Pytanie: czy tak było? Rozpoczyna się zwyczajne walne zgromadzenie spółki publicznej. Akcjonariusze stawili się w jej siedzibie, obrady zostały otwarte i został wybrany ich przewodniczący. Czyli zostały zrealizowane dwa pierwsze punkty obrad. Przed przejściem do kolejnego punktu pojawiły się wątpliwości dotyczące prawidłowości zwołania walnego zgromadzenia. Okazało się, że ogłoszenie o jego zwołaniu nie zostało zamieszczone na stronie internetowej emitenta w zakładce „walne zgromadzenia”, a zamieszczono jedynie link do tego ogłoszenia w zakładce „raporty bieżące”. I dopiero po kliknięciu na ten link można było uzyskać jego treść.
Z powodu opisanych wątpliwości przewodniczący stwierdził, że zwyczajne walne zgromadzenie nie zostało zwołane w sposób prawidłowy, i je zamknął. Zwrócił również uwagę na konieczność ponownego zwołania walnego.
Nim odpowiem na pytanie ze wstępu, zrobię krótką projekcję „co by było, gdyby”. Wyobraźmy sobie, że ziściłyby się obawy przewodniczącego i ktoś będzie chciał zaskarżyć uchwały podjęte na tym walnym zgromadzeniu. Wyobraźmy sobie sędziego w sądzie okręgowym, do którego wpływa pozew o unieważnienie uchwał, gdzie głównym (i właściwie jedynym) argumentem strony powodowej jest to, że treść ogłoszenia nie ukazała się na stronie internetowej spółki w zakładce „walne zgromadzenia”, tylko w zakładce „raporty bieżące”. I wyobrażam sobie stronę dowodową, czyli udowodnienie tego, że czegoś nie było w internecie na stronie spółki. Wyobrażam sobie też argumenty samej spółki, która cytuje kodeks spółek handlowych: „Spółka publiczna prowadzi własną stronę internetową i zamieszcza na niej (...)”, oraz wskazuje na dodatkowy obowiązek publikowaniu informacji dotyczących walnych zgromadzeń w systemie ESPI.
Pytanie drugie: a może było tak? Dokładnie po roku ta sama spółka zwołała zwyczajne walne zgromadzenie. Procedowane były dwa pierwsze punkty porządku obrad i pojawiły się wątpliwości dotyczące prawidłowości zwołania tegoż walnego. Tym razem sprawa była poważniejsza – treść ogłoszenia o walnym zgromadzeniu nie została zamieszczona na stronie internetowej spółki. W związku z tym przewodniczący zamknął obrady i zwrócił uwagę na konieczność ponownego zwołania walnego.
Prawda czy fałsz? W obu pytaniach prawda, mimo iż trudno w to uwierzyć. Przy pierwszym zwyczajnym walnym, które było zwołane na 25 czerwca ubiegłego roku, można uznać, że zachowano przesadną ostrożność i próbowano naprawić błąd formalny. Można uznać, że przewodniczący chciał być w zgodzie z przepisami prawa handlowego oraz zasadami ładu korporacyjnego. Ale drugie walne, zwołane na 30 czerwca tego roku? Powtórzony został ten sam błąd. Nikt niczego się nie nauczył? Nikt nie wyciągnął wniosków?
W takich sytuacjach możliwe są dwa wyjaśnienia.
Albo chodzi o działanie celowe, gdy konieczność zwołania nowego walnego oznacza wydłużenie jakichś procedur o dwa dodatkowe miesiące. A czas może mieć znaczenie. Ale żeby to wiedzieć, musimy znać spółkę, a tej jeszcze nie przedstawiłem. W której spółce przewodniczący walnych zgromadzeń są tak czuli na punkcie przestrzegania ducha i litery prawa, że zamykają obrady z związku z wątpliwościami dotyczącymi tego, co było lub nie było zamieszczone na jej stronie internetowej? Otóż w spółce, o której pisałem tydzień temu, czyli w Zakładach Mięsnych Mysław SA. Tej, która prezentowała piękne wyniki finansowe przez blisko trzy lata. Dzięki temu wyemitowała akcje i obligacje. Ale pewnego dnia zaniemogła, a teraz jej udziałowcy robią wszystko, żeby możliwie długo czerpać pożytki z posiadanych nieruchomości.
Jest jeszcze drugie możliwe wyjaśnienie. Bałagan, potocznie nazywany pożarem w burdelu. Skojarzenie nie jest przypadkowe, gdyż spółce był już pożar w 2009 r. Jeden z internautów celnie skomentował wówczas informację o tym na stronach branżowego portalu: „Czy księgi też się spaliły?”.