Polityka klimatyczna UE i napływ stali po dumpingowych cenach z Chin i Białorusi mogą ją zniszczyć. Polskie hutnictwo zanotowało w ciągu ostatnich dwóch lat prawie 15-procentowy wzrost produkcji stali.
Miliardowe inwestycje sprawiły, że nasze huty należą do najnowocześniejszych w Europie. Jednak nastroje są alarmistyczne. Powodem do niepokoju są unijne normy ochrony środowiska, zwłaszcza system przydziału praw do bezpłatnych emisji dwutlenku węgla, tzw. ETS.
Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa szacuje, że już w 2018 r. branży ich zabraknie – przy założeniu, że produkcja utrzyma się na tym samym poziomie. A Bruksela zapowiada dalsze zmniejszenie puli w latach 2021–2030. To oznaczałoby dla branży wyrok śmierci. – Do 2020 r. metalurgia – mam na myśli piece elektryczne, wielkie piece, stalownie konwektorowe – będzie się broniła. Po 2020 r. padnie, jeśli ten kurs się nie zmieni. Szanse na funkcjonowanie mają zakłady, wydziały przetwórcze, czyli walcownie, kuźnie, czyli kolejne etapy. Ale one będą pracowały dzięki importowi stali – twierdzi Stefan Dzienniak, prezes HIPH. Według wstępnych szacunków hutnictwo w 2030 r. miałoby o 40 proc. mniej uprawnień. – Dziś nie ma technologii, która by zagwarantowała taką redukcję emisji – podkreśla.
Prawa do emisji można kupić na rynku, ale dla polskiego hutnictwa byłby to zbyt duży ciężar finansowy. Jeżeli po 2020 r. Komisja Europejska nie zatwierdzi nowego pakietu darmowych przydziałów, koszty dla sektora stalowego w Polsce mogą wynieść około 60 mln euro rocznie. A nie jest to jedyne wyzwanie finansowe na najbliższe lata. Kolejnym jest dyrektywa IED dotycząca redukcji pyłów. HIPH szacuje, że na dostosowanie się do jej wymogów branża musi wydać ponad 2 mld zł, a czasu pozostało mało – niespełna trzy lata.
Kolejnym kłopotem jest niekontrolowany import stali – przede wszystkim z Chin i Białorusi. Chiny to problem całej europejskiej branży stalowej. Polska jako kraj graniczny najbardziej cierpi na imporcie z Białorusi. W ubiegłym roku na nasz rynek trafiło z tego kraju 300 tys. ton stali, dwa razy więcej niż w 2014 r. W tym czasie krajowa produkcja wyniosła 9,1 mln ton. W połowie lutego strona polska złożyła wniosek do Komisji Europejskiej o wszczęcie postępowania antydumpingowego dotyczącego prętów zbrojeniowych pochodzących z Białorusi. Postępowanie w tej sprawie potrwa co najmniej kilka miesięcy.
Hutnicy narzekają też na utrudnienia w krajowych regulacjach. Zwracali m.in. uwagę, że ceny energii elektrycznej w Polsce stawiają nasz przemysł na straconej pozycji w konkurencji z innymi krajami UE. Według HIPH cena prądu była o 37 proc. wyższa niż w Niemczech, i to jeśli nie liczyć obciążeń regulacyjnych – np. opłaty przejściowej, jakościowej itp. W większości krajów UE przemysł energochłonny jest z tych opłat zwolniony. Tymczasem polskie prawo jest znacznie bardziej restrykcyjne niż wymogi UE – tam za przedsiębiorstwo energochłonne uznawane jest takie, w którym koszty energii stanowią więcej niż 3 proc. wartości produkcji. W Polsce ten przepis mówi o 15 proc. – W efekcie z tego zwolnienia korzysta jedna bądź dwie firmy w Polsce – podkreślił prezes HIPH. Dodał, że na zmianie przepisów skorzystałoby nie tylko hutnictwo, lecz także kilkadziesiąt innych polskich zakładów, również kopalnie.
– Przegrywamy ze względu na koszty energii i gazu. Na poziomie naszego zakładu płacimy za energię 100 mln zł więcej rocznie niż huta o porównywalnej wielkości w Niemczech – przyznaje Jerzy Kozic, prezes Huty Zawiercie. Narzeka również na nowe regulacje. – Przyjęty przez rząd projekt ustawy o efektywności energetycznej nie spełnia żadnego naszego postulatu. W ostatnich latach zrealizowaliśmy spore inwestycje, których teraz nie możemy rozliczyć. To nonsens – mówił szef Huty Zawiercie.
Branża oczekuje od rządu renegocjacji systemu ETS, zmian w regulacjach dotyczących energetyki poprawiających pozycję konkurencyjną polskich firm i zahamowania niekontrolowanego importu ze Wschodu. Jak podkreśla Jerzy Kozic, nie chcą ze strony państwa pomocy. Oczekują, że będą mogli funkcjonować na takich samych zasadach jak huty działające w innych krajach Wspólnoty.

Świat spowolnił, produkcja w dołku. Polska jeszcze na plusie

Według danych Worldsteel w 2015 r. wyprodukowano na świecie 1,623 mld ton stali surowej, o 2,8 proc. mniej w porównaniu z rokiem poprzednim. To efekt spowolnienia światowej gospodarki, a zwłaszcza mniejszego zapotrzebowania na stal jej głównego konsumenta – Chin. Branża hutnicza w Unii Europejskiej nie ma powodów do zadowolenia – produkcja spadła o 1,8 proc. W Chinach produkcja stali spadła o 2,8 proc. Japońska branża stalowa zanotowała spadek o 5 proc., o jedną dziesiątą skurczyła się produkcja w Stanach Zjednoczonych, na targanej wojną Ukrainie spadła o 15,6 proc. W Europie ponad 7-procentowy spadek produkcji zanotowały Francja i Włochy. Korzystnie na tym tle wyróżniała się Polska.

Początek roku jedynie pogłębił te trendy. Opublikowane w ubiegłym tygodniu dane za styczeń pokazują, że światowa produkcja stali rok do roku spadła o 7,1 proc. Chiny zmniejszyły produkcję o 7,8 proc., UE – o 7,6 proc. Polskie hutnictwo utrzymywało się na niewielkim plusie – 0,3 proc. Poza naszym krajem wzrostem produkcji w UE mogły się pochwalić jedynie Belgia, Grecja i Finlandia. Liderem spadków była Wielka Brytania – ok. 40 proc. Ponad 12-procentowy spadek produkcji dotknął hutnictwo francuskie. Rosja zmniejszyła produkcję o 10 proc., natomiast z dołka zaczęła wychodzić Ukraina, gdzie produkcja była o 3,5 proc. wyższa niż rok wcześniej. Stany Zjednoczone zaliczyły spadek o 8,8 proc., do 6,618 mln ton. W Brazylii spadek wyniósł aż 17,9 proc.