Wzrost w IV kwartale wyhamuje do zaledwie 1,8 proc. – nieoficjalnie szacuje resort finansów. Ale chwilę później ma zacząć dynamicznie przyspieszać.

Oficjalnie nikt nie chce przedstawić nowych wyliczeń. – Z naszych prognoz wynika, że w IV kwartale roczne tempo wzrostu PKB (...) może być niższe od zanotowanego w III kwartale, kiedy wyniosło 2,5 proc. – to oficjalna odpowiedź Ministerstwa Finansów na pytanie DGP w tej sprawie. Z naszych informacji wynika jednak, że już teraz otoczenie wicepremiera i szefa MF przygotowuje się do wariantu dużo bardziej pesymistycznego. A ten nie wyklucza, że gospodarka wyhamuje i będzie się rozwijała jeszcze wolniej niż w tempie 1,8 proc. rocznie. Powód? Spadek inwestycji – w III kwartale o 7,7 proc. – i eksportu, według NBP w październiku, o 1,7 proc. – po raz pierwszy od sierpnia 2014 r.

– W porównaniu z naszymi szacunkami prognoza MF jest dość optymistyczna. Zakładamy, że wzrost w IV kwartale wyniesie 1,2 proc PKB – mówi ekonomista BZ WBK Piotr Bielski. Z kolei analitycy Credit Agricole i Banku Millennium wskazują na poziom 1,7 proc.

Już w III kwartale, gdy wzrost wyniósł 2,5 proc., wicepremier Morawiecki musiał się tłumaczyć kolegom z rządu z gospodarczego spowolnienia. Po słabej końcówce roku jednym z jego argumentów na obronę będzie zapewne dobra sytuacja na rynku pracy. I choć gospodarka dostała zadyszki, na razie Polacy nie odczują tego w portfelach. Wynagrodzenia rosną, a bezrobocie spada.

Jest szansa, że dobre perspektywy płacowe wspomagane efektami programu „Rodzina 500 plus” będą nakręcać konsumpcję. Być może przez to spowolnienie będzie przejściowe i już od I kwartału 2017 r. gospodarka zacznie się rozpędzać – tak przynajmniej uważa MF. – Scenariusz przyspieszania tempa wzrostu PKB w przyszłym roku jest realny. Opiera się na założonym większym popycie inwestycyjnym i utrzymaniu wysokiego poziomu popytu gospodarstw domowych – przewiduje resort.

Ekonomiści są podobnego zdania. – Dołek, jeśli chodzi o dynamikę PKB, będziemy mieć w IV kwartale – przyznaje Jakub Borowski z Credit Agricole. W podobnym tonie wypowiada się Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. Wzrost ma być możliwy także dzięki szybszemu wydawaniu środków unijnych. W tym roku były z tym duże problemy, dotyczyło to m.in. wydatków na kolej, które pierwotnie miały wynieść ponad 7 mld zł, co skorygowano do 4,2 mld zł. Komisja Europejska wciąż zakłada, że wzrost PKB Polski w 2017 r. wyniesie 3,4 proc.

PKB: najpierw depresja, potem odbicie

Dla ekonomistów sytuacja jest jasna. Kilka niekorzystnych tendencji spowoduje, że wzrost w IV kwartale będzie niski.
Pierwszy powód niskiego wzrostu to efekt statystyczny. W zeszłym roku w czwartym kwartale wzrost PKB wyniósł ponad 4 proc. Powodem był finisz w wydawaniu pieniędzy z poprzedniej unijnej perspektywy. Na samą kolej wydano blisko dwa razy więcej niż w tym roku. Ta tzw. wysoka baza powoduje, że o wyższy PKB trudniej.
Dodatkowym czynnikiem, który może blokować wzrost gospodarczy, są problemy z eksportem. Wczoraj NBP opublikował dane o obrotach w handlu zagranicznym, z których wynika, że po raz pierwszy od dwóch lat spadł eksport – w październiku był o 1,7 proc. mniejszy niż rok wcześniej. Jednocześnie import ma się nieźle, nadal rośnie (1,7 proc. r./r.). Co oznacza, że eksport netto (czyli sama różnica między dynamiką eksportu i importu) jest ujemny, a więc pomniejsza wzrost PKB. Na razie to dane tylko za jeden miesiąc IV kwartału, ale według Grzegorza Maliszewskiego z Banku Millennium nie zanosi się, by miało się to poprawić w kolejnych miesiącach.
– Przy wynikach, jakie nam się rysują po październiku, z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że będziemy mieli ujemny bilans. Globalny handel hamuje i to jest główna przyczyna spadków w eksporcie – mówi ekonomista. Jego zdaniem niewiele tu pomoże osłabienie złotego. Co prawda może się to przełożyć na zwiększenie zysków eksporterów, ale raczej nie zwiększy ilości eksportu, który został już wcześniej zakontraktowany.
Eksport może być również blokowany przez – paradoksalnie – uszczelnianie systemu podatkowego, czyli walkę z wyłudzeniami VAT. NBP podaje, że wśród produktów, których wartość sprzedaży za granicę spadła, są telewizory, leki i komputery. W przynajmniej w dwóch z tych trzech branż dochodziło do wyłudzeń VAT.
Na pewno atutem będzie konsumpcja. Tym bardziej że działa efekt 500 plus, którego na początku programu trudno się było doszukać. – Może to był efekt nowości albo tego, że w pierwszym odruchu duża część pieniędzy poszła na spłacania parapożyczek i dopiero te kolejne pieniądze będą widoczne. W III kwartale mamy wzrost konsumpcji o 3,9 proc. i to jest ślad programu. Teraz będziemy mieli pierwsze święta z pieniędzmi z tego świadczenia i to może być moment przyspieszenia wydatków – zauważa Piotr Bielski z BZ WBK.
To właśnie te tendencje powodują, że szacunki ekonomistów dotyczące IV kwartału są tak niskie.
W kolejnym roku sytuacja ma się zmienić. Po pierwsze, w inwestycjach. Te publiczne na pewno przyspieszą. Bo rząd rozrusza w końcu pieniądze unijne. „Zakładamy, że w kolejnych kwartałach będziemy już obserwować istotny wzrost wydatkowania środków unijnych przyznanych Polsce w ramach nowej perspektywy finansowej. Polska jest największym beneficjentem tych środków i jednym z najbardziej skutecznych krajów, jeżeli chodzi o wydatkowanie tych funduszy” – zauważa resort finansów. Dodatkowo samorządy będą szykowały się do kampanii wyborczej w 2018 r. To zawsze moment, kiedy lokalni włodarze odkręcają kranik z pieniędzmi na inwestycje, by się zapisać w pamięci wyborców. Co tylko przyspieszy wydawanie unijnych pieniędzy. Wzrost inwestycji publicznych pociągnie za sobą także wzrost inwestycji prywatnych. Jakub Borowski zwraca także uwagę, że wzrostowi sprzyjać będzie także koniunktura międzynarodowa. – Wszystkie istotne wskaźniki mające wpływ na wzrost gospodarczym takie jak wskaźniki wyprzedzające dla strefy euro czy gospodarki niemieckiej, są pozytywne. Podobnie jak przedsiębiorstwa w przetwórstwie przemysłowym spodziewają się znaczącego wzrostu inwestycji w przyszłym roku – podkreśla ekonomista.
Na wyższy wzrost liczy rząd. „Dostępne prognozy analityków i ośrodków prognostycznych wskazują, że wśród ekonomistów istnieje dość szeroki konsensus co do przyspieszenia wzrostu gospodarczego w Polsce w przyszłym roku. Listopadowa projekcja NBP wskazuje na wzrost PKB na poziomie 3,6 proc., co jest spójne z prognozą Ministerstwa Finansów” – podkreśla resort finansów. Credit Agricole szacuje wzrost PKB w całym 2017 r. na równo 3 proc.