Giełda Papierów Wartościowych oraz Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych złapią oddech. A to dzięki posłom, którzy postanowili zreformować system opłat za nadzór nad rynkiem kapitałowym. Przy okazji może się jednak okazać, że stanie się on droższy.
Projekt nowelizacji ustawy o nadzorze nad rynkiem kapitałowym lada dzień trafi do drugiego czytania w Sejmie. W zeszłym tygodniu ostatnia przeszkoda została pokonana: propozycja parlamentarzystów została pozytywnie zaopiniowana przez rząd.
Nadzór nad rynkiem sprawuje Komisja Nadzoru Finansowego. Jego koszt pokrywają podmioty weryfikowanego sektora. Obecnie ponad 90 proc. kosztów obciąża GPW i KDPW, które ostatnio jednak postanowiły powalczyć, by ten ciężar był mniejszy. „Dotychczasowy system finansowania KNF stanowi dla obu spółek ogromną barierę dla rozwoju i możliwości konkurowania z podmiotami działającymi w innych krajach UE, co w dalszej perspektywie może prowadzić nawet do zagrożenia ich egzystencji” – straszył ministra finansów Krajowy Depozyt. Dodawano, że obowiązujące regulacje są anachronizmem, który miał sens na początku lat 90., lecz obecnie nijak nie przystaje do rzeczywistości.
Argumenty okazały się przekonujące. Kilka dni po tych słowach Krystyna Skowrońska, przewodnicząca sejmowej komisji finansów publicznych, stwierdziła na łamach DGP, że najwyższy czas przywrócić symetrię na rynku. Stąd też projekt, z którego wynika, że znaczną część kosztów poniosą banki i zakłady ubezpieczeń. Łącznie wpłacą 15 proc. całości wydatków na nadzór. GPW i KDPW z kolei zapłacą niewiele ponad 40 proc.
Jak się jednak łatwo domyślić, sektor bankowy nie jest zadowolony ze zmian. Szczęśliwi zapewne też nie będą klienci banków, gdyż Związek Banków Polskich już teraz przestrzega: to oni poniosą rzeczywiste koszty poselskiej inicjatywy.
Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes ZBP, uważa, że reforma wcale nie przywróci symetrii. Jako przykład wskazuje, że zgodnie z proponowanym brzmieniem przepisów za nadzór nad rynkiem kapitałowym zapłacić będą miały wszystkie banki, także spółdzielcze – niezależnie od tego, czy faktycznie przeprowadzają jakiekolwiek operacje.
Prezes Pietraszkiewicz obawia się ponadto, że nowelizacja spowoduje drastyczny wzrost kosztów nadzoru. Obecnie bowiem art. 17 ust. 1 ustawy o nadzorze nad rynkiem kapitałowym (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 1537 ze zm.) stanowi, że wysokość wydatków Komisji Nadzoru Finansowego określona jest w ustawie budżetowej. To zaś oznacza, że bez zgody parlamentarzystów KNF nie może w danym roku wydać więcej, niż pierwotnie zaplanowano. W projekcie nowelizacji jednak już się o ustawie budżetowej nie wspomina. Co to oznacza? W ocenie ZBP może to zachęcić komisję do generowania dodatkowych kosztów. W praktyce bowiem kontrolerzy mieliby znacznie większą dowolność przy podejmowaniu kosztownych decyzji, bowiem nie byliby związani limitem wydatków zapisanym w ustawie.
A zdaniem ZBP nadzór i tak w ostatnich latach stał się zbyt drogi. Planowany koszt weryfikacji funkcjonowania całego sektora finansowego na 2015 r. to 226 mln zł, co oznacza wzrost w stosunku do ubiegłego roku o 3,6 proc. W 2008 r. – gdy sektor bankowy nadzorował jeszcze Narodowy Bank Polski – koszty wynosiły niewiele ponad połowę tego co obecnie.
Etap legislacyjny
Czeka na II czytanie w Sejmie