Grecja sięga po drastyczne kroki by utrzymać płynność finansową. Wiceminister finansów Dimitris Mardas zapowiedział, że do końca przyszłego miesiąca, chce ściągnąć do banku centralnego 2,5 miliarda euro gotówki od instytucji państwowych. "To ma być " bufor bezpieczeństwa"- wyjaśniał polityk w czasie przeciągających się negocjacji z Unią Europejską i Międzynarodowym Funduszem Walutowym.
Sytuacja jest poważna, gdyż pierwszy raz Ateny nakazały, by państwowe firmy, urzędy czy samorządy trzymały gotówkę nie w prywatnych instytucjach finansowych, a w banku centralnym. Wczoraj zaprotestowali burmistrzowie greckich miast. Na pilnym spotkaniu w Atenach przekonywali, że jest to łamanie zasad samorządności i że żadne euro z kasy miasta nie powinno trafić do banku centralnego.
W najbliższy piątek w Rydze spotykają się ministrowie eurogrupy. Do tego dnia Ateny zobowiązały się do przedstawienia listy reform. Według nieoficjalnych informacji, tak się nie stanie. Tylko porozumienie z międzynarodowymi pożyczkodawcami gwarantuje, że Grecja otrzyma ponad 7 miliardów euro. To ostatnia transza z drugiego pakietu finansowego. Od 2010 roku Grecji przyznano wsparcie w wysokości 240 miliardów euro.