Ministerstwo Finansów zakłada, że 2017 r. samorządy zakończą na plusie. Bez tego trudno będzie utrzymać deficyt finansów poniżej 3 proc. PKB.
Samorządowa nadwyżka miałaby wynieść 0,2 proc. PKB, czyli ok. 4 mld zł. Ta prognoza jest jak cały budżetowy plan: teoretycznie do zrobienia, ale łatwo nie będzie.
Za ministerialnymi szacunkami stoją dane z bieżącego wykonania lokalnych budżetów. Na koniec I półrocza jednostki samorządu łącznie miały 16,6 mld zł nadwyżki. To znacznie więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku (10,5 mld zł). Wyraźnie rosną dochody JST (o ponad 7 proc. w ciągu roku), za to wydatki utrzymują się na stabilnym poziomie (ok. 1,5-proc. wzrost). Rok 2015 zakończył się zbilansowaniem samorządowych budżetów (minimalny deficyt na poziomie 177 mln zł). W tym roku można liczyć przynajmniej na powtórzenie tego wyniku.
Ale lista argumentów przeciw jest dłuższa. Pierwszy: sam resort liczy na to, że gminy i powiaty zaczną w końcu realizować plany inwestycji współfinansowanych z UE. Zachętą do wydawania pieniędzy może być np. wyłączenie z limitów zadłużenia wykupu obligacji czy spłat kredytów zaciągniętych na finansowanie przedsięwzięć, w których co najmniej 60 proc. środków pochodziłoby z bezzwrotnej pomocy UE. Zaciąganie takiego długu powodowałoby jednak presję na wzrost wydatków. Obecnie to właśnie ograniczone zwiększanie nakładów powoduje duży przyrost nadwyżki w samorządowych budżetach.
– Trzeba sobie jasno powiedzieć: albo nadwyżka samorządów, albo ich inwestycje. Jednego z drugim nie da się pogodzić. Na ile założenie nadwyżki jest realne, będziemy mogli powiedzieć tak naprawdę wtedy, gdy samorządy przedstawią swoje plany na przyszły rok. Zwłaszcza zamierzenia inwestycyjne dużych miast, bo to one wyznaczają trendy – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole.
Według niego rząd mógłby wymusić nadwyżkę na samorządach, utrudniając im zaciąganie zobowiązań, ale byłoby to niekonsekwentne, skoro zamierza pobudzać inwestycje.
O nadwyżkę w lokalnych budżetach w przyszłym roku będzie trudno z jeszcze jednego powodu: rok później mamy wybory samorządowe. To zwykle oznacza zwiększoną aktywność władz w wydawaniu pieniędzy.
– W 2018 r. trzeba się już pochwalić pierwszymi efektami. To oznacza, że ekspansja wydatkowa powinna nastąpić rok wcześniej. Dlatego założenie nadwyżki w samorządach w 2017 r. traktowałbym z rezerwą – mówi Jakub Borowski. I dodaje, że niewypełnienie tej prognozy jest czynnikiem ryzyka przekroczenia przez deficyt całego sektora planowanych 2,9 proc. PKB oraz przez dług pułapu 55 proc. PKB. Obecnie resort finansów zaplanował wielkość długu na 54,9 proc. PKB. W tym przypadku poprzednie prognozy z planu konwergencji były bardziej optymistyczne, bo zakładały utrzymanie zadłużenia na poziomie 52,5 proc. PKB.
Jeszcze jedna wątpliwość: wcześniej Ministerstwo Finansów było znacznie bardziej ostrożne w prognozach. W aktualizacji programu konwergencji opublikowanej w kwietniu zakładało jedynie zrównoważenie samorządowych budżetów w kolejnych kilku latach. Do 2019 r. samorządy miały nie generować deficytu, ale też nie wypracowywać nadwyżek. Resort zmienił zdanie dość szybko, bo w ciągu czterech miesięcy.
Michał Rot, ekonomista PKO BP, podejrzewa, że wpisanie nadwyżki samorządów do wyniku całego sektora to skutek rewizji tempa wzrostu gospodarczego. MF obniżyło prognozę wzrostu PKB na przyszły rok do 3,6 proc. z 3,9 proc.
– Obniżenie prognozy może wynikać stąd, że być może tak naprawdę MF nie wierzy w inwestycyjne przyspieszenie na tyle duże, by generowało to większe wydatki lokalne. Jeśli tak, to można zakładać powtórzenie scenariusza z tego roku, w którym zastój inwestycyjny generuje rekordowe nadwyżki w samorządach – przekonuje Michał Rot.
Ale według niego plan utrzymania deficytu całego sektora finansów poniżej 3 proc. PKB jest do zrealizowania, nawet jeśli nie uda się utrzymać budżetów samorządów na plusie.
– Dobrego wyniku spodziewałbym się w ubezpieczeniach społecznych, które korzystają z poprawy na rynku pracy, czyli odnotowują wzrost przychodów ze składki. Do tego – nawet gdyby inwestycje ruszyły – budżet centralny ma pewne rezerwy. Ten margines bezpieczeństwa oceniałbym na około 4–5 mld zł w przyszłym roku – dodaje ekonomista.
Jakub Borowski również jest zdania, że rząd może być zdeterminowany, by utrzymać deklarowane 2,9 proc. PKB deficytu. I będzie w tym celu sięgał po rozwiązania, które były stosowane w poprzednich latach.
– Zawsze będzie mógł przerzucić jakieś wydatki na kolejny rok – i pewnie tego typu to będą ruchy. W dochodach niewiele da się tu zrobić, ale też jest pewne pole manewru. Na przykład podwyżka akcyzy na paliwo, którą łatwiej wprowadzić, gdy jest ono tanie. W sumie mówimy o kwocie rzędu 3 mld zł. To nie jest suma, której nie da się wysupłać w ciągu roku – ocenia Borowski.
Resort finansów zaplanował wielkość długu na 54,9 proc. PKB