany przez wiele lat, self-made man, właściciel wielu fabryk, gigant w skali międzynarodowej, przeniósł cały majątek do fundacji rodzinnej, co się oczywiście zdarza. Fundacja zarejestrowana jest w Luksemburgu. Jak ją mamy traktować? Czy on dalej jest polskim przedsiębiorcą, czy nie?
Na takie pytania będziemy szukali w najbliższych tygodniach odpowiedzi w zespole międzyresortowym. Ja mam determinację, żeby ta cała dyskusja, praca analityczna, nie trwały w nieskończoność. Będziemy chcieli konsultować wszystkie kwestie ze środowiskami gospodarczymi, z organizacjami pracodawców. Pewne spotkania już się odbyły. Wiele organizacji, fundacji, stowarzyszeń pisze do mnie bezpośrednio, nawet na LinkedIn. Ja sobie to odnotowuję i będziemy na pewno zapraszali wszystkich do dialogu.
Jedyna rzecz, której z zasady chciałbym uniknąć, to tzw. partykularnych interesów. Przy okazji wypracowywania różnych rozwiązań zawsze mogą się pojawić jakieś bardzo subiektywne perspektywy, bo komuś bardzo na jakiejś definicji będzie zależało.
To też jest częścią tego projektu. Zawsze mamy taki trochę dualizm myślowy, bo z jednej strony te największe spółki są publiczne, podlegają rygorom KSH i zasadom ładu korporacyjnego. Są rady nadzorcze, odpowiedzialne za rozliczanie ich władz z efektów. My działamy poprzez walne zgromadzenia. A z drugiej strony mamy pewien praktyczny wymiar oczekiwań. Zderzyłem się z tym tematem ostatnio, dyskutując na temat naszego Funduszu Inwestycji Kapitałowych, który częściowo w ramach tego milestone’u dotyczącego PGZ jest narzędziem, instrumentem do sfinansowania dużych inwestycji w sektorze zbrojeniowym. Program NAREW jest praktycznie objęty właśnie finansowaniem z FIK. I zadałem pytanie, jakie mamy narzędzia do tego, żeby rozliczyć beneficjentów środków z efektów? I okazało się, że średnie. Bardzo często te pieniądze idą na podwyższenie kapitału, więc można by było sobie wyobrazić, że tylko cofamy ten projekt, a to już byłoby dosyć destruktywne. W związku z tym stwierdziłem: to możemy narzucić KPI (Key Performance Indicators, kluczowe wskaźniki efektywności – red.), taki naturalny instrument zarządczy. I zakładam, że te KPI będą bardzo ważnym elementem oceny prac zarządów i obejmą m.in. efektywność w zakresie local content.
Z inicjatywy ministra finansów i gospodarki Andrzeja Domańskiego kilka tygodni temu odbyło się spotkanie z prezesem Urzędu Zamówień Publicznych. Braliśmy w nim udział, wszyscy wiemy, jakie są bolączki związane z prawem zamówień publicznych. Teraz skoncentrowani jesteśmy na tym, żeby dać wsad do tworzonego przez Urząd Zamówień Publicznych dokumentu, Polityki Zakupowej Państwa. Zdefiniuje on na kolejne lata priorytety i zasady funkcjonowania Urzędu Zamówień Publicznych i pewnego rodzaju wytyczne.
Czy będą jeszcze dalej idące zmiany legislacyjne? Nie odpowiem w tej chwili na to pytanie, dlatego że będę czekał na rekomendacje ekspertów ze wspomnianego zespołu, powołanego moim zarządzeniem.
Obszerne fragmenty rozmowy przeprowadzonej przez Tomasza Pietrygę, redaktora naczelnego DGP, podczas konferencji Horizon Business Impact 13 października.
Organizator: