Od stycznia do końca listopada 2016 r. sprzedaliśmy w Chinach, które mają 1,4 mld ludności, towary warte ponad 1,5 mld euro – wynika z danych GUS. To o 35 proc. mniej, niż wyniósł eksport na Litwę, która ma tylko 2,9 mln mieszkańców.
Pod względem ludności jesteśmy na szóstym miejscu w UE; pod względem eksportu do Chin zajmujemy dopiero 12. pozycję. Tuż za nami są Czechy. Jednak pod względem ludności kraj ten jest na 11. pozycji w UE. Dalej jest Irlandia (20. pozycja pod względem ludności), Węgry (13. pozycja) i Słowacja (19. pozycja).
Lekarstwem na wzmocnienie relacji polsko-chińskich miał być uruchomiony w 2012 r. program Go China. Zainicjowały go aż cztery ministerstwa, a cel, jaki im przyświecał, był bardzo ambitny. Program miał zwiększyć wymianę handlową z drugą na świecie potęgą gospodarczą, przyciągnąć chińskie inwestycje i rozszerzyć współpracę między firmami. Według Ryszarda Turzańskiego, prezesa Silesia Chamber of Commerce Ltd – instytucji, która m.in. pomaga polskim formom nawiązać kontakty handlowe w Azji – dotychczas wydane pieniądze nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.
W poprzednich latach na program Go China Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIiIZ) przeznaczała rocznie 500–600 tys. zł. – To nie są małe kwoty, można za te pieniądze bardzo wiele zdziałać – uważa Sławomir Majman, były szef PAIiIZ, obecnie dyrektor ds. promocji inwestycji międzynarodowych Dentons.
Agencja precyzuje w e-mailu do nas, że na całe Go China od 2012 r. wydano 5 427 833 zł. W tym czasie zorganizowano 23 sesje B2B, w których uczestniczyło ponad 2 tys. polskich i chińskich przedsiębiorców, 33 konferencje, fora, seminaria i szkolenia, w których uczestniczyło ponad 6 tys. osób, 13 misji gospodarczych, w których wzięli udział przedstawiciele 247 polskich firm, dwie misje inwestycyjne do Chin i jedną na Tajwan. W mediach chińskich ukazało się ponad tysiąc artykułów prasowych na temat Polski, a portal Gochina.gov.pl notuje ponad 1 mln odsłon rocznie.
– Głównym problemem jest małe zainteresowanie przedsiębiorców tamtym rynkiem. Wciąż boimy się kierunku azjatyckiego – twierdzi Majman. W jego ocenie nasze firmy muszą sobie uświadomić, że rynek chiński jest osiągalny nie tylko dla takich gigantów jak KGHM. – Dziś wartość polskiego eksportu do Chin opiera się na miedzi. Więc jego wielkość jest uzależniona od cen surowca na świecie – podkreśla Majman. I dodaje, że od jakiegoś czasu polski biznes kładzie nacisk na zwiększenie eksportu żywności do Chin. Takie działania mogą przełożyć się na większą obecność polskich przedsiębiorców w Azji.
Nie ma jednak handlu z Chinami bez wsparcia politycznego. Za nami dwie ważne wizyty. W 2015 r. do Pekinu poleciał prezydent Andrzej Duda. W czerwcu zeszłego roku do Warszawy z rewizytą przybył prezydent Chin Xi Jinping. Rząd PiS chce jeszcze mocniej zacieśnić więzy z Chińczykami. Za kilka miesięcy do Pekinu wybiera się premier Beata Szydło. Główne tematy rozmów będą dotyczyły współpracy gospodarczej.