Organy Inspekcji Handlowej, a nie sanepid będą kontrolować firmy dostarczające jedzenie. Decyzję podjął UOKiK dla bezpieczeństwa klientów.
Dotychczas kontrole w firmach cateringowych przeprowadzali inspektorzy sanepidu. Ich uprawnienia ograniczały się jednak do sprawdzenia żywności pod kątem bezpieczeństwa dla zdrowia. Nie mogli natomiast zweryfikować, czy serwowany posiłek jest przygotowany z właściwych surowców lub ma wymaganą wagę. To może zrobić Inspekcja Handlowa. Ta jednak swoim zasięgiem nie obejmowała firm cateringowych. Teraz to się zmieni. UOKiK ustalił nowy zakres kontroli dla inspektorów IH. – Zostały nim objęte firmy cateringowe dostarczające posiłki do szpitali – wyjaśnia Agnieszka Majchrzak z biura prasowego UOKiK. Jeszcze nie wiadomo, kiedy miałyby ruszyć pierwsze kontrole. Według naszych informacji z czasem mają objąć również inne placówki.
Lepszy nadzór jest potrzebny. Co roku słychać o zatruciach, czy to w szpitalach, czy przedszkolach lub szkołach. Po koniec ubiegłego roku zaburzenia żołądkowo-jelitowe ujawniono w pięciu warszawskich szpitalach. Ostatecznie uległo im 700 pacjentów. Okazało się, że wszystkie przypadki były w szpitalach, które łączyło jedno: firma cateringowa. – Dochodzenie epidemiologiczne jest w toku – mówi Ryszard Jeleniewicz, zastępca powiatowego inspektora sanitarnego w Warszawie. I przyznaje, że to niejedyna sprawa. We wrześniu 2015 r. zgłoszono podejrzenie zatrucia pokarmowego w dwóch przedszkolach i w żłobku. Posiłki dostarczane były z tego samego zakładu cateringowego. – Wystarczy, że jeden z pracowników będzie miał chorobę zakaźną, i tragedia gotowa – przyznaje pracownik jednego z regionalnych sanepidów, dodając, że swoisty monopol dużych firm na żywienie zbiorowe, który ma teraz miejsce, powinien być zakazany, szczególnie jeżeli dotyczy dzieci. – Im większa liczba obsługiwanych placówek, tym jedzenie tańsze. Im jest tańsze, tym więcej placówek się zgłasza – i koło się zamyka – kwituje.
Z sondy przeprowadzonej niedawno przez DGP wynikało, że coraz więcej placówek sięga po tę formę żywienia. W Krakowie 62 z 96 szkół nie ma stołówki, w Łodzi własna kuchnia jest prowadzona w 50 szkołach, a catering działa w 35. W Ostrowie Wielkopolskim pięć na 12 szkół korzysta z cateringu. Wielkość porcji i jakość jedzenia pozostawiają wiele do życzenia. Bogdan Jussis, dyrektor szpitala psychiatrycznego we Fromborku, opowiada, że choć w ramach oszczędności np. zlikwidowali pralnię i korzystają z zewnętrznej obsługi, to stołówkę zostawili. Jak tłumaczy, pacjenci na odwyku, a takich jest u nich wielu, w trakcie terapii mają wilczy apetyt, a porcje cateringowe nie byłyby w stanie zaspokoić ich głodu.
Rynek cateringowy szybko rośnie. Według firmy badawczej PMR tylko w ostatnim roku jego wartość zwiększyła się o 6 proc. do 4,9 mld zł. W ciągu ostatnich pięciu lat wzrosła natomiast o ponad 1 mld zł. Do tego jest to rynek bardzo mocno rozdrobniony. Szacuje się, że wszystkich podmiotów jest ok. 10 tys. Przeważają małe 1-, 2-osobowe działalności.
– Zaledwie kilka firm ma przychody powyżej 100 mln zł. Należy w związku z tym oczekiwać, że w najbliższych latach rynek będzie podlegał konsolidacji – dodaje Jarosław Frontczak, główny analityk PMR.
4,9 mld zł wartość rynku cateringu w 2015 r.