Spadek eksportu i presja ze strony importerów nie pozwalają producentom glazury na podnoszenie cen. A krajowe firmy wciąż inwestują w nowe moce
Końcówka 2015 r. była dla producentów płytek ceramicznych fatalna. Po wakacjach na rynku doszło do gwałtownego spadku cen. Od września do listopada średnie ceny płytek spadały o blisko 4 proc. w porównaniu z 2014 r. Wcześniej były zarówno spadki (ale mniejsze – do 0,6 proc.), jak i wzrosty o maksymalnie 1,2 proc. Od stycznia do końca listopada średnia cena płytek spadła o blisko 1 proc. Na niewielkim minusie cenowym ten rynek skończył też 2014 r.
Producenci wskazują, że choć w 2015 r. popyt na glazurę w końcu zaczął rosnąć, to podaż jest zbyt duża w stosunku do popytu. – Presja na spadek cen jest duża. Klienci kierują się przede wszystkim ceną – mówi członek zarządu jednego z producentów.
Na rynek fatalnie wpływają drastyczne spadki sprzedaży za wschodnią granicą. Z szacunków Centrum Analiz Branżowych wynika, że w trzech pierwszych kwartałach 2015 r. eksport z Polski na Ukrainę spadł o 27 proc. i wart był 12,8 mln euro, a do Rosji o 36 proc., do 12,4 mln euro. Łatwo nie jest też na innych liczących się dla polskich producentów rynkach eksportowych. O 5,7 proc. spadała sprzedaż w Czechach, a o 9,5 proc. na Słowacji. Tylko w Niemczech udało się ją zwiększyć o 13,5 proc. Nie zmienia to faktu, że do września eksport z Polski zmniejszył się w sumie o 6,6 proc. do 164,4 mln euro. Te spadki firmy próbują załatać, zwiększając sprzedaż w kraju. A muszą zmagać się z coraz większą konkurencją ze strony zagranicznych fabryk, m.in. włoskich i hiszpańskich.
– Po trzech kwartałach 2015 r. ich sprzedaż w Polsce wzrosła o 8,5 proc., do 109 mln euro. Już w 2014 r. płytki importowane miały ok. 20-proc. udział w sprzedaży. Sądzę, że w 2015 r. udział ten zdecydowanie przekroczył ten poziom. Biorąc pod uwagę kłopoty na Wschodzie i rosnącą konkurencję z zagranicy, można ocenić, że miniony sezon był dla producentów płytek niezwykle wymagający. Ale 2016 r. też może być bardzo trudny – twierdzi Maksymilian Miros z Centrum Analiz Branżowych.
Mimo to kilka krajowych firm zdecydowało się na inwestycje w nowe moce. Cerrad, do niedawna specjalizujący się w płytkach klinkierowych, w sierpniu uruchomił jedną z najnowocześniejszych fabryk produkcji płytek gresowych w Europie. Teraz może produkować 9 mln mkw. płytek. Wcześniej było to o połowę mniej. Ponad 135 mln zł w nową linię produkcyjną inwestuje też Tubądzin. Ma ona ruszyć w 2016 r. Moce firmy wzrosną wtedy z 12 mln mkw. do ponad 15 mln mkw. płytek.
Tubądzin przyznaje, że inwestycja nie do końca przystaje do trudnej sytuacji w branży. – Ale to konsekwencja tego, że coraz lepiej radzimy sobie na rynkach eksportowych. Za granicą nasza sprzedaż rośnie od kilkunastu do kilkudziesięciu procent. Rośniemy nawet tam, gdzie inni tracą: w Rumunii czy Słowacji – wylicza Maciej Malinowski odpowiedzialny za eksport w Grupie Tubądzin. Firma kilkuprocentowe wzrosty notuje też w kraju. Tłumaczy to dużym wyborem produktów i wejściem w mało popularne krótkie kolekcje, które przygotowuje wspólnie z projektantami mody i architektami.
Inni wytwórcy boją się, że produkcja w nowych fabrykach nie pozostanie obojętna na sytuację w Polsce. Takie zakłady to nowe technologie i niższe koszty produkcji. – Prawdopodobnie część powstałych w nich płytek trafi na rynek krajowy z cenami konkurencyjnymi wobec tych wyprodukowanych na starszych technologicznie liniach. A to oznacza większą konkurencję i presję na ceny – wskazuje przedstawiciel jednej z firm.