Po wczorajszej zapowiedzi zwiększenia deficytu i cięć w wydatkach budżetowych opozycja bije na alarm. Rząd został oskarżony o doprowadzenie kraju do bankructwa. Ministra finansów Jacka Rostowskiego opozycyjni posłowie nazwali między innymi lewym księgowym, hohsztaplerem i czarnoksiężnikiem. Premierowi po staremu zarzucono niekompetencję. Koalicja zaś uspokaja, że finanse są pod kontrolą i przekonuje, że nie ma bajkowych rozwiązań, które odetną Polskę od kryzysu.

Rząd zapowiedział wczoraj nowelizację budżetu - zwiększenie deficytu o około 16 miliardów złotych i cięcia wydatków o 8 i pół miliarda. Na dwa lata ma zostać też zawieszony pierwszy, 50-procentowy próg oszczędnościowy, co wymaga zmiany w ustawie o finansach publicznych.

Zdaniem szefa klubu PiS Mariusza Błaszczaka, dowodzi to, że kiedy minister Rostowski i premier Tusk zapewniali, że budżet jest realny - zostaliśmy okłamani. Według Mariusza Błaszczaka, rząd próbuje przez większe zadłużenie dotrwać do kolejnych wyborów, a "olbrzymie problemy finansowe" zostawi następcom.

Tłumacząc konieczność nowelizacji ustawy o finansach publicznych premier posłużył się zdaniem Mariusza Błaszczaka krętactwem, dowiódł braku umiejętności rządzenia i "powinien odejść jak najszybciej".

Budżet pękł: Nie ma wpływów, brakuje pieniędzy, rząd tnie wydatki. Najwyższy deficyt w historii? / Media / bpr.sejm.gov.pl/Krzysztof Białoskórski

Podobne zarzuty postawiła rządowi Solidarna Polska. Zbigniew Ziobro ocenił wiadomości na temat stanu finansów państwa jako zatrważające. Jego zdaniem w tej sytuacji należy rozważyć wniosek o odwołanie ministra Rostowskiego. Wniosku jeszcze nie ma, a Solidarna Polska ma za mało posłów by złożyć go samodzielnie. Zbigniew Ziobro zapowiedział konsultacje.

Lider SLD Leszek Miller powiedział, że budżet przyjęty w Sejmie na ten rok był od początku wirtualny. Jego zdaniem minister finansów pomylił się w swoich obliczeniach już po raz kolejny i gdyby główny księgowy w poważniej firmie popełnił taki błąd, to straciłby pracę. Lider Sojuszu oczekuje od rządu zaprezentowania kompletnego planu ratowania finansów publicznych i ożywienia polskiej gospodarki.

Ruch Palikota ocenił zachowanie rządu w sprawie progów oszczędnościowych jako nieodpowiedzialne. Poseł Łukasz Gibała przypomniał, że ustawowe ograniczenia zostały stworzone po to, żeby w sytuacji niebezpiecznego wzrostu długu publicznego rząd wziął się za reformę, a nie zmieniał ustawę o finansach publicznych. Zdaniem Łukasza Gibały posunięcie rządu naruszy zaufanie inwestorów do Polski, a w konsekwencji wszyscy zbiedniejemy. Łukasz Gibała powiedział, że posłowie Ruchu Palikota zagłosują przeciwko nowelizacji budżetu i przeciwko zmianie ustawy o finansach publicznych. Poseł Ruchu Palikota wyraził nadzieję, że i w koalicji znajdzie się grupa posłów, którzy przedłożą dobro kraju nad dyscyplinę partyjną.

Na podobną postawę części posłów PO liczy poseł Przemysław Wipler, który zaproponował opozycji wspólne wystąpienie z wnioskiem o odwołanie Jacka Rostowskiego. Zdaniem lidera Republikanów w Platformie są posłowie, którzy są skłonni za takim wnioskiem zagłosować. PiS na razie nie okazuje zainteresowania tą inicjatywą. Mariusz Błaszczak powtórzył wczorajsze słowa Jarosława Kaczyńskiego, że ci, którzy nie poparli w marcu wniosku PiS o konstruktywne wotum nieufności dla rządu - przyłożyli rękę do katastrofy finansów publicznych.

Zarzuty opozycji w sprawie budżetu odpierał między innymi poseł PSL Stanisław Żelichowski. Przekonywał, że 24 miliardy złotych to dużo, ale w porównaniu z całym budżetem taki brak nie jest groźny. Podkreślił, że mamy zapisany w konstytucji 60-procentowy próg bezpieczeństwa i "przesuwanie wewnętrznych spraw z 50 do 55 procent nie ma w tej chwili znaczenia". Jego zdaniem akurat w tej sprawie do ministra Rostowskiego nie ma się o co "doczepiać" bo zmniejszone wpływy do budżetu to wynik kryzysu światowego.

Stanisław Żelichowski zwrócił też uwagę, że dzięki pierwotnemu zaplanowaniu deficytu na niskim poziomie, Polsce zmniejszono oprocentowanie papierów dłużnych i zyskaliśmy na tym 17-20 miliardów złotych. Także posłowie Platformy Obywatelskiej tłumaczyli, że spowolnienie gospodarcze w Polsce wynika głównie z przyczyn zewnętrznych. Szef Klubu PO Rafał Grupiński nie zgodził się też z zarzutem, że sytuacja finansów publicznych wynika z tego, że rząd nie przeprowadzał reform.

Poseł Adam Szejnfeld powiedział, że Polska ma nadal dodatni wzrost gospodarczy i niższy niż inne kraje dług publiczny wobec PKB. Posłowie PO mówili o przeprowadzonych i przeprowadzanych zmianach dotyczących elastycznego czasu pracy, systemu ubezpieczeń społecznych łącznie z OFE, finansów publicznych oraz deregulacji i odbiurokratyzowania państwa. Zdaniem Adama Szejnfelda gdyby nie te zmiany, to bylibyśmy obecne w takiej sytuacji jak Grecja, Portugalia, Włochy czy Hiszpania. Adam Szejnfeld podkreślił, że trwający od 6 lat kryzys ma swoją dynamikę, która powoduje znaczną trudność prognozowania. "Nie ma takiego kraju, w którym ministrowie finansów mieliby taką podstawę pewnego prognozowania, że nie należałoby dokonywać korekt w ciągu roku budżetowego" - stwierdził poseł PO.