Facebook i Google chwalą się zyskami, Twitter „ćwierka” cienkim głosem. – Zabawne: dziś Facebooka używa tyle osób, ile jeszcze 100 lat temu żyło ich na ziemi – napisał Mark Zuckerberg, komentując najnowsze wyniki swojego serwisu.
Właściciel najpopularniejszego portalu społecznościowego na świecie ma powody do zadowolenia. Każdego miesiąca loguje się tu bowiem aż 1,71 mld osób. W porównaniu z ubiegłym rokiem oznacza to skok o 15 proc. Dzięki inwestycjom w drony (chodzi o dostarczanie internetu do rejonów nierozwiniętych technologicznie) i innym zabiegom pomagającym rozwijać biznes globalnie, także w biednych rejonach świta, tempo wzrostu użytkowników utrzymuje się na wysokim poziomie. David Wehner, dyrektor finansowy Facebooka, przyznał, że najbardziej obiecujące dla społecznościowego giganta rejony to obecnie Azja i Pacyfik, a w szczególności Indie. Spektakularne są jednak nie tylko dane dotyczące popularności Facebooka, ale przede wszystkim pieniądze, które się za nim kryją.
Firma Zuckerberga zarobiła w II kw. 2016 r. ponad 2 mld dol., a to oznacza, że jej zysk był większy o 186 proc. w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Przychody Facebooka wzrosły o blisko 60 proc., do 6,44 mld dol. – były o 420 mln dol. większe niż spodziewali się analitycy.
– Facebook pokazał, że można być gigantem, a zarazem innowacyjną spółką. Tym, co działa bardzo dobrze, jest przejście z wersji desktopowej na mobilną. To było ich największe zadanie, odkąd weszli na giełdę – mówi Patrick Moorhead z Moor Insights & Strategy, cytowany przez agencję Reutera.
Wykorzystanie mobilnego potencjału to zdaniem analityków największy sukces firmy. 90 proc. użytkowników korzysta z serwisu na smartfonach. Gros wszystkich przychodów firmy, bo 84 proc., pochodzi więc z reklamy mobilnej.
Wkrótce asem w rękawie Zuckerberga mogą się też okazać pozostałe marki z facebookowej rodziny, czyli komunikatory – WhatsApp oraz Messsenger. Oba mają już po miliard użytkowników. Na razie, jak przyznał założyciel Facebooka, firma nie ma zamiaru ich „monetyzować”. Niedługo po prezentacji wyników kurs Facbeooka poszybował do rekordowego poziomu 128,3 dol. za akcję, a wycena spółki przekracza 360 mld dol.
W tym samym czasie pikowały notowania konkurencyjnego Twittera. Liczba aktywnych użytkowników mikroblogowego serwisu z charakterystycznym ptaszkiem w logo w ciągu ostatnich trzech miesięcy wzrosła o 3 mln, do 313 mln, ale wyniki finansowe serwisu były poniżej oczekiwań analityków.
Twitter zakończył II kw. ze stratą netto w wysokości 107 mln dol. (30 mln mniej niż rok wcześniej). Przychody wyniosły 602 mln dol. (analitycy spodziewali się 607 mln dol.), a to oznacza, że dynamika wzrostu przychodów w ciągu roku spadła z 61 do 20 proc.
Jack Dorsey, prezes Twittera, który do firmy powrócił rok temu (był jednym z jej założycieli), tłumaczył, że kiepskie wyniki to efekt spadku zainteresowania reklamodawców. – Jest coraz ostrzejsza konkurencja o budżety na media społecznościowe. Musimy szukać innych budżetów reklamowych – mówił na konferencji wynikowej.
Dorsey, podobnie jak Zuckerberg, szuka tych budżetów na rynku wideo online. Serwis z niebieskim ptaszkiem rozwija transmisje live, zarówno za pośrednictwem Periscope, jak i profesjonalnych wideorelacji z wydarzeń sportowych czy politycznych. Dzięki współpracy z 250 medialnymi partnerami TT umożliwia symultaniczne śledzenie wydarzeń i komentowanie ich w serwisie. Wśród partnerów TT jest m.in. amerykańska telewizja CBS News, dzięki czemu ostatnio użytkownicy serwisu mogli na żywo oglądać konwencje wyborcze zarówno demokratów, jak i republikanów. – Każdego dnia pracujemy nad tym, by Twitter był szybszy i bardziej intuicyjny – mówił prezes Twittera.
Ale na razie efektów tych starań nie widać. W reakcji na słabe prognozy na III kw. akcje Twittera przeceniono o 11 proc., do 16,36 dol. O rekordowych 74,7 dol., jakie płacono za akcję TT niedługo po debiucie technogiganta, analitycy już dawno zapomnieli.
Pozytywnie giełda zareagowała natomiast na kwartalne wyniki Apple’a. I to pomimo spadku przychodów koncernu z Cupertino. W poprzednim kwartale wyniosły one 42,4 mld dol. Choć to o 15 proc. mniej niż przed rokiem, to równocześnie znacznie więcej, niż spodziewali się analitycy. Producent iPhone’a zarobił w tym czasie prawie 7,8 mld dol., wobec 10,7 mld dol. rok wcześniej. To właśnie od telefonów zależą wyniki koncernu z jabłkiem w logo, sprzedaż flagowego produktu generuje ponad połowę przychodów firmy. Jeśli spadają, ciągnie to w dół wyniki całej firmy. A w II kw. iPhone’ów sprzedano ok. 40 mln sztuk, o 7 mln mniej niż rok wcześniej. Spadła też liczba sprzedanych komputerów Mac oraz iPadów. Rosną za to przychody ze sprzedaży aplikacji i usług w chmurze, ale to nadal zbyt małe sumy, by mówić o dywersyfikacji przychodów.
Na jednym filarze opierają się też przychody kolejnego amerykańskiego giganta branży IT, czyli koncernu Alphabet, do którego należy Google. To jednak na razie nie odbija się negatywnie na wynikach spółki z Mountain View. Wręcz przeciwnie, Alphabet zaliczył kolejny świetny kwartał. Przychody wzrosły o 21 proc., do 21,5 mld dol. Google, który kontroluje dziś jedną trzecią rynku reklamy online, zanotował przychód w wysokości 21,3 mld dol., z czego 19 mld dol. pochodziło z reklamy. Google, podobnie jak Facebook, przekonywał, że świetne wyniki firma zawdzięcza umiejętnemu wykorzystaniu boomu na wideo online i kanały mobilne.
W efekcie Alphabet zarobił 4,9 mld dol. wobec 3,9 mld dol. w analogicznym okresie rok temu. Pod względem wartości rynkowej wynoszącej 545 mld dol. niewiele ustępuje Apple’owi, czyli najbardziej wartościowej spółce na światowych giełdach (570 mld dol.).