Wzrosty notowań na GPW zachęciły Polaków do kupowania akcji i jednostek funduszy, które w nie inwestują.
PARKIET
– Zaobserwowaliśmy ostatnio wzrost zainteresowania wykładami organizowanymi wspólnie z organizacjami studenckimi. Zdarza się, że brakuje wolnych miejsc. Dawno już się tak nie zdarzyło – mówi Michał Wojciechowski, zastępca dyrektora Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska.
Rosnące zainteresowanie studentów giełdą nie jest być może najlepszym wyznacznikiem tego, jak wzrosty kursów na GPW wpływają na sposób lokowania przez Polaków oszczędności. Choćby dlatego, że studenci mają ograniczone środki na inwestycje. Ale w DM BOŚ, biurze specjalizującym się w obsłudze inwestorów indywidualnych, notują zwiększony napływ kapitału na rynek akcji.
Rośnie apetyt na ryzyko
– Na razie nie widać napływu nowych klientów porównywalnego z okresami, kiedy Skarb Państwa sprzedawał akcje prywatyzowanych spółek. Powracają do inwestowania klienci, którzy w ostatnim okresie nie składali zleceń. Zauważalny jest też przepływ kapitału z funduszy inwestujących w relatywnie bezpieczne instrumenty finansowe do funduszy akcji – dodaje Wojciechowski.
Sygnały o większym apetycie na ryzyko płyną także z towarzystw funduszy inwestycyjnych (TFI) oraz banków. Z danych Analiz Online, firmy monitorującej TFI, wynika, że zarówno w styczniu, jak i w lutym klienci wpłacali do detalicznych funduszy akcji polskich po ponad 300 mln zł. To najlepszy wynik od maja 2015 r.
Giełdzie sprzyjają niskie stopy procentowe i rosnąca inflacja. Z jednej strony zyski z relatywnie bezpiecznych lokat są bardzo niskie. Deponując pieniądze w banku, można było w ostatnich 12 miesiącach otrzymać 1,7 proc. odsetek. Fundusze inwestujące w polskie obligacje zarobiły przez rok mniej niż 1 proc. Tymczasem inflacja wynosi 2 proc., co oznacza, że po uwzględnieniu zmian cen wartość nabywcza pieniędzy ulokowanych bezpiecznie spada.
– Klienci otwierają się na bardziej ryzykowne inwestycje dzięki dobrej sytuacji na krajowym rynku akcji. W styczniu i lutym napłynęło do nas ponad 165 mln zł netto, z czego ok. 50 mln zł trafiło do funduszy akcyjnych – informuje Łukasz Kędzior z zarządu Skarbiec TFI.
Także w BZ WBK wzrosło zainteresowanie produktami inwestycyjnymi, głównie funduszami.
W pierwszych trzech miesiącach 2017 r. fundusze polskich akcji zarobiły średnio 9,5 proc., a w ciągu ostatniego roku 15,7 proc.
To nie znaczy, że po kilku miesiącach wzrostów cen akcji klienci uciekają od bezpieczniejszych rozwiązań.
– Zainteresowanie akcjami rośnie, ale moim zdaniem nie jest to zapowiedź dominacji funduszy akcyjnych na rynku. Wielu klientów TFI doskonale pamięta 2008 r. i krach na warszawskiej giełdzie oraz tąpnięcie wyników funduszy, stąd awersja do nadmiernego ryzyka – tłumaczy Kędzior ze Skarbiec TFI. – Zmienił się też sposób działania dystrybutorów, którzy obecnie lepiej dostosowują ofertę do potrzeb klientów i akceptowanego przez nich ryzyka – dodaje.
To nic, że inflacja zjada lokaty
Mimo niskiego oprocentowania nie słabnie zainteresowanie deponowaniem pieniędzy w bankach. W BZ WBK wzrost nastąpił przede wszystkim na kontach osobistych, a także na lokatach terminowych i kontach oszczędnościowych w ofertach dla nowych środków i w promocjach dla aktywnych klientów. Bankowcy wskazują, że właśnie nowym klientom oferują atrakcyjne na tle rynku stawki. Żeby z nich skorzystać, chętniej przenosimy pieniądze między bankami.
Łukasz Dąbrowski z Raiffeisen Polbanku dodaje, że jednocześnie część klientów rezygnuje z depozytów terminowych na rzecz kont oszczędnościowych, które oferują już porównywalne oprocentowanie, lub na rzecz kont osobistych dających oprocentowanie całości salda.
Stawiających na depozyty nie odstraszają rosnące od kilku miesięcy ceny.
– Inflacja wróciła niedawno i klienci jeszcze nie reagują na to, że na typowej lokacie bankowej mają dziś ujemną realną stopę zwrotu. Poza tym ludzie zawsze mają tendencję do postrzegania oprocentowania w kategoriach nominalnych, a nie realnych, które uwzględnia inflację – ocenia Krzysztof Orlik, dyrektor działu sprzedaży detalicznej Union Investment TFI.
ikona lupy />
Po słabym 2016r. fundusze akcyjne zaczęły przyciągać pieniądze inwestorów / Dziennik Gazeta Prawna
Bankowcy dodają, że na rynku finansowym zawsze będzie duża grupa klientów mało skłonnych do ryzyka, ograniczających się do klasycznych produktów depozytowych.
Zarządzający: pamiętajcie o obligacjach
Według Mikołaja Spechta z zespołu produktów oszczędnościowych BZ WBK mamy obecnie do czynienia nie tyle z przesuwaniem kapitału z bezpiecznych lokat do bardziej ryzykownych aktywów, ale z napływem nowych środków inwestycyjnych.
– Na rynku jest coraz więcej nowych pieniędzy i ludzie poszukują atrakcyjnych stóp zwrotu – tłumaczy.
W TFI przeważają opinie, że ten rok z najlepszymi stopami zwrotu powinni zakończyć inwestorzy, którzy postawią na warszawską giełdę.
– Oceniając rynek od strony wyników finansowych spółek i sygnałów płynących z gospodarki, jesteśmy optymistami. Mamy szansę na utrzymanie trendu wzrostowego, choć nie można oczywiście zapominać o potencjalnych ryzykach, m.in. politycznych, głównie w Europie w związku z wyborami w Niemczech i Francji – mówi członek zarządu jednego z TFI.
Także Anna Zalewska z Analiz Online, firmy monitorującej fundusze inwestycyjne, studzi oczekiwania na masowy powrót pieniędzy do funduszy akcji. Aby detaliczni inwestorzy TFI zaczęli przenosić oszczędności z depozytów czy bezpiecznych rozwiązań do funduszy akcji, hossa na giełdzie musiałaby trwać wiele miesięcy.
– Tymczasem w marcu mieliśmy do czynienia z niewielką korektą i to wystarczyło do powstrzymania napływów. Wstępne dane za marzec, obejmujące tylko część rynku, nie wyglądają już tak optymistycznie – mówi.
Zarządzający polecają też zastanowić się nad produktami powiązanymi z obligacjami, ale nie tymi o stałym oprocentowaniu. Raczej obligacjami zmiennokuponowymi, których oprocentowanie zależy od stawki WIBOR. A ta rośnie.
Rośnie apetyt na ryzyko, bo zyski z bezpiecznych lokat są bardzo niskie
ikona lupy />
Piotr Żochowski prezes PKO TFI / Dziennik Gazeta Prawna
OPINIE
Stopy zwrotu w funduszach akcji to kusząca perspektywa
Od początku roku w PKO TFI obserwujemy o wiele większą niż w 2016 r. sprzedaż funduszy akcyjnych opartych na akcjach z warszawskiej GPW i zagranicznych. Sądzę, że jeśli na naszej giełdzie utrzymają się stabilne i umiarkowane wzrosty, rzędu ok. 10 proc. do końca roku na najważniejszych indeksach, to jest duża szansa, że w 2017 r. fundusze akcyjne na całym rynku mogą zanotować najlepszą sprzedaż spośród wszystkich funduszy oferowanych inwestorom indywidualnym. Przy niskich stopach procentowych i rosnącej inflacji, które sprawiają, że obecnie nie ma dużego potencjału, jeśli chodzi o zyski w funduszach obligacji czy na lokatach, stopy zwrotu, jakie dziś pokazują fundusze akcji, to kusząca perspektywa. Dobre wyniki funduszy mogą odciągnąć część kapitału zablokowanego obecnie na lokatach, ale bez ogromnych odpływów. To zbyt różne produkty pod względem ryzyka. Nie jest przy tym wykluczone, że w związku z inflacją i spodziewanymi podwyżkami stóp procentowych na świecie i w Polsce już za rok wyraźnie zacznie rosnąć zainteresowanie lokatami bankowymi i staną się one bardziej konkurencyjne dla funduszy obligacji.
ikona lupy />
Roland Paszkiewicz CDM Pekao / Dziennik Gazeta Prawna
Klienci są dziś świadomi ryzyka
Analizując udział poszczególnych biur maklerskich w obrotach na GPW, można zauważyć, że najwięcej w ostatnich miesiącach zyskali brokerzy, którzy specjalizują się w obsłudze inwestorów indywidualnych. W II połowie zeszłego roku udział tej grupy inwestorów w obrotach akcjami na giełdzie przestał spadać, teraz skokowo rośnie. Można zakładać, że z jednej strony mamy do czynienia z powrotem na rynek inwestorów, którzy przez jakiś czas byli bezczynni, z drugiej – ze zwiększonymi inwestycjami tych, którzy w ostatnich kwartałach na giełdzie lokowali relatywnie niewielkie środki. Owszem, na GPW płyną pieniądze z lokat, ale to nie jest powszechny trend, który byłby odczuwalny w bankach. Przypuszczam, że więcej kapitału klienci banków wypłacili w ostatnich kwartałach na zakup mieszkań niż na giełdowe inwestycje. Czasy, kiedy jeden tylko bank potrafił sprzedać w ciągu dnia jednostki funduszy inwestujących w małe i średnie spółki za 1–2 mld złotych, bezpowrotnie minęły. Ale to dobrze. Klienci są dziś bardziej świadomi ryzyka, swoją lekcję odrobili także sprzedawcy tego rodzaju produktów.