W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2008 r. wartość należności regulowanych po terminie płatności wzrosła w porównaniu z końcem roku 2007 o ponad 30 proc., w odniesieniu do rynków uznawanych za kraje przeciętnego lub niskiego ryzyka - o 45 proc. - wynika z analiz Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych.
Wszyscy, którzy wierzyli, że amerykański kryzys na rynku kredytów hipotecznych, który zapoczątkował lawinę problemów instytucji finansowych, spowoduje jedynie spowolnienie gospodarek niektórych krajów, utracili już obecnie swój niezachwiany optymizm.

Kryzysowa panika

USA, Islandia, Argentyna, Węgry - dzisiaj trudno już powiedzieć, że kryzys ominął którykolwiek z kontynentów. Trudno również stwierdzić jak wiele z informacji alarmowych zalewających media, wynika z faktycznych problemów poszczególnych gospodarek, a jak wiele jest efektem paniki wywoływanej kolejnymi dramatycznymi wiadomościami o załamaniu giełd, problemach banków, gwałtownych skokach kursów walut czy cen surowców. Jedno jest pewne - panikę niełatwo będzie uspokoić jeszcze przez wiele miesięcy, a skutki rozchwiania gospodarki światowej odczują wszyscy - konsumenci i przedsiębiorcy.
Wahania cen oraz zwiększona ostrożność banków w kredytowaniu zakupów konsumenckich i inwestycji przedsiębiorstw wpłyną na ograniczenie skali inwestycji. Coraz mniej będzie się sprzedawać mieszkań, na czym ucierpią zarówno deweloperzy, jak i wszystkie branże pokrewne - producenci mebli, armatury, wyposażenia wnętrz, usługodawcy i wykonawcy. Przedsiębiorstwa ograniczą skalę zakupów i inwestycji do niezbędnego minimum, co wpłynie na kondycję ich dostawców. Obsługa kredytów zacznie pochłaniać coraz większą ilość środków wypracowywanych przez przedsiębiorstwa, a ograniczenia w dostępności finansowania spowolnią ich rozwój.

Firmy w kłopotach

Z miesiąca na miesiąc obserwujemy zwiększającą się liczbę przedsiębiorstw nienadążających z regulowaniem w terminie swoich zobowiązań wobec dostawców. Indeksy niespłaconych należności rosną, podobnie jak odsetek firm ogłaszających upadłość. Przedsiębiorcy z Francji, Niemiec, Włoch czy Belgii zapowiadają redukcje zatrudnienia, zamykają nierentowne zakłady produkcyjne, zasypują sądy wnioskami o wszczęcie postępowań naprawczych, występują do wierzycieli z propozycjami restrukturyzacji zobowiązań i żądają od dostawców coraz dłuższych terminów płatności za kupowane towary. Przedsiębiorcy ze Wschodu obawiają się dewaluacji lokalnego pieniądza, paniki na lokalnych rynkach bankowych. Nie wiedzą, czy za miesiąc lub dwa nadal będą mogli kupić waluty niezbędne w rozliczeniach zagranicznych.

Ograniczanie ryzyka

Polskie firmy znalazły się w epicentrum tych kłopotów. Odczują skutki problemów sąsiadów zarówno z Zachodu, jak i ze Wschodu. Coraz trudniej będzie im odzyskiwać należności w terminie. Część ich kontrahentów upadnie zanim ureguluje swoje zobowiązania. Znowu mniej bezpieczny stanie się eksport na Wschód. Nawet wieloletni partnerzy handlowi mogą w niespodziewany sposób zacząć opóźniać płatności, przestaną już być handlowymi pewniakami.
Optymizmem może napawać jednak to, że kondycja finansowa polskich przedsiębiorstw jest nadal dość stabilna. Zachowanie rozsądku w kontaktach handlowych, ograniczanie ryzyka handlowego poprzez stosowanie zabezpieczeń transakcji i ubezpieczanie należności dają szansę wyjścia z kryzysu obronną ręką.