Kupujący sprzęt elektroniczny może żądać zabrania wysłużonego. Jeśli kurier odmawia, odpowiedzialność spada na sprzedawcę. Branża chce zmian.
Rynek gospodarowania zużytym sprzętem elektrycznym i elektronicznym / Dziennik Gazeta Prawna
By zwiększyć poziom odzysku zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego (ZSEE), ustawodawca z jednej strony nałożył wiele obowiązków na sprzedawców i wprowadzających takie produkty na rynek, a z drugiej chciał maksymalnie uprościć konsumentom pozbycie się elektrośmieci w bezpieczny sposób. Takie zasady wprowadziła obowiązująca od roku ustawa o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym (Dz.U. z 2015 r. poz. 1688; dalej: ZSEE).
I tak, kupując nowy telewizor czy lodówkę, można w sklepie oddać stary model. W lokalach o powierzchni przekraczającej 400 mkw. można bezpłatnie zostawić mały sprzęt (jeśli żaden z zewnętrznych wymiarów nie przekracza 25 cm), i to nawet jeśli nie kupuje się nowego. Co więcej, dystrybutor (sprzedawca) ma też obowiązek nieodpłatnie przyjąć od klienta zużyty sprzęt tego samego rodzaju, co nowy dostarczany mu do domu. Zgodnie z art. 91 pkt 23 ustawy o ZSEE za niewykonanie tego obowiązku na dystrybutora można nałożyć administracyjną karę pieniężną. Wyniesie ona od 5 tys. do nawet 500 tys. zł.
Ustawodawca zapomniał o kurierach
Kłopot w tym, że często to nie sklep czy hurtownia dostarcza towar do klienta, lecz robi to pośrednik – firma kurierska czy poczta.
– I tu pojawia się problem, bo przepisy nie precyzują, kto poniesie odpowiedzialność, jeśli kurier odmówi przyjęcia takiego sprzętu. Teoretycznie odmowa zabrania np. żelazka przez kuriera nie zdejmuje odpowiedzialności ze sprzedawcy – mówi Michał Kanownik, prezes Związku Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego „Cyfrowa Polska” (ZIPSEE). Z drugiej strony kurierzy czy listonosze nie są wyposażeni w odpowiedni sprzęt niezbędny do przewozu odpadów, a ustawa daje klientowi możliwość podjęcia decyzji o oddaniu starego produktu w momencie samej dostawy, bez uprzedzenia.
Eksperci podkreślają, że może to doprowadzić do sytuacji, w której konsument będzie domagał się respektowania swoich praw i odbioru przez listonosza np. starego radia, a ten, nie mając co z nim zrobić, i tak wyrzuci je do pierwszego lepszego śmietnika.
– W tym względzie przepisy nie do końca odpowiadają realiom. Jest to szczególnie istotne przy wszelkiego rodzaju zakupach online, gdzie co do zasady dostawą zajmują się firmy kurierskie czy operatorzy pocztowi – ocenia prezes ZIPSEE.
Dlatego organizacja postuluje, by na wzór holenderski wprowadzić przepisy obligujące klientów do deklarowania w momencie zakupu, czy podczas dostawy będą chcieli oddać stary produkt.
– Wówczas sprzedający będzie to mógł wcześniej zgłosić firmie, która realizuje dostawę – mówi prezes ZIPSEE.
Kolejny problem polega na tym, że ustawa zabrania odbierania z domu od klienta sprzętu, który jest uszkodzony, a nigdzie nie zdefiniowano, jakiego rodzaju uszkodzenie jest dyskwalifikujące. Jeśli więc suszarka do włosów ma wyrwany kabel albo w laptopie brakuje kilku klawiszy z klawiatury, to konsument będzie i tak mógł je oddać jedynie w sklepie, zakładzie przetwarzania albo w punkcie selektywnej zbiórki odpadów komunalnych.
Z kolei Mirosław Baściuk ze Związku Pracodawców Branży Elektroodpadów i Opakowań „Eletro-Odzysk” zwraca uwagę na nienajlepszą redakcję przepisów. W projekcie była mowa o obowiązku odbierania sprzętu w momencie dostawy do klienta, a w ustawie jest mowa o odbieraniu go z miejsca dostawy. To powoduje, że dostawca może swobodnie decydować o tym, kiedy ten obowiązek wykona.
Tymczasem zgodnie z dyrektywą Parlamentu Europejskiego i Rady 2012/19/UE w sprawie zużytego sprzętu elektronicznego i elektronicznego kraje członkowskie muszą od 2019 r. zbierać minimum 65 proc. średniej masy sprzętu wprowadzonego na rynek w trzech poprzednich latach lub 85 proc. masy produktów wytworzonych w danym roku. Według wyliczeń ekspertów Instytutu Sobieskiego poziom zbierania zużytego sprzętu na mieszkańca będzie musiał wzrosnąć do 11 kg na głowę, czyli prawie dwukrotnie. W 2015 r. było to ok. 5 kg na głowę.
Papierowa ochrona środowiska
Podczas ostatniego posiedzenia senackiej komisji środowiska Sławomir Mazurek, wiceminister środowiska, zapewnił, że resort jest gotowy do rozmowy o zmianach w ustawie. Jednak najpierw będzie trzeba ocenić pierwszy rok jej funkcjonowania. To będzie możliwe nie wcześniej niż po sporządzeniu raportu przez Głównego Inspektora Ochrony Środowiska, zawierającego m.in. poziomy zbierania zużytego sprzętu za 2016 r. Dokument będzie gotowy dopiero w lipcu.
– Powstaje jednak pytanie, czy wynik tego raportu będzie miał odbicie rzeczywistości. Może się okazać, że osiągnięty zostanie poziom zbierania zużytego sprzętu na poziomie 40 proc., ale jedynie na papierze – wskazuje mec. Dominik Gajewski, ekspert ds. infrastruktury i ochrony środowiska w Konfederacji Lewiatan. – Raport będzie sporządzany na podstawie dokumentów potwierdzających zbieranie zużytego sprzętu. A przedsiębiorcy wskazują na funkcjonowanie szarej strefy i handel kwitami – dodaje radca prawny, który zwraca uwagę na brak właściwego monitoringu przemieszczania się odpadów w postaci zużytego sprzętu.
– W efekcie istnieje pole dla nieuczciwych firm, które przetwarzają zużyty sprzęt jedynie „na papierze”, a niebezpieczne odpady trafiają na przykład do lasu. A ze względu na fakt, że takie przedsiębiorstwa nie ponoszą faktycznych kosztów wynikających ze zbierania, przetwarzania i recyklingu, ich oferta będzie tańsza niż uczciwych firm. Producenci zaś nie mają możliwości realnej oceny wiarygodności takich ofert – wskazuje Michał Kanownik.
Resort środowiska zapewnia, że GIOŚ już pracuje nad systemem monitorowania gospodarki odpadami, a sam urząd ma być zreformowany w taki sposób, by skutecznie walczyć z patologiami.